O porozumieniu z pracownikami, którzy są zatrudnieni na umowach cywilnoprawnych informowaliśmy już w money.pl pod koniec maja.
"Na podstawie zmienionych warunków, personel latający otrzyma gwarantowane świadczenie w wysokości od 2500 do 7200 zł miesięcznie. Jest to rozwiązanie wprowadzone ze względu na załamanie rynku lotniczego spowodowane pandemią koronawirusa. Zarobki wzrosną wraz ze stopniową odbudową siatki połączeń oraz większą liczbą realizowanych lotów" - informował wówczas przewoźnik.
Porozumienie odrzucają związki zawodowe, czyli w dużej mierze pracownicy etatowi. Jak mówi "Pulsowi Biznesu" Monika Żelazik, szefowa związku, warunki dla nich były gorsze niż dla tych, który pracują w oparciu o umowę B2B, czyli "na firmę".
Ponieważ związki nie chciały się zgodzić na zaproponowane przez pracodawcę warunki, to firma narzuciła im obniżkę wymiaru czasu pracy o 50 proc.
Monika Żelazik podkreśla również, że pracodawca nie dał żadnej gwarancji utrzymania zatrudnienia. Mogłoby się więc zdarzyć, że po obniżce pensji doszłoby do zwolnień. A dzięki temu firma mogłaby wypłacić znacznie niższe odprawy odchodzącym pracownikom.
- Biorąc pod uwagę poziom niepewności co do losów branży lotniczej i dalszego rozwoju pandemii COVID-19, trudno jest formułować gwarancje co do przyszłej kondycji spółki, a więc też utrzymania zatrudnienia. Dlatego koncentrujemy nasze wysiłki na przygotowaniu jej do efektywnego funkcjonowania w trudnym czasie - przyznaje w rozmowie z "PB" Michał Czernicki, rzecznik LOT.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl