W wielu miastach Francji w tym w Paryżu, obowiązują przepisy dotyczące hałasu transportowego, ale trudno je wyegzekwować, bo nie ma dobrego narzędzia pomiarowego. Aż do teraz, bo stosowne urządzenie wymyślili inżynierowie Bruitparif, instytucji badającej natężenie hałasu i jego skutki - opisuje portal transport-publiczny.pl.
System ma sprawdzać, czy określony poziom hałasu jest przekroczony, następnie, korzystając z miejskiego monitoringu identyfikować źródło, czyli samochód lub motocykl, a na końcu wysyłać mandat.
Dobra wiadomość dla hałaśliwych kierowców jest taka, że przez najbliższe dwa lata żaden z nich kary nie zapłaci, ale urzędnicy i inżynierowie chcą sprawdzić, jak działają "głosoradary" i jaki poziom hałasu należy uznać za niedopuszczalny.
– Nie mamy nic przeciwko ferrarim, czy harleyom-davidsonom. Rzecz w tym, że ich użytkownicy czasem chcą zademonstrować pełnię możliwości ich silników, a to duży kłopot dla naszych mieszkańców – mówi Remy Jourdan, urzędnik lokalnego ratusza, cytowany przez agencję Reuters.
Nie jest to jedyne miejsce, gdzie swoje radary testuje Beruitparif. Dwa z nich mają zawisnąć w oddalonej od stolicy Francji, ale popularnej wśród motocyklistów, miejscowości Saint–Forget. Od kilku miesięcy kilkadziesiąt czujników zainstalowano w różnych punktach Paryża, które jednak nie mierzą hałasu transportowego.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl