Gdy Paweł Cieżniak został wezwany do kadrowej, nie spodziewał się, co go czeka. Dostał wypowiedzenie. Był w szoku. Poczta zwolniła go za aktywność na facebookowej grupie mieszkańców rejonu, który obsługiwał. - Zdarza się, że listonosz jest zwalniany po skargach od klientów, ale żeby powodem zwolnienia były wpisy w internecie? - dziwi się pan Paweł.
Zgubna grupa zamknięta
W czasie świąt wielkanocnych listonosz na zamkniętej grupie mieszkańców podszczecińskiego Mierzyna (niewiele ponad 3 tysiące członków) umieścił zdjęcie krążące w sieci. Przedstawia ono wielkanocny koszyk wypełniony makaronem, papierem toaletowym, lateksowymi rękawiczkami. Były święta, restrykcyjne obostrzenia, a Polacy gromadzili zapasy.
Pan Paweł uznał zdjęcie za zabawne. Obrazek podpisał: "Zdrowych Świąt życzy Poczta Polska". Podpis, jak ma to w zwyczaju, opatrzył emotikonami - płaczącymi ze śmiechu twarzami.
Tego wpisu dotyczy pierwszy zarzut poczty. W wypowiedzeniu napisano, że podpis jest prześmiewczy, bo zawiera emotikony. Szefom Cieżniaka nie spodobało się też to, że odpowiadał mieszkańcom rejonu na pytania dotyczące funkcjonowania urzędu. Zdaniem poczty listonosz zdradził tajemnice firmy - to drugi zarzut.
Jak poczta dowiedziała się o aktywności listonosza na zamkniętej grupie? Pan Paweł uważa, że "cynk" musiał dać któryś z forumowiczów. Nie będzie dociekał, kto to zrobił. Ważniejsze jest dla niego oczyszczenie swojego imienia.
Listonosz z powołania
Pawel Cieżniak pracę listonosza cenił. Mówi o sobie, że jest wesoły, lubi kontakt z ludźmi. Nie potrafi usiedzieć w miejscu. Dwukrotnie brał udział w organizowanych przez pocztę olimpiadach dla listonoszy. Do dziś ma dyplomy uznania.
Listonoszem został w styczniu 2016 roku. Był jednym z sześciu pracowników obsługujących Mierzyn. - Może się wydawać, że pięć lat to niewiele, ale w moim rejonie mam najdłuższy staż - mówi.
Wśród przełożonych musiał mieć dobrą opinię, bo zajmował się szkoleniem nowych pracowników. Z dumą mówi, że trzy z wyszkolonych przez niego listonoszek wciąż roznoszą listy.
Chciał poprawić wizerunek Poczty
Pan Paweł dołączył do zamkniętej facebookowej grupy mieszkańców Mierzyna dwa lata temu.
- Chciałem mieć lepszy kontakt z adresatami i pomagać im w kontaktach z pocztą - tłumaczy. To dlatego informował, gdy któregoś z listonoszy dopadła choroba albo wyjechał na urlop. Tłumaczył, jak to jest z awizem pozostawionym w skrzynce. Zachęcał do płacenia rachunków przez internet.
Jest i post bardziej prywatny. 14 marca pan Paweł dodaje zdjęcie swojego psa i prosi mieszkańców Mierzyna, by pochwalili się swoimi pupilami. Pod postem ponad 170 komentarzy.
- Wszystko to robiłem w dobrej wierze. Chciałem ocieplić wizerunek firmy. Nie miałem pojęcia, że mówiąc o tym, że listonosz z tej czy tamtej ulicy jest chory, zdradzam tajemnicę firmy - tłumaczy.
Post pełen żalu
Przyznaje jednak, że napisał jeden post, który pracodawca mógł odebrać jako godzący w dobre imię firmy.
Na początku epidemii koronawirusa na grupie poinformował, że listonosze pracują bez żadnych środków ochronnych. Forumowicze zaczęli komentować, że oni mu te środki dadzą. Odpowiadał, że to leży w gestii pracodawcy.
Usunął post po dwóch dniach. - Gdy go pisałem, byłem rozżalony. Skasowałem wpis, bo było mi wstyd, że to adresaci chcą dać mi środki ochrony, a nie pracodawca - tłumaczy.
Teraz zastanawia się, czy to właśnie przez ten post został zwolniony. Jeżeli tak, to wszystko jest gotów powtórzyć przed sądem, bo pisał prawdę.
Tego, co konkretnie z jego aktywności na zamkniętej grupie nie spodobało się pracodawcom, nie wie. Może tylko się domyślać. Do wypowiedzenia nie zostały dołączone dowody, potwierdzające zarzuty.
Zresztą wypowiedzenie w ogóle nie jest napisane zbyt starannie. Oprócz braku załączników, dziwi również sposób, w jaki tytułowany jest Paweł Cieżniak. Kilkukrotnie nazwany jest “panią”, tak zresztą zaadresowano wypowiedzenie: “Pani Paweł Cieżniak”.
Po sprawiedliwość do sądu
Listonosz uważa, że zwolnienie go było pochopne. Zwraca uwagę, że wcześniej nie miał żadnej rozmowy dyscyplinującej ani nagany. - Sumiennie wykonywałem swoje obowiązki, zawsze można było na mnie liczyć, a wyrzucili mnie z pracy za wpisy w internecie - mówi.
