Straty linii lotniczych i lotnisk liczone są w miliardach dolarów i euro. Według wyliczeń IATA w 2020 roku wyniosą ponad 84 mld dolarów, przy spadku przychodów na poziomie 50 procent.
– Pod względem finansowym rok 2020 będzie najgorszym w historii lotnictwa – ocenił jeszcze na początku wiosennego lockdownu Alexandre de Juniac, prezes IATA.
Mimo otwarcia nieba w letnich miesiącach firmom z branży nie udało się nawet zbliżyć do odrobienia strat, a jesienne natężenie pandemii powoduje kolejne.
Świat uziemiony
W najbardziej tragicznym dla branży kwietniu 2020 światowy ruch pasażerski spadł o ponad 94 procent w stosunku do poprzedniego roku. To dane Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Powietrznych IATA, które wyliczyło również, że w lipcu, gdy ograniczenia zostały częściowo zniesione – spadek ruchu zmniejszył się do ok. 80 procent, co tak naprawdę znaczy bardzo niewiele dla ledwo oddychających firm branży lotniczej. Zresztą – na koniec lipca, gdy zwykle lotniska pękają w szwach i samoloty startują jeden za drugim – różnica w ruchu powietrznym znów przekroczyła 90 procent. To oznacza, że startował tylko 1 na 10 samolotów, które startować powinny.
Polska nie jest tu wyjątkiem – tak wyglądało niebo nad naszym krajem 13 kwietnia 2020 roku w porównaniu z kwietniem 2019 roku, według Eurocontrol (Eurocontrol European Organisation for the Safety of Air Navigation, Europejska Organizacja ds. Bezpieczeństwa Żeglugi Powietrznej).
Nieco lepiej wygląda sytuacja w ruchu krajowym, chociaż nie znaczy to, że jest dobra. Po kwietniowym lockdownie samoloty wystartowały u nas już 17 czerwca, a w wakacje różnica rok do roku wynosiła 57 procent.
Jesienna powtórka
W drugiej połowie listopada Polska Agencja Żeglugi Powietrznej informowała, że liczba wszystkich operacji lotniczych na polskich lotniskach była o 70 procent niższa niż w tym samym okresie w 2019 roku. Dla porównania – dane Eurocontrol wykazywały spadek ruchu o 62,5 procent.
Podobne, a w części przypadków nawet większe spadki, notują inne światowe lotniska, przy czym najgorzej sytuacja wygląda w Londynie (City i Gatwick notowały ponad 90 procent), a najlepiej w Atenach i Sambule – odpowiednio 57 i 54 procent
Co dalej na świecie?
Jak długo będziemy podnosić się z kolan? Z prognoz Eurocontrol wynika, że poziom z roku 2019 osiągniemy na przełomie 2023 i 2024 roku, o ile szczepionka na koronawirusa zostanie wprowadzona do użytku w lecie 2021 roku, co wydaje się możliwe, ale opracowane są też inne scenariusze:
Ze znacznie większym optymizmem patrzy w przyszłość szef Ryanar Michael O’Leary, który zwiastuje skok popytu na podróże już w ciągu najbliższych miesięcy. Przemawiając na konferencji World Travel Market w połowie listopada, O’Leary powiedział, że jest optymistą i ma nadzieję, że szczepionka zapobiegająca COVID-19 zostanie wprowadzona przed szczytem sezonu letniego 2021.
– Myślę, że stoimy gotowi u progu niezwykłej ery wzrostu. Przed nami ogromny skok popytu na podróże. Utrzymujemy aktualny stan pilotów, aktualny stan personelu pokładowego i samolotów, więc naprawdę możemy rzucić się na przyrost – zapowiadał.
Co dalej w Polsce?
Kryzys nie spowodował zatrzymania prac nad Centralnym Portem Komunikacyjnym ani trwającej rozbudowy lotniska w Radomiu. Sceptycy, którzy jeszcze przed pandemią wątpili w sens obu inwestycji, teraz jednak mają w ręku dodatkowe argumenty – z obu lotnisk nie będzie miał kto latać – ani po stronie przewoźników, ani pasażerów. Można jednak przyjąć, że jeśli będą chętni na latanie, to znajdą się też firmy, które zechcą ich przewieźć. Czy jednak dopiszą pasażerowie?
Optymistą pod tym względem jest Sebastian Gościniarek, partner w BBSG, ekspert lotniczy.
– Jeśli uporządkujemy chaos, z którym mieliśmy do czynienia do tej pory, to przyszły sezon będzie już właściwie normalny – przewidywał podczas Kongresu Rynku Lotniczego. Jak ocenił, najbliższy do poziomu z poprzednich lat będzie ruch wakacyjny, czyli czarterowy.
– Wyjazd z dziećmi na wakacje to natomiast pewnego rodzaju obowiązek, choć raczej z kategorii tych miłych. (…) Nie wyobrażam sobie wirtualnego plażowania, kąpieli w oceanie itp. Już prędzej mogę sobie wyobrazić wirtualny spacer po muzeum – oceniał.
Polacy dopiero odkrywają latanie, więc jesteśmy na początku ogromnego wzrostu. Pewną barierą będzie tu oczywiście poziom kryzysu gospodarczego, który dotyka bezpośrednio budżety rodzin planujących wakacje. Jak ocenia ekspert, ten miałby mieć jednak wyjątkową skalę, by odbić się na corocznych planach wyjazdowych.
W podobnym tonie wypowiada się dr. Artur Bartoszewicz, ekonomista ze Szkoły Głównej Handlowej, który przewiduje – po obecnym dołku gospodarczym – wiele lat kontynuacji wzrostu.
– Jeśli wszystkie planowane pieniądze unijne zostaną wpompowane w polską gospodarkę, to czeka nas 10–20 lat eldorado – przewiduje ekspert. A tym samym – powrót do znaczącego wzrostu liczby pasażerów i połączeń ze wszystkich polskich lotnisk.
Nowe lotniska trafią w swój czas
Jak wynika z cytowanych wcześniej prognoz dotyczących czasu powrotu do normalności, w ruchu lotniczym najwcześniej można się jej spodziewać w 2023 roku. A to dobra wiadomość szczególnie dla lotnisk, które dopiero powstają, czyli CPK oraz, w szczególności, portu w Radomiu.
– Na pewno wejdą na rynek mocno zdezorganizowany, być może wtedy część źle zarządzanych lotnisk nie będzie już funkcjonować, bo utrzymanie przez 2 lata takiego lotniska jak w Modlinie to jest zbyt duży ciężar, nawet dla najbardziej zdeterminowanych decydentów – przewiduje dr. Bartoszewicz. – Mówiąc wprost, im dłużej to trwa, tym mniej konkurencji zostanie.
Jak dodaje Ireneusz Kołodziej, Associate Director w firmie doradczej Arup, pandemia – mimo bardzo negatywnego wpływu na kondycję portów lotniczych – daje lotniskom trochę czasu na to, by w spokoju zrealizować modernizacje i być gotowym na powrót do gry, kiedy znów zaczniemy masowo latać.
– Porty, w których zapotrzebowanie było wyższe niż przepustowość, jak na przykład Warszawa, Kraków czy Katowice, mogą spokojnie dokonać przebudowy. Trudno się to robi przy pełnym ruchu, a teraz można te inwestycje wykonać. I rzeczywiście w roku 2022, kiedy – ja w to wierzę – ruch będzie już rozpędzony, ta infrastruktura może być już gotowa – przewiduje Kołodziej.
A w branży, która obecnie jest w kryzysie, pojawiają się też pozytywne wiadomości. PLL LOT już w połowie listopada ogłosił siatkę połączeń na sezon letni 2021, w której znalazło się ponad 20 tras wakacyjnych, w tym nowości.
Rozwój polskiego rynku ma się opierać w dużej części na rozwoju polskiego przewoźnika, a ten – jak widać – nie zamierza się poddawać.
Przed pandemią Urząd Lotnictwa Cywilnego prognozował wzrost pasażerskiego ruchu lotniczego do 94 mln osób rocznie w 2035 roku, co oznacza średnioroczny wzrost o ok. 5 procent. Czas dojścia do tego poziomu pewnie się wydłuży, ale prezes ULC ocenia, że powrót do stanu z 2019 roku nastąpi w ciągu 5 lat.
To potwierdza, że dzisiejsze inwestycje w nowe lotniska zostaną zakończone akurat w czasie, gdy chętnych na latanie znów będzie bardzo dużo.
Materiał powstał przy współpracy z PPL