399 tys. zł na start i można działać. A właściwie można mieć własny salon fryzjersko-kosmetyczny w Kołobrzegu. To "oferta specjalnie dla osób pragnących rozpocząć własny biznes". Tak ją opisuje wystawiający ogłoszenie. Salon zaprojektowany przez architekta, pozwala zatrudniać 4 osoby - tyle jest stanowisk do pracy.
W tym nadmorskim kurorcie takich ogłoszeń jest kilkanaście. Do wzięcia są niemal gotowe salony usługowe. Skalę problemu widać nie tylko w serwisach ogłoszeniowych, ale również w urzędach pracy.
Kołobrzeg i jego okolice (w ramach powiatu kołobrzeskiego) do niedawna były w czołówce miejsc z najniższym bezrobociem w kraju. W marcu ubiegłego roku bezrobocie wynosiło w tym regionie zaledwie 1,8 proc. W grudniu 2020 roku już 5 proc. Takiego wzrostu nie było w żadnym innym miejscu w Polsce. Kilkuset zarejestrowanych bezrobotnych zamieniło się w ponad tysiąc.
- W takich miejscowościach jak Kołobrzeg cała siatka przedsiębiorstw tworzy jeden wielki łańcuch. Zamknięte hotele i restauracje to problem dla dostawców, lokalnych rolników, ale i branży usługowej. Co dziś ma ze sobą zrobić fryzjer, który obsługiwał gości hotelowych? Gości nie ma, jego biznes stoi pusty. I takich problemów jest niestety dużo, dużo więcej - opowiada money.pl Michał Kujaczyński, rzecznik urzędu miasta w Kołobrzegu.
Kto w tej chwili znajdzie pracę w Kołobrzegu? Na przykład ogrodnik, którego chce zatrudnić Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu. Z usług będzie korzystać w ramach ośrodka wypoczynkowo-szkoleniowego, który znajduje się w tym regionie. Pensja? Minimalna. To 2,8 tys. zł brutto na start, w ramach umowy o pracę. Na rękę jest nieco ponad 2 tys. zł. Wymagany jest za to minimum 2-letni staż pracy i umiejętność obsługiwania się kosiarką i nożycami elektrycznymi.
Lokalny urząd pracy udostępnia też inne oferty - dla katechety, nauczyciela, nauczyciela psychologa czy montera mebli. Wśród kilkudziesięciu wolnych miejsc nie ma żadnego związanego z usługami, turystyką lub hotelarstwem. Katecheta w przedszkolu może liczyć na około 2,9 tys. zł, betoniarz-zbrojarz 2,8 tys. zł. Oferty są, choć jest ich naprawdę niewiele.
Money.pl przeanalizował dane dot. bezrobocia w 400 regionach Polski - i w powiatach, i we wszystkich województwach. Na tej bazie powstały dwie mapy: wzrostu bezrobocia z podziałem na województwa i mapa regionów najmocniej dotkniętych problemem braku pracy. Jak wynika z analiz, takich wysp bezrobocia - jak powiat kołobrzeski - w Polsce jest o wiele więcej.
Czytaj także: Podatek cukrowy, podatek od soli, podatek od fast foodów. Podatki "zdrowotne" będą coraz popularniejsze
Z perspektywy ogólnokrajowej pandemia wirusa nie wpłynęła znacznie na liczbę zarejestrowanych bezrobotnych. W marcu w skali całego kraju było ich 5,4 proc. W grudniu 6,2 proc. Perspektywa ogólnokrajowa dla niektórych będzie marnym pocieszeniem.
Drugi najwyższy skok zarejestrowanej liczby bezrobotnych można zaobserwować w powiecie słupskim (czyli wciąż w rejonach nadmorskich). Jeszcze w marcu 2020 roku bezrobocie w tym regionie wynosiło 7 proc. Dziewięć miesięcy później było to już o 9,4 proc - czyli o 2,4 punktu procentowego więcej. W samym mieście Słupsk bezrobocie podskoczyło z 3,6 proc. do 5,5. To niewielka różnica? To wzrost o ponad 50 proc.
Powiatów, w których bezrobocie urosło o ponad 1,5 punktu procentowego, jest w Polsce dokładnie 36. A na liście są takie miejsca jak: powiat krakowski (42 proc.), powiat koszaliński (wzrost o 13 procent), powiat elbląski (wzrost o 12 procent), czy powiat zielonogórski (wzrost o 28 procent).
Tylko w 8 (z ponad 400) miejscach na terenie całego kraju skala bezrobocia w ciągu 9 miesięcy pandemii się nie zmieniła. Ani w jedną, ani w drugą stronę.
W kolejnych 16 bezrobocie spadło. Największa różnica jest w powiecie łobeskim, choć trudno uznać sytuację tam za dobrą. W marcu bezrobocie w tym regionie wynosiło aż 18,9 proc. - by do grudnia spaść do 18 proc. Najwyższa w Polsce stopa bezrobocia jest w powiecie szydłowieckim. Tu bezrobotni stanowią 24,3 proc. wszystkich, którzy mogliby podjąć pracę. Przez epidemię liczba ta i tak podskoczyła, o symboliczne 0,3 punktu procentowego.
Trzeba zwrócić uwagę, że tych, którzy wybiorą się do urzędów pracy, czeka spore rozczarowanie.
Zasiłek dla bezrobotnych wynosi od 942 do 1200 zł brutto. I tak co miesiąc na przeżycie bezrobotny ma tylko od 33 proc. do 42 proc. wartości pensji minimalnej. Mówiąc wprost: musi przeżyć za dwa lub trzy razy mniej niż wynosi ustawowe minimum. A to tylko pierwsza zła informacja. Druga? W Polsce niewiele osób kwalifikuje się do zasiłku. I stąd nie każdy bezrobotny w ogóle wybiera się do urzędu pracy i rejestruje.
Kiedy osoba bezrobotna może ubiegać się o zasiłek dla bezrobotnych?:
- gdy - po zarejestrowaniu się w powiatowym urzędzie pracy - nie otrzymała odpowiedniej propozycji pracy, stażu, przygotowania zawodowego
- gdy półtora roku przed momentem zarejestrowania (przez okres co najmniej rok) była zatrudniona i otrzymywała wynagrodzenie w postaci co najmniej minimalnego wynagrodzenia za pracę, od którego była opłacana składka na poczet Funduszu Pracy,
- gdy świadczyła usługi na bazie umowy agencyjnej lub umowy zlecenia, jeśli podstawę wymiaru składki na ubezpieczenie społeczne i FP stanowiła kwota co najmniej minimalnego wynagrodzenia za pracę w przeliczeniu na okres pełnego miesiąca,
- gdy opłacała składki na rzecz ubezpieczenia społecznego z tytułu prowadzonej działalności gospodarczej lub współpracy przy tej działalności, jeżeli podstawę wymiaru składek na ubezpieczenie społeczne i FP stanowiła kwota wynosząca co najmniej minimalne wynagrodzenie.
Efekt jest taki, że zasiłek pobiera zwykle margines bezrobotnych.
Co ciekawe, z danych wynika, że najwyższy wzrost bezrobocia był w województwach na zachodzie kraju oraz na południu. To woj. pomorskie, zachodniopomorskie, lubuskie oraz małopolskie i śląskie odnotowały najwyższe wskaźniki wzrostu. Najniższy wystąpił w województwie świętokrzyskim.
Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że w 2021 rok wchodzimy z ponad 1 mln 50 tys. bezrobotnych. W marcu 2020 roku, czyli w pierwszych tygodniach epidemii, bezrobotnych było o ponad 150 tys. mniej.
- Sytuacja na rynku pracy jest stabilna. 6-procentowe bezrobocie w środku największej od blisko 100 lat recesji gospodarczej nie jest wynikiem złym. Ten wzrost bezrobocia będzie jednak tylko tymczasowy, choć wolelibyśmy, żeby go nie było w ogóle - przekonywał w programie "Money. To się liczy" Pawel Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju. PFR odpowiedzialny jest za część tarcz antykryzysowych - a konkretnie dwa pakiety finansowe dla mikro, małych, średnich i dużych przedsiębiorstw.