Narodowy Bank Polski co jakiś czas publikuje raport pt. "Szybki Monitoring NBP. Analiza sytuacji sektora przedsiębiorstw". W ostatnich latach nabrał on szczególnego znaczenia, gdyż ekonomiści szukają w nim odpowiedzi, jak bardzo firmy są obciążone kosztami m.in. płac. Im są one większe, tym mocniej pracodawcy mogą podnosić ceny finalnych produktów, co utwardza inflację na wyższym poziomie. Co czytamy w piątkowej odsłonie raportu?
Szybki monitoring NBP. Firmy patrzą z optymizmem w przyszłość, jest jednak "ale"
Zacznijmy od pozytywów. Krótkoterminowo firmy oczekują pogorszenia swojej sytuacji, ale sprawa wygląda już lepiej w perspektywie rocznej.
"(...) Więcej firm oczekiwało pogorszenia swojej sytuacji w perspektywie kolejnego kwartału niż jej poprawy. Natomiast w perspektywie rocznej przeważały – choć w bardzo małej skali na tle danych historycznych – firmy prognozujące poprawę sytuacji. Przy czym przewaga ta w ostatnim kwartale nieznacznie się skurczyła (o 0,1 pkt. proc.), a spadek optymizmu prognoz zanotowała znacząca większość branż i klas" - czytamy w raporcie polskiego banku centralnego.
Wzrost optymizmu był widoczny głównie w firmach przetwórczych i w notującej spore problemy w ostatnim okresie dostawie wody. Poprawy spodziewały się głównie duże przedsiębiorstwa, podczas gdy sektor MŚP (małych i średnich przedsiębiorstw) przyszłość ocenia bardziej pesymistycznie.
Firmy spodziewają się także dalszych spadków inflacji producenckiej (PPI), jak i tej konsumenckiej (CPI). To dobry prognostyk. Niestety, są też i problemy.
Silny rynek pracy uniemożliwia powrót do celu 2,5 proc.
NBP może mieć poważny kłopot ze sprowadzeniem inflacji do celu, jeśli rynek pracy wciąż będzie tak rozgrzany, tzn. będą w dwucyfrowym tempie rosnąć wynagrodzenia, a podwyżki obejmą firmy, które nie mogą sobie pozwolić na zwiększenie marż, bo staną się niekonkurencyjne. Zostaje im przerzucenie kosztów na klienta. To tworzy środowisko proinflacyjne.
Ekonomiści Banku Pekao przekonują, że trwający do dziś okres dekoniunktury nie wystarczył, by rozluźnić rynek pracy, a 12-proc. wzrost płac nie jest spójny ani z dwucyfrową inflacją, ani z inflacją w celu NBP na poziomie 2,5 proc.
Ich koledzy z PKO BP mają jednak nadzieję, że ta presja się nieco zmniejszy w kolejnych kwartałach. "W III kw. 2023 r. odsetek firm prognozujących wzrost wynagrodzeń w horyzoncie trzech miesięcy pozostał zbliżony do tego z II kw. 2023 r. (43,6 proc. wobec 44 proc.). Kolejny kwartał z rzędu obniżała się skala planowanych podwyżek, co wraz ze wzrostem realnych wynagrodzeń pozwala oczekiwać, że presja płacowa będzie się osłabiać" - szacują.
Najważniejszy pomiar inflacji w Polsce nie chce spadać tak szybko, jak gdzie indziej
Chłodzenie rynku pracy jest niezwykle ważnym aspektem polityki NBP, gdyż oddziałuje on na inflację bazową, czyli taką bez cen żywności i energii, na które bank centralny nie ma większego wpływu.
A ta w naszym kraju jest na niepokojąco wysokim poziomie. Szczególnie że gdzie indziej spada ona znacznie szybciej niż nad Wisłą.
- Inflacja CPI (konsumencka, podawana przez GUS) wszędzie szybko spada. Główny powód jest podobny — ustępowanie szoków surowcowych. Problem jest z inflacją bazową. W Polsce wciąż spada ona najwolniej — ostrzegają eksperci ING Banku Śląskiego.
Jak wyliczają, od szczytu inflacja bazowa obniżyła się o ok. 30 proc. na Węgrzech (8 pp), około 40 proc. w Czechach (7,2 pp), a w Polsce tylko o ok. 16 proc. (1,8 pp).
