Przypomnijmy: "tysiąc plus" to pomysł wiceministra rozwoju Andrzeja Guta-Mostowego i to on jest za jego realizację odpowiedzialny. Pojawił się on w kampanii wyborczej polityka wiele miesięcy przed kryzysem wywołanym Covid-19. Początkowo miał być on skierowany jedynie do ludzi najuboższych, których nigdy nie było stać na wypoczynek czy podróże po kraju. Wartość bonów miała wynosić wówczas 500 zł i miały one wspomóc tylko wybrane regiony Polski,które są "mniej atrakcyjne" turystycznie.
Według pierwotnych założeń bony można było zrealizować tylko poza sezonem wysokim (czyli poza wakacjami, feriami zimowymi). O pomyśle zrobiło się głośno kilka tygodni temu, kiedy to w Radio Maryja poinformowała o nim wicepremier Jadwiga Emilewicz. Potem pytana o to przez inne media nabrała wody w usta. Projekt nie jest bowiem jeszcze gotowy.
Obecnie w resorcie rozwoju trwają intensywne konsultacje społeczne oraz rozmowy z ministerstwem finansów odnośnie kosztów całego przedsięwzięcia. Nie ma nawet założeń do ustawy. Nic nie jest przesądzone.
CZYTAJ WIĘCEJ: Bony na wycieczki
Jak nieoficjalnie dowiedzieliśmy się w kręgach rządowych, najwcześniej konkrety poznamy w drugiej połowie roku, a w życie nowe przepisy wejdą najprawdopodobniej dopiero w 2021 r. Nie wiadomo, czy pieniądze będą przyznawane na całą rodzinę, czy też indywidualnie, każdemu osobno. Wiceminister Andrzej Gut-Mostowy zapowiada jednak, że będzie to wieloletnie wsparcie dla polskiej turystyki, podobne do programu 500+.
Skupiająca 500 podmiotów turystycznych (biura podróży, przewodników i pilotów, hotele i firmy transportowe) Turystyczna Organizacja Otwarta (TOO), na czele której stoi Alina Dybaś - Grabowska wysłała we wtorek do wicepremier Jadwigi Emilewicz list otwarty. Postuluje w nim, by program "tysiąc plus" dotyczący dystrybucji bonów turystycznych, objął wszystkich dorosłych Polaków oraz podmioty świadczące turystykę zagraniczną.
Przedstawiciele TOO obawiają się, że rząd stworzy ustawą nowe, niepotrzebne podziały w społeczeństwie oraz wewnątrz samej branży, dzieląc ludzi na lepszych i gorszych.
"Istotnym problemem może być kierowanie bonów do konkretnych grup społecznych, co spowoduje wzrost niepokojów i kolejne podziały wśród ich beneficjentów oraz tych, którzy zostaną pominięci. W chwili obecnej gospodarce nie będą służyły wewnętrzne spory i niedomówienia" - napisała w liście Alina Dybaś - Grabowska.
Założenia są krzywdzące
- Proponujemy, by bon otrzymali nie tylko najbiedniejsi, ale wszyscy dorośli Polacy, a ich dystrybucja odbyła się po numerze PESEL - mówi nam Alina Dybaś - Grabowska i dodaje: - Ludzie ubodzy nie są w stanie rozkręcić gospodarki, bo nie mają na to środków. Państwo dopłaci im do wypoczynku te tysiąc złotych i na tym się skończy. Jeśli bon trafi do wszystkich dorosłych Polaków, również tych zamożniejszych, to będzie on stanowił dofinansowanie do ich droższej, np. zagranicznej wycieczki i z tego państwo dostanie już zwrot w postaci podatków. To czysta ekonomia! - przekonuje nasza rozmówczyni.
Według prezes TOO wykluczenie z programu podmiotów świadczących usługi na rynkach zagranicznych (biura podróży, pilotów, firmy transportowe) jest krzywdzące i krótkowzroczne.
Jedno z założeń do projektu ustawy ma ograniczyć miejsce realizacji bonu do obiektów noclegowych jedynie na terenie Polski. - Wszyscy, którzy są zarejestrowani w Polsce i tu płacą podatki nie powinni być pomijani. Pomoc powinna być skierowana do wszystkich grup działających w turystyce, które zostały dotknięte katastrofą jaką jest pandemia Covid 19 - podkreśla Dybaś - Grabowska.
Również inni touroperatorzy przyłączają się do tego apelu. - Wpompowanie kilkudziesięciu miliardów złotych tylko w polską turystykę spowoduje wzrost inflacji i podniesienie cen na usługi krajowe o ok. 60 proc. To z kolei spowoduje ucieczkę turystów za granicę do tańszych ofert - mówi właściciel jednego z biur podróży z ofertami zagranicznymi.
Pole do nadużyć?
TOO zwraca też uwagę, że pomysł drukowania bonów jest kosztochłonny i ryzykowny, gdyż „fizyczna postać bonu rodzi zagrożenie pojawiania się handlu takimi bonami, co zatem idzie oszukiwanie państwa polskiego oraz zmniejszenie efektywności całego projektu”.
W grę nie wchodzi też gotówka (tak jak jest przy 500+) ani też karty kredytowe (na wzór bankowych), których wyprodukowanie i dystrybucja byłyby bardzo kosztowne. Biura podróży proponują, by państwo zwracało im środki za realizację bonu przelewem na specjalne konto bankowe, lub by mogli odpisać poniesiony koszt od podatku.
Robert Andrzejczyk, prezes Polskiej Organizacji Turystycznej, który uczestniczy w pracach nad projektem, zapewnia, że uwagi branży zostaną przeanalizowane.
No może poza postulatem, by program objął też turystykę zagraniczną. Pieniądze mają zostać w kraju - to często podkreślał były samorządowiec i właściciel hotelu, a dziś wiceminister Gut-Mostowy.
Programy wspierające narodową turystykę działają m.in. we Francji ( korzysta z nich 4,65 mln turystów), Rumunii i na Węgrzech. Również w Hiszpanii w latach 2009-2011 rząd zainwestował w pomoc turystyce blisko 5,28 mln euro. Dzięki temu wsparciu wypracowano 24,2 mln euro nadwyżki w bieżącym bilansie płatniczym.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl