Cała Europa stawia na elektrobmoilność. Sprzedaż aut elektrycznych rośnie (szacuje się, że w tym roku wzrost może wynieść 32 proc.), a rządy w regionie oferują klientom zachęty do zakupu bezemisyjnych pojazdów.
W Polsce rządzący twierdzą, że traktują rozwój elektromobilności priorytetowo. Premier Mateusz Morawiecki chwalił się w trakcie wizyty w Japonii inwestycjami w tym obszarze. - Polska jako pierwsza w Europie wytworzy pełny łańcuch wartości produkcji baterii do samochodów elektrycznych – zapewniał szef rządu.
To jednak wciąż tylko plany. Z danych Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych wynika, że na koniec grudnia 2019 roku zarejestrowanych było w Polsce zaledwie 8 tys. 637 aut z napędem elektrycznym, a liczba stacji ładowania przekroczyła 1 tys.
Tymczasem rząd chciałby, aby w roku 2030 jeździło po krajowych drogach 600 tys. aut elektrycznych, i to polskiej produkcji (wcześniejszy plan zakładał 1 mln aut do 2025 roku, ale śmiała wizja Mateusza Morawieckiego została już skorygowana).
Stworzenie polskiego elektryka należy do kompetencji spółki ElectroMobility Poland. Jej prezes, Piotr Zaremba, deklaruje że w 2022 lub 2023 roku zobaczymy prototyp auta i wtedy ruszy masowa produkcja na poziomie 100 tys. pojazdów rocznie.
Co ważne, w pierwszej połowie tego roku spółka chce pokazać markę, pod którą będzie produkować swoje samochody elektryczne.
Chętnych na elektryka nie brakuje
Pytanie, czy na takie auta będą w Polsce chętni? Z badania "Barometr nowej mobilności" wynika, że niemal co trzecia osoba, która w ciągu najbliższych trzech lat planuje kupno samochodu, rozważyłaby zakup elektryka. Zdaniem ekspertów tym, co mogłoby przyspieszyć rozwój elektromobilności, byłoby wsparcie finansowe przy zakupie.
- Konieczne jest wprowadzenie dopłat do zakupu samochodów elektrycznych także dla firm, które kupują ponad 70 proc. nowych aut w Polsce - przekonywał niedawno w rozmowie z PAP Kamil Zduniuk, ekspert z Zespołu Analiz Sektorowych Banku Pekao.
Polska jest jednym z czterech krajów Unii Europejskiej, gdzie nie ma żadnych dopłat do samochodów na prąd. Rząd zapowiedział, że to zmieni. Początkowo dotacja miała wynosić 30 proc. ceny auta, ale nie więcej niż 37,5 tys. zł. Ostatecznie Ministerstwo Klimatu stwierdziło, że zmniejszy dofinansowanie o połowę, czyli do 18 tys. 750 zł.
- Dzięki temu z pomocy skorzysta więcej zainteresowanych – argumentował minister Michał Kurtyka.
Mała dopłata
Dla klientów może to być jednak argument, by nie kupować auta elektrycznego, którego cena – nawet pomniejszona o rządową dopłatę – i tak będzie zbyt wysoka. Przykład? Najtańszy samochód elektryczny na polskim rynku - Skoda CITIGOe iV – kosztuje ponad 80 tys. zł.
Ostatnim elementem, który może podciąć plany rozwoju elektromobilności w Polsce, są ceny prądu. "Rzeczpospolita" oszacowała, że przejechanie 100 kilometrów samochodem elektrycznym naładowanym w szybkiej, komercyjnej ładowarce już teraz może kosztować ponad 50 zł, a wkrótce będzie jeszcze droższe - i będzie kosztowało nawet 70 zł.
- Opłacalność aut elektrycznych stanęła pod dużym znakiem zapytania – spuentował, cytowany przez gazetę, Adam Tychmanowicz, prezes Neptis SA, operatora systemu Yanosik.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl