Stopa bezrobocia rejestrowanego wyniosła w lipcu br. 5,2 proc. - podał GUS w poniedziałek. Tak dobrze nie było od września 1990 roku. Nie jest to jednak wielkim pocieszeniem dla tych powiatów w Polsce, w których czas jakby się zatrzymał.
W Polsce jest wciąż 76 powiatów, w których bezrobocie przekracza 10 proc. i mieszka w nich łącznie 216,9 tys. bezrobotnych, czyli co czwarty w kraju. W jedenastu bezrobocie przekracza 15 proc., a w jednym powiecie - 20 proc.
Ten powiat ma stolicę w Szydłowcu. Bez pracy jest tam aż 22,6 proc. chętnych, czyli 3200 osób. A i sytuacja, choć się poprawia, to bardzo powoli. W ciągu ostatnich dwunastu miesięcy z rejestrów w urzędzie pracy wykreślono w Szydłowcu zaledwie dwieście osób i bezrobocie spadło o tylko 0,8 pkt. proc.
Zobacz też: Wedel: brakuje rąk do produkcji kultowej czekolady
Nawet, jak się porówna ze stanem sprzed dziesięciu lat, to "szału nie ma". W tym czasie stopa bezrobocia spadła w Szydłowcu o 9,1 pkt. proc., tj. z 31,7 proc. do 22,6 proc. Wtedy w skali całego kraju gorzej było w Bartoszycach na Warmii. Tyle, że w Bartoszycach poprawiło się dużo bardziej.
Bliskość Radomia zdecydowanie działa na niekorzyść. W pierwszej dziesiątce najwyższego bezrobocia są: Przysucha, Radom i Szydłowiec, oddalone od siebie o kilkadziesiąt kilometrów. Po oddaniu obwodnicy Radomia w tym roku, jest z tamtego rejonu około półtorej godziny samochodem do Warszawy, gdzie... bezrobocie wynosi zaledwie 1,4 proc. Być może to coś zmieni i bezrobotni odważą się jeździć do pracy w stolicy? Bo pomysł z lotniskiem w Radomiu, delikatnie mówiąc, nie okazał się trafiony.
Pracodawca ma szukać pracownika
- Aktywność ekonomiczna koncentruje się w największych metropoliach. Są obszary, gdzie z różnych względów miejsca pracy nie powstają. Dodatkowo niska jest mobilność pracowników - opisuje Łukasz Kozłowski, ekspert ds. ekonomicznych Pracodawców RP.
Jak wskazuje, choć duża jest liczba wakatów, to zarazem są takie regiony kraju, gdzie jest wysoki odsetek osób, które pracę chciałyby podjąć, ale tej pracy nie ma.
- Widać to głównie w woj. warmińsko-mazurskim, w obszarach graniczących z Obwodem Kaliningradzkim. Oddalenie od dużych ośrodków biznesowych, a poza tym ograniczona możliwość utrzymywania kontaktów handlowych i ruchu transgranicznego powodują, że pracy jest dużo mniej - mówi Kozłowski.
Na Warmii i Mazurach w pierwszej dziesiątce najwyższego bezrobocia są: Braniewo, Bartoszyce i Kętrzyn. Wszystkie trzy są położone blisko granicy z rosyjskim Obwodem Kaliningradzkim.
- Znam wielu ludzi, którzy zajmują się tam przemytem paliwa przez granicę - mówi pan Patryk, 30-latek z Olsztyna. - Być może dlatego nie mają zamiaru podejmować normalnej pracy i wypisywać się z bezrobocia. Ubezpieczenie zdrowotne mają gratis, a zarobić, zarobią - dodaje.
Jak opowiada, w Rosji przy granicy są nawet specjalne pochylnie do tankowania, żeby "w passata upchnąć więcej paliwa".
Pracodawcy gonią za pracownikiem
W 76 powiatach sytuacja wciąż nie wygląda ciekawie z dostępnością pracy. Ale jednocześnie są w kraju 46 powiaty z bezrobociem 3-procentowym i niższym, czyli w granicach tzw. naturalnej stopy bezrobocia. To przyjęty w teorii ekonomii poziom, przy którym nie pracują tylko ci, którzy nie chcą pracować lub akurat są w trakcie zmiany pracodawcy.
W tej grupie największy awans nastąpił w Słubicach przy granicy z Niemcami. Bezrobocie zeszło tam w lipcu do 2,2 proc. z 18,3 proc. dziesięć lat temu. Na pochwałę zasługuje też Wyszków w woj. mazowieckim, gdzie w lipcu było zaledwie 2,9 proc. bezrobotnych, w porównaniu do 4,3 proc. rok temu i 14,4 proc. dziesięć lat temu.
W niektórych miejscach jest już tak, że pracodawcy muszą się mocno starać, żeby znaleźć pracowników i nie tylko pensja decyduje.
- Coraz częściej pracodawcy tworząc zakłady przemysłowe czy obiekty logistyczne, starają się rekrutować pracowników z odleglejszych obszarów i organizują nawet dowóz - opisuje Kozłowski. Innym rozwiązaniem jest tworzenie zakładów pracy tam, gdzie jest więcej pracowników. Taki trend "elastycznych" pracodawców, którzy przenoszą się za pracownikami - jak ocenie ekspert - jest już widoczny.
- Okres inwestycyjny trwa jednak kilka lat i przedsiębiorca musi mieć przekonanie, że inwestowanie w danym miejscu będzie mieć sens nie tylko w obecnych warunkach, ale też i w dłuższej perspektywie. Niezależnie od tego, że jesteśmy w czasie dobrej koniunktury, to ten stan nie musi się utrzymać w następnych latach - zaznacza jednak.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl