Środowa decyzja o rozszerzeniu lockdownu obowiązującego w czterech województwach na cały kraj zmartwiła Polaków, którzy żywili jeszcze nadzieję, że tego scenariusza da się uniknąć, ale też przedsiębiorców, którzy od miesięcy działają ostatkiem sił. Poluzowanie ich działalności trwało, w najlepszym wariancie, zaledwie miesiąc. Teraz sklepy, hotele i instytucje kultury znów należy zamknąć.
Ale czy wszystkie obiekty się temu podporządkują? Już teraz część formalnie zamkniętych obiektów działa. W dużym mieście bez problemu znajdziemy kilka obsługujących gości restauracji i siłowni, choć przecież od jesieni jest to zabronione. Trudno zakładać, że przedsiębiorcy – ale i klienci, którzy w ostatnich tygodniach poczuli "zew wolności" – potulnie zastosują się i zrezygnują z prowadzenia działalności.
"Rzeczpospolita" rozmawiała m.in. z właścicielką pensjonatu, która powiedziała, że klienci zrobili dużo rezerwacji na okres świąt wielkanocnych i ma ona nadzieję, że ich nie odwołają. Biorąc pod uwagę, że nawet w czasie zimowego zamknięcia hoteli kto chciał, ten mógł skorzystać z usług noclegowych, całkiem prawdopodobne wydaje się, że i teraz znajdziemy działające hotele czy pensjonaty. Nie można jednak wykluczać, że jak rok temu, policja będzie w okresie świąt kontrolowała wjazd do kurortów i "odeśle" kierowców, którzy nie mają dobrego usprawiedliwienia dla wjazdu do Zakopanego czy Karpacza.
"Rz" podaje jeszcze inne przykłady prób obejścia lockdownu. W sklepach pojawiają się towary, które mają uzasadnić możliwość otwarcia sklepu w galerii handlowej (np. dział z towarami dla zwierząt. Sklepy zoologiczne mogą być otwarte), baseny deklarują, że będzie w nich trenować kadra przygotowująca się do ważnych zawodów. Jednym słowem, nic nowego. Pandemia jest z nami od roku, a od kilku miesięcy - mimo apeli epidemiologów - trwa obchodzenie jej przez część osób.