Ministerstwo Zdrowia podało w środę, że badania potwierdziły 53 420 nowych przypadków koronawirusa. W czwartek jest ich już 57 659. Zmarły 262 osoby z COVID-19. Jak przyznał rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz, pandemia w Polsce nabiera tempa. Prognozy mówią, że w najbliższych dniach liczba zakażeń nawet powyżej 60 tys.
To jednak nie jest szczyt zakażeń. Sytuacja jest znaczenie bardziej poważna. Już naukowcy z zespołu covidowego Uniwersytetu Warszawskiego, który dane przywołał portal RMF24, wskazywali na ponad 2 mln Polaków, którzy znajdą się w kwarantannie i 100 tys. zakażonych.
I choć skala już wydaje się ogromna, to badania modelowe międzynarodowego interdyscyplinarnego zespołu naukowców zajmujących się modelowaniem epidemii COVID-19 MOCOS wskazują na znacznie poważniejsze skutki pandemii.
Według ich przewidywań, w okolicach 10 lutego będziemy mieli szczyt piątej fali. Wówczas średnia liczba dobowych zakażeń sięgnie 130 tys. W czarnym scenariuszu może być ich jeszcze wiecej - nawet 163 tys.
Przypomnijmy, że pod koniec roku minister Niedzielski podkreślał, że utrzymujący się przez dłuży czas poziom 35-40 tys. zakażeń dziennie jest krytyczny dla wydolności systemu opieki w Polsce.
Problemem jest zarówno drastycznie kurcząca się liczba wolnych łóżek w szpitalach, dostępnych respiratorów, ale również karetek i samych lekarzy. Wiąże się to nie tylko z permanentnym kryzysem w opiece zdrowotnej, o którym pisaliśmy wielokrotnie w money.pl, ale także z zachorowaniami wśród medyków.
Bezobjawowi w pracy?
O powadze sytuacji świadczy również fakt, że już kierowane są pytania do resortu zdrowia o możliwość pracy zakażonych medyków. Zdaniem wojewody małopolskiego Łukasza Kmity, umożliwiłoby to przechodzącym zakażenie bezobjawowo pracę na oddziałach covidowych - w przypadku braków kadrowych.
- Mam świadomość, że jest to pomysł kontrowersyjny - przyznał Kmita. - Ale dochodzą do nas sygnały - i zwracają na to uwagę też dyrektorzy szpitali - że przy tak dużej zakaźności może dojść do (sytuacji) braku personelu medycznego, który opiekowałby się osobami z COVID-19- uzasadnił.
W rozmowie z PAP wojewoda doprecyzował, że takie rozwiązanie byłoby korzystne, gdyby dzienna liczba zakażeń w kraju sięgała 150 tys. przypadków, a zakażona byłaby połowa personelu szpitalnego.
To już się dzieje
Do sytuacji, w której nie ma komu leczyć, już dochodzi. Tylko w Małopolsce miało to miejsce już w Podhalańskim Szpitalu Specjalistycznym im. Jana Pawła II w Nowym Targu, który w środę poinformował, że z powodu zakażeń wśród personelu czasowo wstrzymane zostały przyjęcia na oddział pediatryczny.
W zamieszczonej na stronie internetowej informacji placówka wskazała, że na tym oddziale COVID-19 zarazili się wszyscy lekarze, poza jedną osobą; infekcja pojawiła się też wśród pielęgniarek.