Wiadomym jest, że sugestia obniżki kosztu pieniądza często utożsamiana jest z oczekiwaniem wyższej inflacji, tańszy kredyt wpływa choćby na zapędy konsumpcyjne, a jeśli popyt w tym wypadku jest coraz większy, to idzie to w parze ze wzrostem cen. A taki scenariusz nie jest absolutnie pożądany przez banki centralne, bo mógłby zniweczyć cały plan walki z inflacją. Dlatego też mamy do czynienia z pewnego rodzaju wyścigiem żółwi, a nikt nie będzie chciał być tym pierwszym, który obniży stopy procentowe i być może wywoła efekt, którego by nie chciał, czyli pobudzenie usypianej w tym momencie inflacji.
Co ciekawe rynki widzą to zupełnie inaczej i prześcigają się w prognozach, czy Fed obniży stopy o 100 pkt bazowych w 2024 roku, a być może bardziej, kiedy EBC ruszy z luzowaniem itd. Problem w tym, że decydenci z banków centralnych chcą zakłamywać rzeczywistość i twardo sygnują scenariusz, w którym próżno szukać terminu obniżek stóp. Twierdząc przy tym, że to jeszcze nie czas na takie decyzje. Mamy więc obraz, gdzie bankierzy centralni to jastrzębie, z kolei rynek jest zdecydowanie gołębi. I od paru tygodni trwa przeciąganie liny. Jeśli Fed wysunie się na czoło, to dolar amerykański słabnie, z kolei gdy EBC to euro tanieje i tak bez końca. Warto w tym miejscu powiedzieć, że mało mówimy o Bank of England, ale już przyjęło się, że Bank Anglii często nie wybija się z "tłumu" i śledzi drogę wybraną przez odpowiedników z USA i strefy euro.
Wspominaliśmy o wyścigu żółwi, który ma swoje uzasadnienie z prostej przyczyny, że od podwyżek stóp do obniżek musi minąć odpowiedni czas, i nie jest to kwestia tygodni, a raczej miesięcy, w tej materii pośpiech jest zdecydowanie złym doradcą. Pozostaje pytanie, czy jest coś, co mogłoby spowodować dynamizację działań banków centralnych? Zdecydowanie tak, a tą kwestią jest pogorszenie sytuacji gospodarczej. Jeśli pojawią się sygnały recesyjne to banki centralne będą zmuszone niejako wyjść ze strefy komfortu i przystąpić do działania, czyli obniżek stóp. Jeśli spojrzymy na aktualną sytuację makro to trzeba przyznać, że najlepiej wygląda ta amerykańska, a za nią strefa euro i Wielka Brytania. Gdyby tylko ta kwestia miała decydować to Fed jest bardzo daleko od powrotu do luzowania.
Inną sprawą jest fakt, że w USA stóp się nie obniża w sytuacji gdy inflacja bazowa góruje nad stopą bezrobocia, a na ten moment tak jest. Tyle tylko, że sytuacja na rynkach jest niezwykle dynamiczna i Ci ostatni mogą dość szybko zostać pierwszymi i trudno wyrokować kto wygra ten "wyścig żółwi", jednak na ten moment chyba nikt nie jest w stanie odpowiedzieć.
Autor: Krzysztof Pawlak - analityk walutowy w InternetowyKantor.pl
Materiał sponsorowany przez InternetowyKantor.pl