Otwarte sklepy (i spożywcze, i z meblami, i z elektroniką) oraz siłownie. Do tego klientów będą mogły przyjmować również salony fryzjerskie i kosmetyczne. A na dodatek część gości przyjmą restauracje i to już nie tylko na wynos. Klientów powitają w ogródkach i restauratorzy, i właściciele pubów. W ślubach będzie mogło uczestniczyć 15 osób.
To niestety nie Polska i nie nasza ścieżka luzowania obostrzeń. To Wielka Brytania od najbliższego poniedziałku. Od 12 kwietnia Brytyjczycy rozpoczynają kolejny etap znoszenia restrykcji. Jednocześnie od najbliższego poniedziałku Wielka Brytania najprawdopodobniej osiągnie już odporność zbiorową na COVID-19.
Jak wynika z analiz naukowców z Uniwersytetu Londyńskiego, od najbliższego tygodnia odporność będzie miało ponad 73 proc. mieszkańców Wysp. Część w wyniku szczepień, część w wyniku wcześniejszego kontaktu z wirusem.
"To ważny kamień milowy, który dowodzi, że sprawy idą w dobrym kierunku. Jest coraz mniej prawdopodobne, by po wakacjach nastąpił gwałtowny wzrost zakażeń i ofiar wirusa" - przekonuje prof. Karl Friston w rozmowie z dziennikiem "The Independent".
W przypadku Wielkiej Brytanii kluczowe są liczby. Wystarczy zerknąć na poziom zakażeń i ofiar COVID-19, by zrozumieć, dlaczego Brytyjczycy się otwierają. Ostatnia doba przyniosła "zaledwie" 3 tys. zakażeń (dane za czwartek 8 kwietnia). Jednocześnie w ciągu jednego dnia służby poinformowały o "jedynie" 53 zgonach spowodowanych wirusem. A warto dodać, że w szczytowym - jesiennym okresie epidemii - ofiar było ponad 1,7 tys.
Od lutego w Wielkiej Brytanii nie było dnia, by liczba zakażeń przekroczyła 10 tys. Od 1 dnia marca na Wyspach pojawiło się 196 tys. zakażeń. Dla przykładu w Polsce, w tym samym okresie, pojawiło się 792 tys. potwierdzonych infekcji. Średnio każdy kolejny dzień u nas przynosił po 20 tys. zakażeń. Na Wyspach - średnio po 5 tys.
Szczepienia=wzrost gospodarczy
- Kraje, które szybciej szczepią, zdecydowanie szybciej się otworzą i wrócą na ścieżkę stabilnego wzrostu gospodarczego, wolnego od pandemicznych wstrząsów. To jest oczywiście duży plus dla każdego, dla firmy, dla obywateli - mówi money.pl Piotr Bartkiewicz, analityk banku Pekao. O tym, jak Wielka Brytania, USA czy Izrael zyskują gospodarczo na procesie szczepień, analityk Pekao mówił w programie "Money. To się liczy".
Przedstawiciele jednego z największych banków w Polsce mają opracowaną już też swoją ścieżkę otwierania gospodarki w Polsce. W analizach na najbliższe tygodnie przyjmują, że po 18 kwietnia spodziewać się można otwarcia żłobków i przedszkoli.
W późniejszych tygodniach otwarte powinny być sklepy oraz punkty usługowe. Na powrót hoteli trzeba będzie czekać - zdaniem ekonomistów - do maja lub nawet czerwca. Otwarcia nie można się za to spodziewać na majówkę. A powód jest prosty: w maju rząd najprawdopodobniej będzie jeszcze ograniczał część kontaktów pomiędzy Polakami.
Dużo szybciej o lockdownie zapomną wspomniani już Brytyjczycy. I nie ma wątpliwości, że za tak dobre wyniki odpowiada proces szczepień. Jak wynika z oficjalnych rządowych danych, zaszczepionych jest już ponad 46 proc. populacji (mowa o liczbie osób, które przyjęły przynajmniej jedną dawkę szczepionki). I wraz z szybkim tempem pojawiania się nowych zaszczepionych osób, spadają wskaźniki nowych infekcji i nowych zgonów.
Na każdych 100 mieszkańców Wielkiej Brytanii przypada ponad 55 podanych dawek jednej ze szczepionek. Dla przykładu w Polsce i w Niemczech liczba ta oscyluje w okolicach 20 dawek na 100 mieszkańców. Pod tym względem Brytyjczycy należą do światowej czołówki. Są w klubie z takimi krajami jak USA i Chile. Wyprzedzają ich tylko Izraelczycy (z wynikiem ponad 100 dawek na każde 100 mieszkańców).
A warto przypomnieć, że podczas zimowej i noworocznej fali wirusa to Wielka Brytania miała o wiele większe problemy niż Polska. Zmieniło się to w połowie lutego. Od tego dnia to my mamy o wiele większe wskaźniki zakażeń i o wiele większe wskaźniki liczby zgonów. Brytyjczycy liczby dot. epidemii zbili kilkunastokrotnie. Z ponad 60 tys. zakażeń spadli do nieco ponad 5 tys. zakażeń. I każdy kolejny tydzień przynosi następne spadki.
Z kolei od początku roku w Polsce pojawiło się ponad 1,1 mln zakażeń. W ubiegłym roku do takiego wyniku potrzebne było około 9 miesięcy epidemii. W tym wystarczyły już tylko niepełne 4 miesiące. Rekordowy jest poziom nie tylko zakażeń i zgonów.
Czytaj także: Zmiany w systemie szczepień. Oni będą mogli szczepić
Jak wynika z danych Ministerstwa Zdrowia, w szpitalach przebywa 34,5 tys. osób, które walczą z wirusem. Z tego 3,3 tys. osób wymaga pomocy respiratora. To oznacza jednak, że blisko 80 proc. przygotowanych miejsc jest już zajęte.
Z ostatnich danych wynika, że najbliższe tygodnie przyniosą rekordową liczbę zgonów. W ostatnich dniach zmarłych było wyjątkowo wielu. W czwartek resort zdrowia poinformował o ponad 950 ofiarach. Tłumaczył jednak, że to efekt opóźnionego raportowania zgonów. Podczas świąt akty zgonów nie były wystawiane, więc skumulowały się w pierwszych normalnych dniach pracy.
W piątek resort poinformował jednak o ponad 750 ofiarach wirusa. W tym wypadku "efekt świąt" jest już mniejszy. Sobota znów przyniosła niemal 750 ofiar.