Jak przekonuje Piotr Oleksy z Instytutu Europy Środkowej (IEŚ), rosyjska agresja na Ukrainę pogłębiła i dodatkowo uwidoczniła rozdźwięk między interesami Federacji Rosyjskiej i elity nieuznanego Naddniestrza. Od 2016 r. separatystyczna republika, która rządzona jest przez miejscowych oligarchów, umacniała swe gospodarcze więzi z Unią Europejską
Mołdawia może skorzystać ze słabości Putina. Załatwi sprawę Naddniestrza?
Jak tłumaczy analityk IEŚ, najważniejszymi narzędziami wpływu Rosji na Naddniestrze były:
- obecność rosyjskich wojsk,
- darmowy gaz, który jest fundamentem konkurencyjności tamtejszej gospodarki,
- silne oddziaływanie na miejscową ludność w sferze medialnej i symbolicznej.
W efekcie jego zdaniem nieuznana republika funkcjonowała w układzie, w którym związki z Mołdawią i UE dawały jej możliwości rozwoju biznesowego oraz pozwoliły na stopniowe uniezależnianie się od Kremla, natomiast rosyjskie wpływy chroniły przed wchłonięciem przez Mołdawię.
- Wojna uświadomiła spadek znaczenia tych wpływów - konstatuje Oleksy. Według niego działania rosyjskich żołnierzy na Ukrainie, w tym przede wszystkim ich niskie morale i kompetencje, podały w wątpliwość dyscyplinę, lojalność oraz umiejętności jednostek stacjonujących w Naddniestrzu – zwłaszcza że znakomita większość tamtejszych żołnierzy to osoby urodzone i wychowane w nieuznanej republice.
- Rosyjska polityka surowcowa, w tym szantaże gazowe wobec Mołdawii oraz przerwy w dostawach gazu na Zachód (w tym wstrzymanie dostaw gazociągami Nord Stream), jasno wskazuje, że w tym obszarze czynnik polityczny jest znacznie ważniejszy od ekonomicznego. Dla naddniestrzańskiej elity jest to sygnał, że w ramach szerszej rozgrywki z Zachodem ich dostęp do darmowego surowca może być wstrzymany – odcięcie dostaw dla Mołdawii pozbawi gazu również Naddniestrze - przekonuje.
Historyczna szansa dla Mołdawii?
Jak zauważa Oleksy, obecna elita polityczna Naddniestrza do tej pory kierowała się przede wszystkim własnymi korzyściami ekonomicznymi. Z tej perspektywy coraz więcej argumentów przemawia za zachodnim kursem. Opieranie własnego bytu parapaństwowego na polityczno-militarnym sojuszu z Rosją – znajdując się pomiędzy wrogą Ukrainą oraz wyraźnie prozachodnią Mołdawią – nie wydaje się możliwe - twierdzi analityk IEŚ.
W jego opinii nawet przy założeniu, że Rosja może jeszcze wygrać tę wojnę, to pozostawanie pod jej ścisłą kontrolą nie wydaje się obecnie atrakcyjne ani dla władz, ani dla społeczeństwa.
- Jednocześnie tamtejsza elita prawdopodobnie coraz wyraźniej zdaje sobie sprawę, że rysuje się przed nią następujący wybór: reintegracja z Mołdawią pod zachodnią kuratelą lub interwencja ukraińska. Pierwsza opcja wydaje się o wiele bardziej korzystna z punktu widzenia politycznego, ekonomicznego, a nawet prywatnego bezpieczeństwa rządzących - sugeruje.
- Przed Mołdawią pojawia się więc historyczne okno, otwierające możliwości rozwiązania problemu Naddniestrza. W najbliższych miesiącach władze tego państwa, przytłoczone licznymi kryzysami, prawdopodobnie nie będą podejmować wyrazistych kroków w tej kwestii. Czynnikiem przyśpieszającym faktyczną reintegrację państwa byłoby wstrzymanie dostaw gazu przez Rosję - uważa Piotr Oleksy.
Jego zdaniem w tej sytuacji Naddniestrze musiałoby zaopatrywać się w surowiec z zachodnich źródeł, korzystając z mołdawskiego pośrednictwa i realizując transakcje na zasadach określanych przez Kiszyniów. Wywołałoby to również poważny kryzys gospodarczy i społeczny w separatystycznej republice.
- Tempo tych procesów jest również zależne od rezultatów walk na ukraińskich frontach. Porażki Rosji będą stwarzały większy nacisk na Tyraspol – i odwrotnie. Zachodni partnerzy jak dotąd wspierają Mołdawię w polityce wstrzemięźliwości. Niemniej w przypadku sukcesów ukraińskiej armii może pojawić się dążenie do skorzystania z obecnych szans w kwestii Naddniestrza. Nacisk na tę kwestię będzie również zależny od tempa rozmów o członkostwie Mołdawii w Unii Europejskiej - kończy ekspert Instytutu Europy Środkowej.