Gdyby przeprowadzić ranking najmniej potrzebnych portów lotniczych w Polsce, łódzki port im. Władysława Reymonta, przez łodzian zwany od lat "Lublinkiem", zająłby wysoką lokatę. Liczby nie kłamią: w 2018 r. port w trzecim największym mieście w kraju obsłużył 217 426 pasażerów.
Rok wcześniej było ich o 10 tys. mniej. Dla porównania: z usług lotniska w Rzeszowie w 2018 r. skorzystało 771 287 pasażerów, a port lotniczy Lublin obsłużył w zeszłym roku 455 188 osób. Dane zebrane zostały na potrzeby artykułu, który money.pl opublikował pod koniec 2019 r. Nosił on tytuł " Daleko stąd nie polecisz. Łódzkie lotnisko na finansowej kroplówce".
Od kilku miesięcy nawet tej kroplówki brak. Łódzki port jest jednym z trzech w Polsce, które nie otrzymały rekompensaty za okres tzw. wiosennego lockdown’u. Powód? Port nie odnotował w tym okresie strat. Jak to możliwe, skoro przez wiele tygodni nie odbywały się loty i każde lotnisko w Europie zostało uderzone?
- Okazało się, że łódzkie lotnisko, dzięki całkowitemu zamknięciu lotów, polepszyło swój wynik finansowy. Zanotowało stratę mniejszą niż w analogicznym okresie rok wcześniej, gdy loty się odbywały - napisał kilka miesięcy temu wiceminister funduszy i polityki regionalnej Waldemar Buda w komunikacie przesłanym lokalnym mediom.
Mamy więc w Łodzi przedziwną sytuację, w której lotnisko przynosi mniejsze straty, gdy jest zamknięte na cztery spusty niż kiedy normalnie działa. Pytanie o to, czy jest sens utrzymywać lotnisko, które generuje same koszty i do tego obsługuje garstkę podróżnych jest więc jak najbardziej zasadne.
Miasto sprzeda przysługującemu 97 proc. udziałów
Miasto przeanalizowało sytuację i przyznało, że nie ma co na siłę utrzymywać lotniska, na które nie ma ani pomysłu, ani środków. Lotnisko idzie na sprzedaż.
- Chcemy sprzedać udziały w lotnisku, szukamy inwestora. Ze względu na swoje położenie Łódź może być oknem na Europę dla krajów Dalekiego Wschodu. Partner strategiczny z Chin lub Indii, który stworzy tu logistyczny hub da gigantyczny impuls dla rozwoju miasta, powstania nowych miejsc pracy i firm. To nie jest łatwe zadanie, ale musimy szukać nowych rozwiązań – powiedział wiceprezydent miasta Adam Pustelnik.
Jak informuje lokalna "Gazeta Wyborcza", w związku z tym na najbliższą sesję rady miasta trafi projekt uchwały intencyjnej. Jej przyjęcie pozwoli władzom miasta na rozpoczęcie rozmów z potencjalnymi inwestorami. Miasto ma 97 proc. udziałów w Porcie Lotniczym im. Władysława Reymonta. Resztę posiada urząd marszałkowski, z którym decyzji o sprzedaży nie konsultowano.
Na razie nie wiadomo, czy Urząd Miasta Łodzi postanowi sprzedać wszystkie udziały, czy tylko część. Nieznana jest też cena sprzedaży, ramy czasowe ani model projektu.
Lotnisko nie zniknie, ale zmieni funkcję
Port lotniczy przestanie obsługiwać ruch pasażerski, ale nie oznacza, że zniknie lotnisko z cała infrastrukturą. Port im. Władysława Reymonta znajduje się na terenie Lublinka, czyli lotniska sportowego, które powstało już w okresie międzywojennym. Adam Pustelnik w rozmowie z "GW" powiedział, że ma nadzieję, że łódzkie lotnisko stanie się hubem logistycznym.
Ostatecznie decyzje podejmie nabywca udziałów.
- Chcemy, aby Port Lotniczy im. Reymonta stał się oknem na Europę dla naszych azjatyckich partnerów. Podłączenie lotniska do sieci autostrad, doprowadzenie linii kolejowej do lotniska, pozwolą zbudować tutaj wielki hub logistyczny. Każde miasto, które ma w swoim otoczeniu taki hub logistyczny w postaci lotniska czy np. portu morskiego rozwija się bardziej dynamicznie – powiedział.