- Mamy czasy epidemii, w Polsce brakuje lekarzy. A ja nie mogę wjechać do swojego kraju i przyjmować pacjentów. I tak jest już od wielu tygodni - opowiada money.pl pan Marek, polski lekarz, który mieszka na stałe w niemieckim Görlitz, ale pracuje w polskim szpitalu.
- A właściwie to pracowałem, bo nie mam pojęcia, kiedy to się wszystko skończy - dodaje.
W połowie kwietnia polski rząd nakazał każdemu, kto przekracza granicę, przechodzić w Polsce dwutygodniową kwarantannę. Oznacza to w praktyce, że ci Polacy, którzy pracują w Niemczech, muszą się tymczasowo przeprowadzić za drugą stronę Odry, by wykonywać dalej swoje obowiązki.
Pan Marek, który nie chce zdradzać nazwiska, mówi jednak, że jego sytuacja jest odwrotna. - Przecież sprawa zamkniętych granic dotyczy również Polaków mieszkających w Niemczech, a pracujących w Polsce - przypomina.
Czytaj też: Koronawirus. Polacy pracujący w Niemczech w coraz trudniejszej sytuacji. "Musimy wyjeżdżać z kraju"
Dodaje, że w podobnej sytuacji jest wielu lekarzy czy pielęgniarek, które nie mogą pracować po polskiej stronie. Polskie samorządy organizują nawet specjalne darmowe mieszkania dla medyków, by mogli tymczasowo zamieszkać po polskiej stronie. - U mnie to jednak nie wchodzi w grę, bo oznaczałoby to zostawienie samej mojej ciężarnej żony - dodaje.
- Medycy to nie są roboty, my również potrzebujemy naszych bliskich - mówi.
- Wybór między przetrwaniem kolejnego miesiąca, a kontaktem z bliskimi jest wyborem strasznym, niezgodnym z duchem Unii Europejskiej. I przede wszystkim jest wyborem, który jest zupełnie niepotrzebny i możliwy do uniknięcia, biorąc pod uwagę sposób, w jaki poradziła sobie z problemem większość krajów Unii - uważa medyk. Podkreśla, że większość krajów Wspólnoty pozwoliła na wyłączenie ruchu transgranicznego z obowiązku kwarantanny.
Rząd "rozumie sytuację", ale konkretów nie podaje
W piątek na przejściach granicznych protestowały setki Polaków. Domagali się "wpuszczenia ich do domów i do pracy".
Co na to polskie władze? Centrum Informacyjne Rządu wydało komunikat. "Rząd rozumie sytuację mieszkańców terenów przygranicznych. W związku z tym na początku tygodnia Rządowy Zespół Zarządzania Kryzysowego zajmie się tym tematem" - czytamy w nim. Do biura prasowego kancelarii premiera skierowaliśmy pytanie, kiedy można się spodziewać konkretów w tej sprawie. Odpowiedzi jednak na razie nie uzyskaliśmy.
W zgorzeleckim starostwie powiatowym próbowaliśmy się z kolei dowiedzieć, ilu medyków i pielęgniarek jest w takiej sytuacji, jak pan Marek. - Niestety, nie posiadamy takich informacji - usłyszeliśmy tylko.
Szacuje się, że nawet kilkadziesiąt tysięcy osób codziennie dojeżdża do pracy z Polski do Niemiec i z Niemiec do Polski. - Tylko w naszym województwie 6,5 tys. osób przekracza codziennie granice. Jednak nie daje to całego obrazu. Bo część osób jest na przykład w Niemczech cały tydzień i zjeżdża do domów na koniec tygodnia - słyszymy w biurze prasowym wojewody lubuskiego.
Do polskich władz apelują w tej sprawie już nawet niemieccy politycy. "Moim zdaniem osoby dojeżdżające do pracy powinny mieć możliwość dotarcia do swojego miejsca zatrudnienia po drugiej stronie granicy" - napisał do polskiego MSWiA Dietmar Woidke, premier Brandenburgii.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie