Polskie Linie Lotnicze LOT na koniec tego roku chcą wykazać miliard złotych zysku netto. To plan równie ambitny, co zaskakujący. Kwotę tę ogłosił w poniedziałek wiceminister Maciej Małecki na gali LOT-u. Dlaczego zaskakujące? W ubiegłym roku narodowy przewoźnik wypracował niewiele ponad 113 mln zł zysku, mimo wojny w Ukrainie i wciąż jeszcze odczuwanych konsekwencji pandemii. W ostatnim "normalnym" i zarazem rekordowym 2019 r., zysk netto LOT-u wyniósł 68,8 mln zł.
Jak chce tego dokonać? - Po pierwsze, uważną polityką handlową, czyli umiejętnym korzystaniem z czasów dobrej koniunktury - powiedział Michał Fijoł, nowy prezes Polskich Linii Lotniczych LOT. Narodowy przewoźnik ma do spłaty pożyczkę z Polskiego Funduszu Rozwoju, którą otrzymał jako część pakietu pomocy publicznej po pandemii.
Na pytanie money.pl, czy oznacza to perspektywę podwyżki cen biletów w najbliższych miesiącach, Fijoł podkreślił, że LOT nie planuje radykalnych zmian. - Nie zamierzamy robić żadnej rewolucji, a ewolucję. Gdybyśmy sprzedawali bilety w niekonkurencyjnych cenach, nie mielibyśmy takich wypełnień samolotów, a mamy rekordowe - odpowiedział.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak w takim razie chce więcej "wycisnąć" ze swojej polityki handlowej, którą tak się chwali? - Odeszliśmy od dogmatu unifikacji oferty. Czyli tego, że na każdej trasie, długiej czy krótkiej, do USA albo Chin, musi być ten sam produkt. W tej chwili zarządzamy tym dynamicznie. I dlatego na rejsach krajowych pasażerowie otrzymują wyłącznie słodką przekąskę, a na dłuższych stosownie więcej - zaznaczył Michał Fijoł.
W sprawozdaniu rocznym za 2022 r. zapisano, że narodowy przewoźnik - wzorem tanich linii lotniczych - chce bardziej dynamicznie zarządzać wysokością opłat za usługi dodatkowe. Te bowiem stanowią coraz większy udział w przychodach linii lotniczych.
Seria kryzysów skłoniła przewoźników do okrojenia oferty. Przykładem jest Lufthansa, która w pandemii zrezygnowała z dość bogatego cateringu w cenie biletu na krótkich trasach. Albo Finnair, który ogłosił, że w najtańszej taryfie Superlight Economy w cenie biletu będzie jedynie mały bagaż podręczny, a za małą walizkę pokładową trzeba będzie zapłacić. W ten sam sposób postępują Ryanair i Wizz Air.
LOT pójdzie drogą Ryanaira?
Zapytaliśmy prezesa LOT-u, czy w takim razie również narodowy przewoźnik będzie starał się utrzymać niskie ceny biletów, zmniejszając zauważalnie zakres usług w cenie biletu.
- Taryfy bez bagażu rejestrowanego na naszych rejsach dalekiego zasięgu posiadamy już od pewnego czasu. Zrobiliśmy to dlatego, by mieć atrakcyjne ceny do konkurowania z innymi liniami lotniczymi, które już to wprowadziły wcześniej. Pasażer może zdecydować się na usługi wedle potrzeb, czy to bagaż nadawany, posiłek na krótkiej trasie czy ubezpieczenie - wyjaśnił Fijoł.
Podkreślił jednak, że LOT nie zamierza zupełnie naśladować modelu biznesowego tanich linii lotniczych. Już kilka lat temu Michael O'Leary, szef Ryanaira zapowiadał, że bilety lotnicze, czyli prawo do zajęcia miejsca w samolocie, mogłyby być za darmo, a pasażerowie płaciliby za wszystko inne.
- Rola usług dodatkowych rośnie, ale jednak w oczywisty sposób nie będą tak rozwinięte jak w przypadku linii lotniczych sprzedających samą podróż - odpowiedział prezes LOT-u.
Ryanair ogłosił ostatnio, że w obliczu spowolnienia gospodarczego i recesji konsumenckiej jest gotów do "cenowego stymulowania rynku". Oznacza to utrzymywanie niskich cen biletów. Jak pisaliśmy w money.pl, może to "nieco skrępować ręce" LOT-u, gdyby ten chciał wykonać korektę cenową w górę.
Sprzedajemy bilety w konkurencyjnych, właściwych cenach. Będziemy obserwować działania konkurencji i koniunkturę - dodał Fijoł w odpowiedzi na pytanie money.pl.
Podkreślił, że największymi pozycjami na rachunku kosztów linii lotniczej, również LOT-u, są koszty zakupu paliwa, a także raty leasingowe za samoloty. W jednym i drugim przypadku wpływ na nie ma też kurs złotego do dolara. Fijoł zaznaczył jednak, że "znacząca część przychodów pochodzi z zagranicy", a więc sprzedaży w dolarach. Średnio jedna trzecia wpływów do kasy LOT-u jest z rynku USA.
"Nie możemy nierozważnie wydawać pieniędzy"
Starając się o miliard złotych zysku netto na koniec tego roku, LOT planuje nie tylko zwiększać przychody. - Drugim bardzo ważnym aspektem jest ostrożność kosztowa. Nie możemy pozwolić sobie na to, by nierozważnie wydawać pieniądze - stwierdził Fijoł.
Zaznaczył, że osiągnięcie zakładanego zysku netto na koniec roku nie sprawi, że zostanie on "skonsumowany" w postaci wcześniejszej spłaty pomocy publicznej.
- Program pomocy publicznej został zatwierdzony przez rząd i Komisję Europejską. Nie ma potrzeby, aby dokonywać wcześniejszej spłaty. Ważna jest dla nas płynność, bo nasze sprawozdania finansowe są oglądane przez leasingodawców i instytucje finansowe. Jeśli LOT posiada gotówkę, to jest wiarygodny finansowo - dodał Fijoł.
Bo przed LOT-em również spore i ważne inwestycje, m.in. w rozbudowę floty samolotów. Ma je uwzględniać nowa strategia rozwoju narodowego przewoźnika. Ta zostanie zaprezentowana 5 października.
Marcin Walków, dziennikarz i wydawca money.pl