Chociaż współczynnik dzietności w Polsce lekko wzrósł w ostatnich latach, na tle Unii Europejskiej nadal wypadamy słabo. Z wynikiem 1,44 daleko nam do Francuzów czy Irlandczyków, ale także np. do Czechów.
W Polsce przeciętny wiek, w którym kobieta rodzi pierwsze dziecko, jest poniżej średniej w Unii Europejskiej i wynosi nieco ponad 28 lat. Można zatem stwierdzić, że kobiety w Polsce rodzą relatywnie wcześnie jak na europejskie standardy - ale za to mają mało dzieci. Na przykład średni wiek, w którym Irlandka zostaje matką, to ponad 31 lat, natomiast wskaźnik dzietności jest tam wyższy i wynosi 1,71.
Jaki wpływ na decyzje o posiadaniu potomstwa mają czynniki ekonomiczne? To zależy, czy mówimy o pierwszym, czy o kolejnym dziecku.
- Kobieta chce być matką albo nie. Natomiast kiedy kobieta decyduje, ile dzieci chce mieć, wtedy bezpieczeństwo finansowe czy mieszkaniowe są zdecydowanie ważniejsze – ocenia Piotr Szukalski, demograf, prof. Uniwersytetu Łódzkiego.
Piotr Szukalski dodaje, że w Polsce polityka pronatalistyczna w dalszym ciągu praktycznie nie istnieje. Mamy do czynienia z punktowym oddziaływaniem, które w teorii opiera się na świadczeniu 500+. Tymczasem istotny z punktu widzenia decyzji o kolejnym dziecku jest też dostęp do mieszkania, do dobrej jakości opieki zdrowotnej w trakcie ciąży czy systemowe wsparcie w opiece nad dzieckiem.
Migrację widać w statystykach
Wspomniana już Irlandia należy do krajów, w których odsetek dzieci urodzonych przez matki w wieku co najmniej 40 lat jest najwyższy. Do tej grupy krajów należą też Włochy i Hiszpania, które z kolei pod względem współczynnika dzietności wypadają najgorzej w UE.
W Polsce odsetek dzieci urodzonych przez kobiety po 40. jest relatywnie niewielki Na poziomie województw oscyluje w okolicach 3 proc., ale np. w regionie warszawskim stołecznym to już 4,7 proc.
W naszym kraju zaledwie 2 proc. dzieci rodzą matki, które same urodziły się za granicą. Natomiast w Luksemburgu odsetek ten wynosi aż 65 proc. (warto jednak zaznaczyć, że tam jest łącznie tylko 600 tys. mieszkańców), a na Cyprze, w Austrii i Belgii ok. 30 proc. W niektórych państwach migracja może poprawiać wskaźniki dzietności. W naszym kraju takiego efektu w statystykach nie widać.
Mówiąc o migracji i dzietności trzeba też pamiętać, że również Polski i Polacy zakładają rodziny za granicą. W Wielkiej Brytanii około jedną czwartą dzieci rodzą cudzoziemki, a wśród nich najwięcej Polki. W 2019 roku Polki urodziły w Wielkiej Brytanii 16,7 tys. dzieci - to o 2 tys. więcej niż w województwie zachodniopomorskim. Warto też wspomnieć, że wśród ponad 16 tys. noworodków urodzonych przez matki z Polski, prawie 6 tys. ma ojca pochodzącego z innego kraju.
Emigracja odbija się na polskich statystykach. Na przykład słabe wskaźniki dzietności na Opolszczyźnie wynikają z tego, że w latach 90. i na początku XXI wieku w województwie opolskim miała miejsce największa skala wyjazdów młodych ludzi za granicę, zauważa Piotr Szukalski. W tym województwie liczba urodzeń na 1000 mieszkańców wynosi 8,6 - wynika z danych GUS-u za 2019 rok. Poza województwem świętokrzyskim (8,3) to prawie najmniej w kraju.
A czy brak ślubu przeszkadza w posiadaniu dziecka? W wielu krajach w Unii Europejskiej absolutnie nie. W Polsce odsetek dzieci urodzonych poza małżeństwem wynosi tylko 25 proc. i jest prawie najniższy w Unii Europejskiej. Oznacza to, że związku małżeńskiego nie zawarli rodzice co czwartego dziecka, które przyszło na świat w naszym kraju w 2019 roku. W Czechach prawie co drugiego, natomiast na Islandii odsetek ten wynosi aż 70 proc. A zarówno w Czechach, jak i na Islandii wskaźnik dzietności jest powyżej średniej UE.
Do wszystkich czynników, które wpływają na dzietność w Polsce, doszła pandemia. Jej efekt bardzo mocno widać w statystykach, a to dopiero początek. W 2020 roku w Polsce zarejestrowano 355 tys. żywych urodzeń, czyli o ok. 20 tys. mniej niż w poprzednim roku i najmniej od 2004 roku.
Pierwszym miesiącem, na podstawie którego możemy wnioskować o wpływie epidemii na dzietność, był grudzień, kiedy urodziło się 25,8 tys. dzieci - o 2,5 tys. mniej niż w grudniu rok wcześniej. W styczniu z kolei przyszło na świat 25 tys. dzieci, czyli aż o jedną czwartą mniej niż w styczniu w rok wcześniej. Tak niski wynik zanotowano ostatnio 18 lat temu.
- W tej chwili, kiedy jesteśmy zamknięci w domach, decyzja o dziecku jest niesamowitym obciążeniem, co widać w statystykach urodzeń - mówi prof. Krystyna Iglicka-Okólska, demograf z Uniwersytetu Warszawskiego. Jej zdaniem na decyzję Polek o posiadaniu potomstwa bardzo negatywnie wpłynie też ostatnia zmiana prawa aborcyjnego w naszym kraju.