Zgodnie z zapowiedziami ministra rozwoju Krzysztofa Paszyka z PSL jeszcze w sierpniu gotowy ma być ostateczny projekt ustawy ws. kredytu mieszkaniowego "naStart", który jeszcze do niedawna był znany pod nazwą "kredyt 0 proc.). Pierwszy koalicyjny stress-test projekt przejdzie 28 sierpnia, gdy zbierze się Komitet Ekonomiczny Rady Ministrów. To ważne gremium, złożone z przedstawicieli resortów gospodarczych oraz przedstawicieli Kancelarii Premiera, któremu szefuje minister finansów Andrzej Domański.
Szefowa resortu funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz spodziewa się, że jednym z głównych tematów tego posiedzenia będzie szeroko pojęta polityka mieszkaniowa państwa. Konkretnie chodzi o trzy projekty ustaw, które na KERM ma przedstawić minister Paszyk - projekt o wspomnianym już kredycie "naStart", nowelizacja ustawy o społecznych formach rozwoju mieszkalnictwa oraz projekt dotyczący zwiększania podaży gruntów pod budownictwo mieszkaniowe.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- KERM to nie są wszystkie ministerstwa, tylko te odpowiedzialne za obszar gospodarki i rozwoju. Trzeba usiąść w tym gronie i wypracować wspólne stanowisko. Wspólne stanowisko i decyzja rządu są konieczne, by te polityki realizować w przyszłym roku, a więc musi to znaleźć odzwierciedlenie w przyszłorocznym budżecie. To strategicznie ważna rzecz dla Polski - przekonuje w rozmowie z money.pl Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz.
Także w resorcie rozwoju słyszymy oczekiwania, że temat wreszcie należy rozstrzygnąć. - Wszyscy są już trochę tym zmęczeni, dlatego liczymy na jakieś decyzje - twierdzi jeden z naszych rozmówców.
Polska 2050 zaostrza przekaz
Na razie jednak do kompromisu daleko, a wręcz w ostatnim czasie Polska 2050 zaostrzyła przekaz w tej sprawie. Partia Hołowni mówi stanowcze "nie" dla "kredytu 0 proc.", chce dopuścić w ramach taniego budownictwa dojście do własności po pełnej cenie komercyjnej, na określonych warunkach i po dłuższym okresie wynajmowania, a także domaga się przeznaczenia na społeczne budownictwo mieszkaniowe kwoty 50 mld zł do 2030 roku.
Do pierwszych dwóch postulatów negatywnie nastawiony jest resort rozwoju, z kolei trzeci postulat jest odbierany jako próba podpięcia się pod to, nad czym w resorcie już trwają prace (projekt MRiT o społecznych formach rozwoju mieszkalnictwa zakłada, że pomiędzy 2024 r. a 2030 r. z budżetu wydane zostanie 48 mld zł, przede wszystkim na wspieranie projektów budownictwa społecznego oraz remonty mieszkań komunalnych znajdujących się dziś w zasobach gmin, ale niewykorzystywanych ze względu na stan techniczny).
Niewykluczone więc, że najbliższy KERM nie przyniesie rozstrzygnięcia, a wręcz pogłębi różnice między koalicjantami. - Wtedy być może dyskusję i ewentualne decyzje trzeba będzie przenieść na posiedzenie rządu - ocenia nasz rozmówca z kręgów rządowych.
Co z limitem cenowym
Zarzutem często formułowanym w konsultacjach wobec pomysłów Ministerstwa Rozwoju i Technologii jest także to, że tego typu programy dopłat do kredytów powodują wzrost cen mieszkań. Pokazał to przykład "Bezpiecznego Kredytu 2 proc.", wdrażanego przez rząd Prawa i Sprawiedliwości. Stąd też pojawiający się postulat wprowadzenia limitu ceny od metra kwadratowego mieszkania objętego programem.
- Jesteśmy otwarci, jeśli ktoś podnosi taką propozycję. To jest propozycja do dyskusji, my nie jesteśmy temu przeciwni. Każde rozwiązanie, które pomoże wprowadzić w szerokim wachlarzu wszystkie instrumenty, które przygotowaliśmy, jest dla nas rozwiązaniem dobrym - zapewniał w ubiegłym tygodniu wiceminister rozwoju Jacek Tomczak w programie "Tłit" podczas rozmowy z Michałem Wróblewskim z Wirtualnej Polski. Jeszcze wcześniej poprzedni minister rozwoju w rządzie Donalda Tuska, Krzysztof Hetman, mówił o tym, że resort "bardzo poważnie rozważa" wprowadzenie limitu.
Tyle że znów - nie będzie na to zgody Polski 2050.
Limity pachną komunizmem. Nie można regulować cen wszystkiego, polityka publiczna powinna służyć dostępności mieszkań, a nie generować problem, który potem trzeba rozwiązać ręczną regulacją ceny - komentuje Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz.
Mimo tak ostrych słów minister funduszy, sprawa limitu ceny za metr kwadratowy raczej nie stanie się kolejnym punktem zapalnym między obu resortami. To prędzej nieco desperacka próba przełamania oporu koalicjantów przez MRiT, który sam ma wątpliwości co do wprowadzania limitu cenowego. Powód, jak słyszymy, jest prosty - jeśli ustalimy limit na poziomie kwoty X, wówczas tańsze mieszkania zdrożeją i zbliżą się do tego limitu, a droższe wypadną z oferty dla osób objętych dopłatami do kredytów. W ten sposób zresztą MRiT krytykował pomysł dotyczący limitu cenowego.
"Wprowadzenie takiego mechanizmu ogranicza zasób nieruchomości dostępnych do zakupu w ramach programu. Tym samym dla tej samej liczby uprawnionych do skorzystania z preferencyjnego kredytu pozostaje do zakupu mniejsza liczba mieszkań. Sprzyja to podnoszeniu cen za tańsze mieszkania do poziomu limitu. Dodatkowo trzeba także wskazać, że w zależności od regionu kraju ceny kształtują się na różnych poziomach" - wynika z odpowiedzi MRiT na jedną z uwag.
Co ciekawe, na wprowadzenie limitu cenowego rząd zdecydował się w ramach innego programu - "Aktywny Rodzic" (babciowe). Aby zapobiec sytuacji, w której podmioty prowadzące żłobki podwyższą opłaty, wiedząc, że rodzice właśnie dostali nowe świadczenie (1500 zł) rząd wprowadził górny limit 2200 zł, jeżeli chodzi o wysokość opłat ponoszoną przez rodziców, powyżej której dany żłobek nie będzie kwalifikował się do otrzymywania świadczenia.
Limit ten będzie corocznie waloryzowany tak, aby nadążać za zmianami cen. Jak widać, przy wprowadzaniu podobnego limitu cenowego tu takich kontrowersji nie było, jednak w resorcie funduszy słyszymy, że "Aktywny Rodzic" i kredyt "naStart" to dwa zupełnie różne programy, których nie należy pod tym kątem porównywać.
"Przy kredycie 0 proc. stoi już tylko Paszyk"
W MRiT słyszymy, że decyzje o ewentualnych korektach w projekcie, mających wyjść naprzeciw oczekiwaniom koalicjantów, jeszcze nie zapadły. - Analizujemy różne rozwiązania, pytanie, czy nawet jeśli je zaproponujemy, to czy kogokolwiek to zadowoli - wzrusza ramionami nasz rozmówca.
I rzeczywiście może być z tym problem. - Przy "kredycie 0 proc." stoi już tylko Paszyk. I to chyba dlatego, że go odpowiednio nie zbriefowali, gdy przejmował resort, a trzeba było wyjść z jakimś konkretem - ocenia ważny polityk Lewicy. Nawet premier Donald Tusk, pytany kilka dni temu o decyzję w sprawie dopłat do kredytów, lekko zdystansował się od sprawy. - Nie będziemy się kłócili, tylko poszukamy najlepszego, optymalnego rozwiązania, jeśli chodzi o kredyty mieszkaniowe i generalnie budownictwo - stwierdził Tusk.
Zgodnie z założeniami MRiT program dopłat do kredytów mieszkaniowych miałby ruszyć od przyszłego roku i kosztować ponad 1,15 mld zł, a w perspektywie 10 lat ma być to łącznie prawie 19,4 mld zł.
Tomasz Żółciak, dziennikarz money.pl