Poczta Polska szykuje ogromną reorganizację. Około dwóch tysięcy doradców finansowych i listonoszy z pionu sprzedażowego ma przejść do nowo utworzonej spółki-córki o nazwie Poczta Polska Dystrybucja S.A. W styczniu usłyszą oni od swoich przełożonych, że przejście do nowej spółki będzie możliwe tylko wtedy, gdy rozwiążą umowy z dotychczasowym pracodawcą. O tym, czy otrzymają nowe oferty, zadecydują ich przyszli szefowie. Ci z nich, którzy się nie zgodzą, zostaną bez pracy.
- To zwykła manipulacja i próba pozbycia się części składu - ocenia w rozmowie z nami Piotr Moniuszko, szef Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Poczty. Jak podkreśla, wszystkie dotychczasowe propozycje ze strony spółki to na razie tylko obietnice, które padały podczas nieoficjalnych rozmów z podwładnymi.
Sprawę rozwiązania umów zbadała również Państwowa Inspekcja Pracy, która została powiadomiona o problemie przez związkowców. W sprawozdaniu z kontroli, do którego dotarliśmy, czytamy, że firma "nie zawarła jakiejkolwiek umowy ze spółką Poczta Polska Dystrybucja S.A. odnoszącej się do kwestii pracowniczych, w szczególności do przejęcia pracowników, jak też do miejsca wykonywania działalności oraz infrastruktury".
Słowem: nie ma żadnej pisemnej gwarancji, że pracodawca zaoferuje zwolnionym nową umowę. Istnieje też ryzyko, że jeżeli oferta już się pojawi, może być mniej atrakcyjna od dotychczasowej.
- To rozwiązanie wyjątkowo korzystne z punktu widzenia pracodawcy - tłumaczy Andrzej Radzisław, specjalista w zakresie ubezpieczeń. Ekspert podkreśla przy tym, że obawy pracowników nie są bezpodstawne i tylko od dobrej woli przyszłych przełożonych zależeć będzie, czy zaproponują im nowe umowy. Istnieją jednak inne rozwiązania.
- Art. 23. Kodeksu pracy mówi o sytuacji, w której jeden podmiot przejmuje drugi, a pracownicy otrzymują propozycję nowych warunków zatrudnienia. Nie trzeba przy tym rozwiązywać starych umów, póki nowe nie zostaną podpisane - mówi ekspert.
Praca tak, ale nie dla wszystkich
W podobnym tonie wypowiada się jeden z szefów związków zawodowych Poczty, który wolał pozostać anonimowy. W jego ocenie spółka ewidentnie łamie prawo pracy i pocztowcy nie mają innego wyboru, jak po prostu przyjąć narzucone im warunki gry.
- Wielu pracowników ma kredyty i na utrzymaniu rodziny, więc nie może powiedzieć poczcie "nie". Wybór i tak jest żaden, bo ci, którzy nie zechcą zrzec się wynagrodzeń i rozwiązać umowy, na samym końcu i tak zostaną bez pracy. Bo pion sprzedażowy zostaje zlikwidowany - mówi money.pl.
Niektórzy pocztowcy mają jednak mieszane odczucia. Pan Mateusz, listonosz z wieloletnim stażem podkreśla w rozmowie z nami, że przejście do innej firmy nie robi na nim wrażenia, a on sam raczej nie spodziewa się zwolnienia. - Gorzej być nie mogło, bo w dobrym miesiącu, po odliczeniu opłat za auto, którym rozwoziłem paczki, miałem na rękę 1900 zł - tłumaczy. W jego ocenie przejście do spółki-córki to szansa na "nowy start" w miejscu, gdzie sympatie polityczne odgrywają drugorzędną rolę przy obsadzaniu stanowisk.
Milczenie jest cnotą
W porozumieniu dotyczącym rozwiązania umowy istnieje również punkt, w którym Poczta wzywa, by pracownik wstrzymał się od wyrażania, w jakiejkolwiek formie, "opinii godzących w wizerunek firmy".
- Zawieranie takiej klauzuli w umowie jest dyskusyjne - punktuje Pocztę Andrzej Radzisław. - Przepis knebluje usta pracownikom i nie wiadomo do końca, czego tak naprawdę obawiają się w tej sytuacji przedstawiciele spółki - dodaje.
Co ciekawe, w dalszej części dokumentu czytamy także o zrzeczeniu się przez pracownika "dowolnych roszczeń wobec pracodawcy z tytułu rozwiązania umowy". Jak wskazuje Andrzej Radzisław, w tej sytuacji dochodzenie swoich praw przed sądem może okazać się dla pocztowców wyjątkowo trudne.
- Przed pracownikiem zamyka się w tym momencie wiele drzwi i po raz kolejny zdaje się na łaskę przełożonych. Może się zdarzyć tak, że po podpisaniu takiej umowy trudno będzie ustalić, czy np. należy mu się wypłata za przepracowane nadgodziny - komentuje.
Poczta odpowiada
Z prośbą o komentarz zwróciliśmy się bezpośrednio do biura prasowego Poczty Polskiej. W odpowiedzi czytamy, że nowa struktura firmy ma jej zapewnić skuteczną realizację celów i priorytetów strategicznych oraz sprostanie wymaganiom konkurencyjnych rynków.
"Na bieżąco szeroko informujemy swoich pracowników o sytuacji. Wykorzystujemy wszystkie narzędzia i kanały komunikacji" - ucina krótko poczta.