Metoda zatłaczania dwutlenku węgla pod ziemię, czyli CCS (ang. Carbon Capture Storage) ma być jednym z rozwiązań w ramach walki ze szkodliwymi skutkami emisji CO2. Choć technologia wciąż budzi sprzeciw ekologów, którzy widzą w niej "tykającą bombę ekologiczną", w kolejnych krajach Unii Europejskiej staje się ona coraz popularniejsza. Składowiska buduje m.in. Chorwacja, Holandia, Wielka Brytania, Dania czy Norwegia.
Również polski rząd przygotowuje plan dotyczący wprowadzenia technologii wychwytywania i magazynowania CO2, o czym mówił w wywiadzie dla money.pl Krzysztof Bolesta, wiceminister klimatu.
- Przygotowujemy w tej chwili mapę drogową dla wprowadzenia technologii wychwytywania i składowania dwutlenku węgla, która umożliwi cementowniom, ale także hutom, zakładom chemicznym, czy rafineriom wychwytywać emisje i zatłaczać je pod ziemią. Będzie to niezbędne dla ich funkcjonowania. Inaczej grozi im zamknięcie - tłumaczył wiceminister.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polska jest jednym z największych emitentów CO2 w całej UE. Rocznie z naszego kraju do atmosfery trafia aż 130 mln ton tego gazu. Mimo że technologia CCS wciąż jest bardzo kosztowna, z czasem staje się bardziej opłacalna niż kupowanie praw do emisji CO2.
Jak wskazuje Polski Instytut Ekonomiczny w najnowszym raporcie, do którego money.pl dotarł przedpremierowo, budowa instalacji do wychwytu CO2 jest opłacalna ekonomicznie przy wysokich cenach uprawnień do emisji CO2.
Obecnie prognozy wskazują, że większość planowanych projektów CCS w Polsce może być opłacalna przy cenach na poziomie 90-140 EUR/t, z wyjątkiem Projektu CCS Radom, który mógłby być zrealizowany w niższych kosztach (40-90 EUR/t) - czytamy.
Obecnie ceny emisji wynoszą około 70 euro za tonę, ale eksperci szacują, że spadek cen emisji nie będzie długoterminowy i w perspektywie 2030 r. wrosnąć nawet do 120 EUR/t.
Ratunek dla trucicieli?
Rosnące koszty emisji będą coraz większym obciążeniem dla rafinerii, zakładów chemicznych, hut czy cementowni.
- System ETS został tak zaprojektowany, że pod koniec lat 30. dojdzie do stopniowego wycofania bezpłatnych uprawnień do emisji. Z czasem nie będzie można więc po prostu ich kupić na rynku. Na przykład cementownie nie będą mogły wówczas wyemitować żadnej tony CO2, bo inaczej zapłacą karę - wskazał w rozmowie money.pl wiceminister Bolesta.
Podziemne składowiska mają więc częściowo redukować problem. Jak wylicza PIE, wykorzystując polski potencjał, nasze firmy mogłyby zaoszczędzić 14,1 mld euro (do 2030 r.) na kosztach uprawnień do emisji CO2 w scenariuszu budowy wszystkich planowanych instalacji CCS.
Jak przypominają Maciej Miniszewski i Marcelina Pilszyk, autorzy raportu, dwa projekty CCS w Polsce już funkcjonują: w Borzęcinie, od 1996 r. i w Kaniowie, od 2004 r. Natomiast kolejnych osiem lokalizacji dla instalacji CCS wskazują międzynarodowe organizacje na podstawie planów i zapowiedzi spółek.
"Planowane lokalizacje obejmują Gdańsk, Szczecin, Płock, Radom, Konin, Piotrków Trybunalski, Opole i Górażdże. Instalacje te mogłyby wychwytywać do 96,5 mln t CO2 rocznie, co stanowiłoby 19-29 proc. krajowej emisji gazów cieplarnianych w 2021 roku, przyczyniając się do znacznej redukcji emisji w sektorach energochłonnych oraz poprawy konkurencyjności polskich przedsiębiorstw na arenie międzynarodowej" - czytamy w opracowaniu PIE.
W Polsce potencjalne lokalizacje dla projektów CCS obejmują przede wszystkim regiony o rozwiniętym przemyśle ciężkim i dostępności odpowiednich struktur geologicznych. Region Śląska, ze względu na gęstość przemysłu stalowego, cementowego i chemicznego, jest jednym z kluczowych obszarów rozważanych do implementacji technologii CCS. Ponadto Pomorze Zachodnie, z istniejącymi wyeksploatowanymi złożami gazu i ropy oraz Wielkopolska, z głębokimi poziomami wodonośnymi, również oferują dogodne warunki do składowania CO2 - wskazuje PIE.
Polska ma potencjał
Według instytutu Polska ma relatywnie duże możliwości rozwoju podziemnych składowisk. Wykorzystuje się tu odpowiednie struktury geologiczne: głębokie solankowe poziomy wodonośne, wyeksploatowane złoża ropy i gazu oraz głębokie, nieeksploatowane pokłady węgla zawierające metan.
Jednak najbardziej ekonomicznym wariantem są głębokie solankowe poziomy wodonośne, które stanowią około 93 proc. polskiego potencjału składowania CO2, z kosztami składowania 2-5 EUR/t - ocenia PIE.
"Całkowity potencjał składowania CO2 w Polsce wynosi 12 813-15 612 mln t, co umożliwia składowanie emisji z procesów przemysłowych przez około 830 lat, a emisji z elektrowni i elektrociepłowni przez około 100 lat, przy założeniu pełnego wychwytu CO2." - piszą Maciej Miniszewski i Marcelina Pilszyk. Jak podkreślają, technologia CCS powinna znaleźć szersze zastosowanie przede wszystkim w polskim przemyśle, a nie w sektorze energetycznym.
"Emisje przemysłowe są trudne do wyeliminowania ze względu na charakter samych procesów technologicznych. W przemyśle cementowym produkcja klinkieru generuje znaczne ilości CO2 w wyniku reakcji chemicznych. W przemyśle stalowym procesy wytapiania stali w piecach hutniczych prowadzą do emisji dużych ilości dwutlenku węgla. Również w sektorze produkcji nawozów emisje CO2 towarzyszą produkcji m.in. amoniaku" - wyliczają.
Technologia wciąż budzi emocje
Projektów podziemnych składowisk CO2 przybywa. W 2023 r. było ich 392, a ich łączny potencjał wychwytu CO2 wynosił 361 mln ton gazu rocznie. Z tego 41 już funkcjonowała, 26 było w trakcie budowy, 121 w końcowym stadium oraz 204 w początkowej fazie - wylicza PIE. Tylko w UE istniało 45 projektów CCS we wczesnej lub końcowej fazie, o łącznej maksymalnej wielkości wychwytu ponad 180 mln t rocznie.
Według danych Global CCS Institute już w 2025 r. w UE będą funkcjonować instalacje o możliwości wychwytu prawie 65 mln ton CO2 rocznie, a do 2030 r. liczba ta może zwiększyć się do 115 mln ton CO2.
Mimo dużego potencjału technologia budzi również niepokój. Jak pisaliśmy w money.pl, główne wątpliwości dotyczą kwestii bezpieczeństwa i ekologii.
Istnieją obawy, że zatłaczany pod ziemię dwutlenek węgla może rozpuszczać niektóre rodzaje skał i przedostawać się do podziemnych wód, skażając je oraz wydostawać się na powierzchnię ziemi. Może on być również przyczyną eksplozji i trzęsień ziemi.
Poza tym część naukowców wskazywała również na inny problem - wychwytując CO2 z atmosfery automatycznie redukujemy również ilość tlenu (z każdą toną wychwyconego z atmosfery CO2 usuwamy 2,7 tony tlenu).
Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl