Kanclerz Angela Merkel miała powiedzieć członkom swojej partii, że spodziewa się wydłużenia ostrych restrykcji gospodarczych. Ograniczenia mające na celu powstrzymanie rozprzestrzeniania się koronawirusa mogłyby być wydłużone nawet do kwietnia - donosi niemiecki dziennik "Bild".
Powołuje się przy tym na nieoficjalne przecieki pochodzące od uczestników spotkania z kanclerz Merkel.
"Jeśli nie uda nam się powstrzymać brytyjskiego wirusa, do Wielkanocy będziemy mieli 10 razy więcej przypadków zachorowań na COVID-19. Potrzebujemy jeszcze od ośmiu do dziesięciu tygodni twardych restrykcji" - miała powiedzieć Angela Merkel.
Póki co, do końca stycznia ograniczone zostaną podróże niemieckich obywateli. Będą mogli poruszać się w promieniu 15 kilometrów (9 mil) w tych miastach i dystryktach, w których liczba nowych zachorowań na COVID-19 przekracza 200 na 100 tys. mieszkańców w ciągu siedmiu dni.
Członkowie jednego gospodarstwa domowego publicznie będą mogli spotkać się wyłącznie z jedną osobą. Na najbliższy miesiąc zamknęły się szkoły, w których zajęcia odbywają się wyłącznie w trybie online. Zamknięte pozostaną również sklepy i restauracje.
"Kanclerz Merkel przewiduje utrzymanie lockdownu do kwietnia. Nie jest to zaskakujące" - komentują sytuacją ekonomiści Banku Pekao.
Podobnie może być w Polsce. Lockdown nawet do kwietnia? Przedsiębiorcy usłyszeli to na spotkaniu z minister.
- Już byliśmy informowani na rozmowach z wiceminister Semeniuk, że raczej przed marcem, czy nawet przed końcem marca wielkiego odmrożenia nie będzie - powiedział we wtorek w programie "Money. To się liczy" Adam Ringer, prezes Green Caffe Nero.
- Przyzwyczajamy się. Od 10 miesięcy, czyli od marca, nie prowadzimy normalnej działalności, z czego już 5 miesięcy jest w zamknięciu. Nie wolno nam przyjmować gości w lokalach, obroty spadły o 65-70 proc. Mamy tylko ułamek tego, co było, a zostajemy z prawie pełnymi kosztami - dodał.