Z wypowiedzenia pana Pawła: "Takie zachowanie wykracza poza granice dopuszczalnej krytyki i nie powinno mieć miejsca. Takim zachowaniem naruszył Pan obowiązki pracownicze polegające na dbaniu o dobro zakładu pracy i zachowaniu w tajemnicy informacji, których ujawnienie mogłoby narazić pracodawcę na szkodę (obowiązek lojalności, nienaruszania interesu pracodawcy)".
Listonosz będzie teraz walczył w sądzie pracy. Jest dobrej myśli. - Moja pani adwokat mówi, że pracodawca nie może pisać o jakichś zarzutach i nie przedstawiać nic na ich potwierdzenie - mówi.
Chciałby wrócić do pracy, ale walczy też o odszkodowanie. Teraz jest na trzymiesięcznym wypowiedzeniu, ale jeżeli nie znajdzie w tym czasie nowego zajęcia, zostanie bez pieniędzy. Najbardziej jednak zależy mu na oczyszczeniu swojego dobrego imienia
Powszechna praktyka zwolnień?
Szefostwo lokalnych struktur Związku Zawodowego Pracowników Poczty Polskiej przyznaje, że sprawę zna pobieżnie z internetu. Zastrzega, że gdyby Cieżniak przyszedł do ich związku ze swoją sprawą, spróbowaliby mu pomóc. Mimo że pan Paweł związkowcem nie jest. Sprawy jego zwolnienia nie chce komentować i - co zaskakujące, bo związkowcy powinni być głosem pracowników, a nie pracodawcy - odsyła do rzecznika Poczty Polskiej.
- Po moim zwolnieniu koleżanka z pracy zachęcała mnie do zapisania się do związku. Mówiła, że mogę się do niego zapisać nawet będąc na wypowiedzeniu. Zapewniała, że związkowcy mi pomogą ze sprawą w sądzie - wspomina pan Paweł. - Dzień później przekonywała, że lepiej do sądu nie iść, bo poczta zrobi tak, że to jeszcze ja będę musiał płacić odszkodowanie pracodawcy - opowiada.
Justyna Siwek, rzeczniczka prasowa poczty, nie odpowiada na pytania dotyczące sprawy Cieżniaka. - W przypadku zwalniania pracowników powody rozwiązania umowy o pracę są zawsze podane pisemnie w dokumencie wręczanym pracownikowi - ucina.
Piotr Moniuszko, Przewodniczący Zarządu Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Poczty Polskiej, zastrzega, że nie zna dokładnie sprawy Pawła Cieżniaka, ale zwraca uwagę na to, że nie jest on pierwszym pracownikiem zwolnionym bez uszczegółowienia przyczyn wypowiedzenia. Według Moniuszki spółka pokazuje w ten sposób, że może zwolnić każdego, w dowolnej chwili i za cokolwiek.
- Celem jest bezwzględne podporządkowanie pracowników, wywarcie na nich presji, poczucia strachu, bezsilności, wręcz ubezwłasnowolnienia - tłumaczy związkowiec. Moniuszko popiera byłych pracowników poczty, którzy swoich praw dochodzą w sądach pracy.
"O Poczcie mówić można dobrze albo wcale"
Moniuszko twierdzi, że władze poczty już od lat starają się zamknąć usta swoim pracownikom, gdy ci ją krytykują. Niepokorni są według niego zwalniani. - Spółka uważa, że nie można publicznie mówić, pisać o fatalnym zarządzaniu Pocztą Polską, o nieudolności kadry zarządzającej, o rozprzestrzeniającym się coraz bardziej nepotyzmie, o złych warunkach pracy, bardzo niskich wynagrodzeniach - mówi związkowiec. Dodaje: - Poczta Polska wyszła z założenia, że o firmie można mówić tylko dobrze albo wcale. Krytyka jest zduszona w zarodku.
Piotr Moniuszko zapewnia, że działania władz spółki nie będą skuteczne, bo wszystkich pracowników nie da się zastraszyć. A ci, nawet jeżeli teraz się boją, mogą wkrótce nabrać odwagi.
Dialogu między pracownikiem a pracodawcą, jak mówi związkowiec, nie ma. Nawet jeżeli pracownik stara się rozwiązać jakiś problem u przełożonych, to kończy się na zamieceniu sprawy pod dywan. A osoba, która odważyła się przyjść do przełożonego, sama staje się problemem.
Piotr Moniuszko: - Jednym z podstawowych praw jest prawo do krytyki, do godnej pracy i wynagrodzenia. I co najważniejsze, pracownicy mają prawo do zachowania własnej godności, której każdego dnia Poczta Polska coraz bardziej ich pozbawia. To zawsze będzie rodziło bunt.
O swoim zwolnieniu i jego powodach Paweł Cieżniak poinformował mieszkańców Mierzyna na facebookowej grupie. Podziękował za współpracę, poinformował, że sprawy zwolnienia nie zostawi, będzie walczył w sądzie pracy i zapytał czy jakiś prawnik z grupy pomoże mu w napisaniu pozwu. Na koniec życzył forumowiczom dobrej współpracy z listonoszami.
Pan Paweł nie jest jedyną osobą, którą zakład pracy zwalnia za wpisy na Facebooku. Taki los spotkał na przykład w maju panią Helenę, która była urzędniczką w Milanówku. W marcu zwolniono natomiast położną ze szpitala w Nowym Targu za to, że pisała o brakach w wyposażeniu i zwracała uwagę na inne nieprawidłowości.
Autor: Iwona Görke
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl