W czwartek Adrian Zandberg, lider partii Razem, na antenie Radiowej Jedynki skrytykował niedawne plany ogłoszone przez resort finansów.
Ministerstwo finansów chce w 2025 dać budżetówce 4 proc. podwyżki. To jest kpina z ludzi. Po latach pisowskiego głodzenia miała być trwała zmiana, a jest biedowanie - powiedział Zanberg.
"Jak to jest, że nie ma pieniędzy dla pracowników, ale rząd ma na prezent dla zamożnych przedsiębiorców i będzie teraz pokrywać ich składki z budżetu?" - dodał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Adrian Zandberg: Nie będę gryźć się w język
Lider Razem stwierdził, że jeśli rząd faworyzuje bogatych kosztem biednych, to lewica powinna zdecydowanie zareagować. "Nie będę się już gryźć w język. Ani udawać, że coś się załatwi drogą gabinetowych rozmów. Nic się po prostu nie wydarzy, jak nie walniemy pięścią w stół" - podkreślił.
Zanberg zwrócił uwagę, że minęło pół roku od powstania nowego rządu, a ważne dla lewicowych wyborców sprawy nadal nie zostały rozwiązane. Wymienił tu m.in. brak mieszkań na wynajem, pomysł dopłat dla deweloperów, a także niezrealizowaną obietnicę wprowadzenia związków partnerskich.
Polityk przypomniał, że jego partia nie weszła do rządu, ponieważ w trakcie negocjacji koalicyjnych liberałowie sprzeciwiali się lewicowym postulatom. "Teraz widać efekty takiej umowy koalicyjnej, która niczego nie gwarantuje" - ocenił. Zandbergwyraził też zrozumienie dla frustracji Polaków związanej z wysokimi rachunkami za ogrzewanie i gaz. Jak stwierdził, Razem chciało m.in. zwiększyć bon energetyczny, ale poprawka partii została odrzucona przez KO i Trzecią Drogę.
Lider Razem zadeklarował, że jego partia będzie popierać rząd w kwestiach europejskich i sensownych pomysłach, ale jednocześnie nie zawaha się krytykować tego co uzna za szkodliwe. Zanberg podkreślił, że nie będzie decydować za Nową Lewicę w sprawie jej obecności w rządzie. "Każda partia wie, co jest dla niej ważne, i podejmuje decyzje na własną odpowiedzialność" - podsumował.
Ministerstwo Pracy chce wyższych podwyżek
Nie ma pewności, czy sfera budżetowa dostanie podwyżki na poziomie 4-5 proc., czy wyższe. W czwartek serwis money.pl poinformował, że minister rodziny i pracy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk proponuje, aby w 2025 roku pensje w budżetówce wzrosły o 7,8 proc. To prawie dwukrotnie więcej niż sugeruje resort finansów. Dziemianowicz-Bąk chce, aby podwyżki w sferze budżetowej procentowo odpowiadały wzrostowi płacy minimalnej. Jej propozycja ma być efektem wsłuchiwania się w postulaty związków zawodowych, choć nadal jest o połowę niższa od ich oczekiwań.
Minister finansów Andrzej Domański proponuje natomiast podwyżkę płac w budżetówce o 4,1 proc., czyli tyle ile wynosi prognozowana na przyszły rok inflacja.