Polska bardzo potrzebuje większej kadry w ochronie zdrowia. Brakuje nam specjalistów, jak i lekarzy podstawowej opieki, pielęgniarek, a także położnych. Po wykrzyczanych kilka lat temu z sejmowych ław hasłach "niech jadą", rząd zapowiedział, że ściągnie do kraju medyków ze Wschodu.
Trzeba było czterech lat, by zrealizować ten plan i w uproszczonym trybie umożliwić pracę lekarzom spoza Unii Europejskiej. Efekt? Do maja 2021 udało się ściągnąć 170 medyków spoza Wspólnoty, z czego tylko 27 samodzielnych specjalistów, o czym więcej przeczytasz w poprzednich naszych publikacjach.
Oczywiście lekarzy pochodzących zza granicy pracuje w Polsce znacznie więcej. Część przyjechała tu na studia medyczne i już została w kraju, część to imigranci z różnych części globu.
Kto nas leczy?
Poprosiliśmy Naczelną Izbę Lekarską o dane dotyczące lekarzy-obcokrajowców pracujących w Polsce, aby sprawdzić, kto właściwie oprócz naszych rodaków leczy polskich pacjentów i jak liczną stanowią grupę.
Z danych NIL z początku maja wynika, że tych lekarzy jest w sumie niemal 1,7 tys. Wśród nich zaledwie co czwarty to obywatel Unii.
Na 321 lekarzy, aż 84 to Niemcy, którzy stanowią również trzecią najliczniejszą grupę obcokrajowców zatrudnionych w polskich placówkach medycznych ogółem.
Ze Wspólnoty przyjechało leczyć naszych pacjentów także 45 Litwinów, 33 Czechów czy 30 Szwedów.
Głównie Ukraińcy i Białorusini
Najliczniejszą grupę medyków stanowią jednak lekarze spoza Unii Europejskiej. Zarejestrowanych jest ich dokładnie 1378.
Skąd pochodzą? W przeważającej liczbie z Ukrainy - 616 oraz Białorusi - 335. W trzeciej kolejności wśród lekarzy spoza UE w Polsce są Rosjanie - 61. Dość liczni są też Amerykanie - 42.
Z kolei statystycznie w gabinecie lekarskim, czy na oddziale szpitalnym równie często można spotkać Syryjczyka, co wcześniej wspomnianego Czecha.
Nie brakuje też medyków z najbardziej odległych krajów świata, jak choćby: Mauritius, Sri Lanka, Tanzania, Ruanda, a nawet Nepal. Polaków leczą też Nigeryjczycy, Irańczycy, Irakijczycy czy Mongołowie.
W statystyce ujęci zostali też medycy oznaczeni jako pochodzący z niewiadomego kraju spoza UE oraz jeden lekarz posiadający status uchodźcy. Choć z pewnością niemałą liczbę uciekających przed wojną można by znaleźć również wśród leczących w Polsce Palestyńczyków, Afgańczyków czy Syryjczyków.
Eksodus polskich medyków
A co z polskimi medykami? Część z nich, zgodnie z sugestią sprzed lat, również szuka dla siebie lepszego miejsca. Każdego roku kilkuset lekarzy pobiera z OIL specjalny dokument pozwalający lekarzom i lekarzom dentystom ubiegać się o pracę na terenie całej Unii Europejskiej.
Tylko w pierwszym kwartale tego roku Okręgowe Izby Lekarskie wydały 200 takich zaświadczeń. To daje pojęcie, jak wielu medyków rozważa wyjazd z kraju. Kraju, który wciąż pozostaje w ognie członków UE w przeliczeniu liczby lekarzy przypadających na tysiąc mieszkańców.
Sytuacji nie poprawiają działania rządu, który nowymi stawkami minimalnymi pogłębił frustrację białego personelu. Ten od ponad roku ze wszystkich sił walczy z pandemią koronawirusa.
W dowód uznania najbardziej doświadczeni lekarze specjaliści otrzymają 19 zł brutto do obecnej pensji minimalnej na poziomie 6750 zł brutto.
Jak wskazuje Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy, kwoty te przekładają się również na wycenę usług medycznych w kraju. Ile otrzyma lekarz za swoją pracę na podstawie umowy o pracę w szpitalu publicznym? 9 zł na rękę za pacjenta i 90 zł za nawet najbardziej skomplikowaną, wielogodzinną operację.