Reportaż "Superwizjera" rozpoczyna się od przedstawienia działalności startupu Tecra. Oferuje on wysoki procent zysku z inwestycji. Reporterzy zgłosili się do przedstawicieli firmy, lecz ci po szczegółowe informacje odesłali ich do giełdy kryptowalut ProCoinMarket.
Giełda należy do estońskiej spółki Omnibus24.net, której właścicielką jest Natalia L., wychowawczyni w prywatnym żłobku. Na podstawie informacji z rejestru spółek w Estonii dziennikarze dotarli do luksusowej willi - w której ma mieszkać Natalia L. - znajdującej się w bliskości pałacu w Wilanowie. Autorzy reportażu przekonują, że nieruchomości w tamtej okolicy warte są nawet 10 mln złotych.
"Jeden z ojców założycieli polskiej mafii"
Natalia L. ma jedynie wynajmować dom. Księga wieczysta nieruchomości natomiast wskazuje, że jej właścicielem jest Jan L.
Jak przekonuje "Superwizjer", Jan L. to "jeden z ojców założycieli polskiej mafii". Dziennikarze podkreślają, że zmienia on często tożsamość i posługuje się fałszywymi paszportami. Nazywają go "jednym z najbardziej tajemniczych polskich przestępców".
Dziennikarz śledczy tvn24.pl Robert Zieliński opowiedział, że L. rozpoczął karierę u schyłku PRL-u. Zaczął od przemytu dóbr. W latach 90. natomiast był głównym podejrzanym w postępowaniu dotyczącym prania brudnych pieniędzy.
"Superwizjer" wylicza przestępstwa, których miał dopuścić się L. Oprócz wcześniej wymienionych, mężczyzna miał być również zamieszany w: przemyt narkotyków, wyłudzanie podatków i kredytów oraz oszustwa.
L. pojawia się również w sprawie związanej ze SKOK-iem Wołomin, z którego miały być wyłudzane kredyty. Takim kredytem ma być także obciążony luksusowy dom na Wilanowie.
Afera z wyłudzeniami VAT w MF
"Superwizjer" przytacza również aferę VAT-owską w Ministerstwie Finansów, o której więcej przeczytasz tutaj. Arkadiusz B., jeden z zatrzymanych w tej sprawie rozkręcenia karuzeli VAT w resorcie, w przeszłości miał pracować dla spółki SI Power.
Autorzy reportażu ustalili, że związany z nią również był Jan L. Ponadto w 2014 roku L. i B. mieli uczestniczyć w pracach sejmowej komisji ds. energetyki i surowców energetycznych.
Robert Zieliński z tvn24.pl dotarł do zeznań, z których wnika, że L. miał pożyczyć pieniądze w celu rozkręcenia karuzeli VAT w resorcie finansów. Istotna dla tej sprawy jest postawa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, która przez kilka lat trwania procederu nie zainteresowała się nim. Do ABW po 1,5 roku miał się zresztą zgłosić jeden z członków grupy.
- Funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego stwierdzili, że nie będą pracować nad tą sprawą. Rozmawiałem z wieloma funkcjonariuszami, byłymi i aktualnymi. Nie ma takiej możliwości, by relacja złożona przez Krzysztofa M., dokładne jego zeznanie, wkrótce po skończeniu przesłuchania nie trafiło na biurko ówczesnego szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Piotra Pogonowskiego - opowiada Robert Zieliński, cytowany przez tvn24.pl.
Wątek Piotra Pogonowskiego
Pogonowski kierował ABW od 2015 roku. Wcześniej natomiast pracował jako radca prawny. Doradzał podmiotom gospodarczym.
"Superwizjer" podaje, że wyciągu rejestru spółki Agencji Monitoringu Wywłaszczeń trafili na nazwisko Pogonowskiego, który miał zasiadać w jej radzie nadzorczej. Natomiast prezesem spółki w 2015 roku został... Arkadiusz B.
To nie koniec. Autorzy reportażu podali, że Pogonowski był również prawnikiem w firmie SI Power. Tej samej, z którą powiązani byli Jan L. i Arkadiusz B.
"Superwizjer" wysłał zapytania do Piotra Pogonowskiego, który dziś zasiada w zarządzie Narodowego Banku Polskiego. Pogonowski odpowiedział na pytania i poprosił również o niedokonywanie skrótów tych odpowiedzi.
"Potwierdza, że w 2015 roku zasiadał w radzie nadzorczej Agencji Monitoringu Wywłaszczeń oraz że jako prawnik obsługiwał firmę SI Power. Zaprzecza, że kiedy był szefem ABW, zdecydował o odmowie prowadzenia przez agencję sprawy mafii vatowskiej w Ministerstwie Finansów" - czytamy na tvn24.pl
Dziennikarze zwrócili się z pytaniami także do L. o jego powiązania z firmą Tecra. Mężczyzna nie chciał rozmawiać z dziennikarzami.
- Jeżeli mamy podmiot, który nie jest podmiotem nadzorowanym przez Komisję Nadzoru Finansowego, z jednej strony wymyka się spod jakiejkolwiek kontroli państwa, a z drugiej strony obiecuje zyski rzędu kilkudziesięciu procent, to powinna się nam zapalić bardzo mocna czerwona lampka, że to prawdopodobnie jest oszustwo - komentował w materiale Robert Wąchała, dyrektor departamentu nadzoru obrotu KNF w latach 2007-2008.