Banki centralne mają świadomość, że precyzyjne przewidywanie inflacji było zawodne w ostatnich kilku latach, więc mocno kierują się bieżącymi danymi jako wskaźnikiem skuteczności ich polityki inflacyjnej. Porównanie inflacji bazowej w Polsce na tle regionu pokazuje, że efekty polityki dezinflacyjnej w Polsce są słabe, co ogranicza przestrzeń do cięcia stóp w Polsce — podsumowują.
Dlatego też znaczna część rynku potępia chęć obniżek stóp przez prof. Glapińskiego, który uważa, że przy jednocyfrowej inflacji taki ruch jest słuszny. Co więcej, zadaje to też kłam billboardowi, który wisi na budynku banku w Warszawie (więcej o tym piszemy tutaj).
Co z płacą minimalną?
W tym aspekcie warto też rozważyć administracyjne posunięcie rządu podwyższające płacę minimalną w przyszłym roku o blisko 20 proc. Ma ono mieć wpływ tylko na część firm.
"Około 16 proc. podmiotów deklarowało wprowadzenie antycypacyjnych podwyżek, czyli dostosowanie wynagrodzeń w firmie jeszcze przed wejściem w życie zmian płacy minimalnej. W kolejnych 25 proc. przedsiębiorstw wynagrodzenia wrosły po wprowadzeniu zmian płacy minimalnej" - napisano w raporcie NBP.
"Co więcej, 22 proc. ankietowanych firm wskazywało, że wzrost płacy minimalnej uruchamiał podwyżki wynagrodzeń większości/wszystkich pracowników. Jednocześnie blisko 60 proc. badanych firm informowało o niewielkim wpływie płacy minimalnej na wzrost przeciętnego wynagrodzenia, a 40 proc. z nich wskazywało na realizację długoterminowej polityki wzrostu wynagrodzeń, satysfakcjonującej większość pracowników" - dodano.
Nieco ponad połowa firm deklarowała, że w okresie podwyższonej inflacji stara się waloryzować wynagrodzenia w podobnym stopniu (procentowo) wszystkim zatrudnionym.
Rynek pracy nie sprowadzi inflacji do celu?
Glebę pod uporczywość inflacji będzie nawoził także wzrost gospodarczy, który ma wynieść 2-3 proc. Dlatego też zdaniem Joanny Tyrowicz, członkini Rady Polityki Pieniężnej, polski bank centralny powinien zmniejszyć "temperaturę na rynku pracy".
Popyt na pracę przestał rosnąć, przynajmniej w sektorze przedsiębiorstw. Płace za to rosną w ujęciu realnym już od ponad kwartału. Obecna dynamika płac nie jest spójna ze średniookresowym celem inflacyjnym, a z pięciu kolejnych projekcji, w każdej kolejnej dynamika płac jest wyższa w 2024 i 2025 r. - wskazuje ekonomistka.
W opinii prof. Tyrowicz problemem na dziś nie jest więc to, czy inflacja będzie na koniec roku jednocyfrowa. – To w ogóle nie jest punkt odniesienia. Jest nim jedynie, podkreślam: jedynie, 2,5 proc. celu inflacyjnego – zauważa. Niestety, nie osięgniemy tego celu w przewidywalnym terminie, a wynagrodzenia są w tym kontekście zagrożeniem, które może to skutecznie utrudnić, przed czym ostrzega członkini RPP. Prof. Tyrowicz w wielu wystąpieniach wyjaśniała, że w Polsce nie ma co straszyć ludzi masowym wzrostem bezrobocia, bo nie ma ku temu podstaw.
– Problemem na teraz jest to, czy inflacja – tak w Polsce, jak i wszędzie na świecie – w ogóle zbiegnie do celu. Ona się obniża i będzie obniżać. Ale nic na rynku pracy i w procesach cenotwórczych nie sugeruje, że cel jest na dziś w zasięgu. Tą przesłanką kierują się w USA i w strefie euro. I nic nie usprawiedliwia lekceważenie takiego ryzyka — podsumowuje.
Damian Szymański, wiceszef i dziennikarz money.pl