"Biznes Klasa" to nowy program money.pl dostępny na YouTube. Szef redakcji Łukasz Kijek prowadzi w nim rozmowy z prezesami największych firm - o ich życiu, biznesie, zarobkach i wielu innych sprawach. Gościem czwartego odcinka był Maciej Panek, czyli założyciel największej w naszej części Europy firmy carsharingowej.
Panek mówił m.in. o problemie siadania za kółko pod wpływem alkoholu i o tym, czy można uodpornić się na widok zniszczonych przez klientów samochodów. Zabrał też głos na temat prowadzenia biznesu, a także spraw kadrowych.
- Jest żal do pracowników, którzy na przykład pracując szukają sobie w międzyczasie pracy. Nie pójdą i nie powiedzą, że jest im źle, że chcą, żeby to i to poprawić, że nie podoba im się to i tamto. Po prostu tego nie robią, nie wiadomo dlaczego. Boją się, czy co? Bo często tak jest, że pracownik mówi, że się teraz zwalnia. I praktycznie w większości wypadków on już ma nową pracę - mówił Maciej Panek.
Prowadzący rozmowę Łukasz Kijek zwrócił uwagę, że pracownicy najczęściej nie informują, że chcą odejść, bo czas pomiędzy podjęciem decyzji o odejściu a poinformowaniem pracodawcy wykorzystują, by znaleźć nową pracę. Na pytanie, czy jego zdaniem jest to nieuczciwe, Panek odpowiedział: "Tak".
Jak stwierdził biznesmen, w czasie, gdy pracownik szuka pracy, "nie pracuje już z taką motywacją, jak wtedy, gdy został zatrudniony". - Na początku, jak ludzie przychodzą do pracy, obiecują bardzo dużo. Później, jak już ich motywacja spadnie - mówię o tych, którym spada - to o tym nie mówią. Nie mówią, bo może sami czują się z tym źle? Bo przecież jeśli nie dają tego co kiedyś, to może ich wynagrodzenie powinno ulec zmniejszeniu - mówił Maciej Panek.
Lawina komentarzy
Zdziwienie wynikające z braku komunikowania zamiaru odejścia z pracy wywołało lawinę komentarzy zarówno pod opublikowanym w naszym portalu materiale, jak i w mediach społecznościowych. Fragment rozmowy dotyczący tej właśnie kwestii doczekał się w ciągu jednego popołudnia ponad 170 komentarzy w serwisie X.
"Jeśli nie stworzyłeś w firmie atmosfery zaufania, to się nie dziw, że pracownicy z Tobą nie rozmawiają" - komentuje jedna z użytkowniczek. "Podpowiem: pracownik powiedziałby zbiorowo, gdyby był w związku zawodowym; samotnie boi się zwolnienia i nic nie powie" - uważa inny z komentatorów.
Kolejny zwraca uwagę, że w większości przypadków rozmowa z pracodawcą zaczynająca się od słów, że się coś nie podoba, kończy się słowami: "to się zwolnij". "Takie są zasady zarządzania firmami w Polsce. Znając tę zasadę pracownicy pomijają zbędny wstęp i od razu mówią, że przyszli się pożegnać" - dodaje.
"U poprzedniego pracodawcy byłem o podwyżkę, kazano mi w punktach napisać, dlaczego uważam, że mi się należy. Zrobiłem to i mimo to jej nie otrzymałem. Zacząłem szukać pracy i znalazłem taką, gdzie dano mi więcej" - czytamy w kolejnym wpisie.
"Tak to się kończy"
Wypowiedź Macieja Panka spotkała się też z reakcją użytkowników serwisu LinkedIn. "Prawdę mówiąc, poczułem się trochę zażenowany wypowiedzią tego pana. Jakby nieśmiało obrażony na swoich pracowników - poszukujących lepszych rozwiązań, bo kiedy by przyszli o tym porozmawiać, ich dni prawdopodobnie mogłyby stać się policzonymi, albo pozycja w firmie przesunęła się mocno w dół" - czytamy w jednym z komentarzy.
"Jeśli firma jest tylko pozornie otwarta na feedback, to tak się to kończy. Nikt nie chce robić sam sobie pod górkę, jeśli więc dochodzi do punktu, w którym woli zmienić pracę, to jest to jasny sygnał dla firmy, że coś jest w niej nie tak" - ocenia jedna z czytelniczek.
"Jeśli nie podchodzi z problemem, to znaczy, że nie czuje że może. A szukać pracy w trakcie jak najbardziej będzie, bo absolutną większość ludzi na etacie nie stać na przerwę w ciągłości zarobkowania" - komentuje inny użytkownik.
Część czytelników rozumie też punkt widzenia przedsiębiorcy. "Sam jestem pracodawcą, co prawda małym, ale jednak temat znam od strony zatrudniającego i zwolnienia są dla mnie co jakiś czas problemem, i sam zastanawiam się często, jak im przeciwdziałać" - komentuje jeden z użytkowników LinkedIna. Zwraca też jednak uwagę na drugą stronę medalu: "Jeśli ktoś wyrzuca pracownikowi, że ten zwalnia się dopiero, kiedy ma zapewnioną kolejną pracę, jest dowodem na całkowite niezrozumienie i oderwanie się od prozy życia pracowników, ich bieżących zobowiązań, miesięcznego budżetu domowego itd.".