W około 30 proc. potwierdzonych przypadkach zachorowań miejscem zakażenia koronawirusa był szpital lub przychodnia. Liczba zakażonych lekarzy, ratowników i pielęgniarek przekroczyła 460 osób, a ponad 4,5 tysiąca z nich przebywa na kwarantannie po kontakcie z osobą zakażoną. Statystyki te szybko się jednak dezaktualizują. Liczba białego personelu zakażonego COVID-19 z dnia na dzień rośnie.
28 marca br. wiceminister zdrowia Józefa Szczurek-Żelazko w liście adresowanym do lekarzy zaapelowała, aby nie świadczyli pracy w innych placówkach medycznych, jeśli mieli styczność z pacjentami zakażonymi COVID-19. Teraz ministerstwo zdrowia już nie prosi, ale zakazuje pracy w kilku miejscach, jeśli grozi to rozprzestrzenieniem się wirusa.
Zależy od dyrektora
O planach wprowadzenia takiego zakazu poinformował w ubiegłym tygodniu wiceminister zdrowia, Janusz Cieszyński. Projekt rozporządzenia w tej sprawie mamy poznać w czwartek.
Wynika z niego, że decyzję o tym, kto zostanie objęty zakazem pracy poza daną placówką medyczną, będzie podejmował jej dyrektor. Określi on, którzy pracownicy lub grupy zawodowe będą zobowiązane do pracy w tym jednym miejscu.
Regulacją zostaną objęte osoby pracujące z chorymi na COVID-19, nieważne czy w szpitalu zakaźnym, jednoimiennym, czy innej placówce medycznej. Ważne jest potwierdzone zakażenie u pacjenta.
W zamian za utracone dochody, pracownicy ci otrzymają maksymalnie do 10 tysięcy złotych brutto. W skład tej kwoty wejdzie dodatek w wysokości 50 proc. wynagrodzenia zasadniczego oraz rekompensata 80 proc. utraconych dochodów na podstawie oświadczenia złożonego do szpitala lub przychodni.
Pieniądze będą pochodziły z budżetu, ich wypłata nastąpi na wniosek dyrektora placówki. Co ważne, rozporządzeniem nie zostaną objęte domy pomocy społecznej. Placówki te nie podlegają ministerstwu zdrowia. Jako pierwszy, informacje o 10 tys. zł dla lekarzy, podał serwis cowzdrowiu.pl.
Będzie bardzo ciężko
Mariola Łodzińska, wiceprezes Naczelnej Izby Pielęgniarskiej obawia się, że nowe wytyczne spowodują potężne problemy z obsadą placówek medycznych. Jak wynika z danych NIP, na 268 tysięcy pracujących obecnie pielęgniarek i położnych, blisko 70 tysięcy pracuje więcej niż w jednym miejscu zatrudnienia, natomiast 31 tysięcy prowadzi działalność gospodarczą i też jest mobilna. - Co stanie się z pacjentami w tych miejscach, gdzie z powodu ograniczeń w pracy zabraknie pielęgniarek? - pyta Mariola Łodzińska.
Podobne obawy ma Rafał Hołubicki z Naczelnej Izby Lekarskiej. Przypomina, że i bez wprowadzania obostrzeń na rynku brakuje ok. 50 tys. lekarzy. - Mamy 139 tysięcy czynnych lekarzy. W przeliczeniu na tysiąc mieszkańców to jeden z najgorszych wyników w Unii Europejskiej. Jeśli teraz jeszcze zakażemy lekarzom pracy w innych miejscach, może być katastrofa - mówi wprost rzecznik prasowy NIL.
Samorząd lekarski już 28 marca br. określił swoje stanowisko wobec zakazu wykonywania pracy poza jednym miejscem zatrudnienia. "Sprzeciwiamy się temu uregulowaniu, ponieważ jego wejście w życie nieuchronnie doprowadzi do pozbawienia innych pacjentów dostępu do możliwości uzyskania należnych im świadczeń opieki zdrowotnej. Projektowany przepis będzie powodował istotne braki lekarzy w innych placówkach ochrony zdrowia, a nawet konieczność zaprzestania udzielania przez nie świadczeń zdrowotnych" - czytamy w piśmie podpisanym przez prezesa NIL, Andrzeja Matyję.
Pożyteczny pomysł
Szpitale już zgłaszają, że nie mogą świadczyć usług, bo zabrakło im wykwalifikowanego personelu.
Jak informuje radca prawny Katarzyna Fortak-Karasińska, partner w kancelarii Fortak& Karasiński, zgłosił się do niej szpital z województwa łódzkiego, w którym wstrzymano planowe zabiegi, bo lekarz je wykonujący został skierowany nakazem pracy przez wojewodę do pracy w innym, zakaźnym szpitalu. - Szpital ten musiał udzielić lekarzowi urlopu bezpłatnego. Placówka, w której pracował, ma kontrakt z NFZ na świadczenie specjalistycznych usług i teraz jest poważny problem, jak wywiązać się z umowy – mówi prawnik.
Katarzyna Fortak-Karasińska przyznaje, że rozporządzenie jest potrzebne i pożyteczne. Przykładowo, dyrektorzy szpitali i oddziałów onkologicznych, by chronić przed zakażeniem ciężko chorych pacjentów, próbowali ograniczać pracę swoich lekarzy w innych placówkach, wydając w tym zakresie stosowne zarządzenia wewnętrzne lub podpisując z nimi umowy o zakazie konkurencji.
Resort zdrowia zdaje sobie sprawę z trudniej sytuacji w lecznictwie. Rozważana jest opcja np. migracji pomiędzy placówkami lekarzy z podstawowej opieki medycznej, którzy w dużej mierze świadczą dziś wyłącznie usługi zdalnie w ramach telemedycyny.