W sobotni wieczór dziennikarze TVN24 w trakcie emisji swojego reportażu pojawili się przed kamienicą Mariana Banasia. Jak relacjonują, z frontu budynku zniknęły wszystkie tabliczki informujące o działalności hotelu. Nie ma też szyldu, który został zasłonięty taśmą.
Wygląda na to, że zaginął ślad po hotelu na godziny, o którym mogliśmy usłyszeć w "Superwizjerze". Strona internetowa firmy prowadzącej tam działalność również nie działa.
Majątek i powiązania Banasia wziął pod lupę reporter "Superwizjera" po publikacji Wirtualnej Polski. Jak pisała w lutym tego roku WP, Centralne Biuro Antykorupcyjne wszczęło kontrolę oświadczeń majątkowych ówczesnego wiceministra finansów. Funkcjonariusze zainteresowali się m.in. planowaną transakcją sprzedaży kamienicy na krakowskim Podgórzu, która jest własnością Banasia.
Według reportera 400-metrowa kamienica wciąż należy do szefa NIK (jak tłumaczy, jest umowa przedwstępna sprzedaży, ale do transakcji ostatecznie nie doszło). Jej najemca prowadził w budynku pensjonat z pokojami na godziny. Takie miejsca wykorzystywane są przez ludzi umawiających się na seks.
Reporter poszedł do pensjonatu i wynajął pokój. Usługa nie została zapisana na kasie fiskalnej, nie został też wydany paragon. Co więcej, według ustaleń dziennikarza przybytek prowadzą ludzie powiązani z półświatkiem, ale też mający z Banasiem dobre relacje - a przynajmniej próbowali to pokazać, gdy przyszło do konfrontacji z dziennikarzem.
Kiedy bowiem reporter się ujawnił, mężczyzna siedzący w recepcji pensjonatu starał się go wyprosić, a gdy to nie przyniosło skutku, sięgnął po telefon i - jak przekonywał - zadzwonił do Mariana Banasia. W dialogu, który został nagrany ukrytą kamerą, słychać, że rozmówcy się znają i są ze sobą w dobrej relacji. Ostatecznie drugi mężczyzna z recepcji wyprasza dziennikarza z budynku.
Według reportera ten mężczyzna to człowiek z półświatka, zajmujący się m.in. sutenerstwem, który kilka lat temu brał udział w regularnej bitwie gangsterów w Krakowie (w jej wyniku został ranny policjant).
Osobnym wątkiem jest obciążenie kamienicy hipoteką, która posłużyła za zabezpieczenie kredytu. Marian Banaś nie wspomina o tej hipotece w oświadczeniu, a zgodnie z prawem powinien to zrobić.
Dziennikarz próbował osobiście porozmawiać z Marianem Banasiem, jednak urzędnik nie znalazł na to czasu. Po emisji wystosował za to oświadczenie.
"Łączenie mojej osoby z działalnością przedstawioną w materiale red. Kittela jest oszczerstwem i pomówieniem. Nie zarządzałem pokazanym w materiale hotelem. Byłem właścicielem budynku, który na podstawie umowy zawartej zgodnie z prawem wynająłem innej osobie. Osoba ta prowadziła tam działalność hotelową. Obecnie nie jestem właścicielem tej nieruchomości" - pisze Marian Banaś w przesłanym do redakcji money.pl oświadczeniu.
"Materiał odbieram jako próbę manipulacji, szkalowania i podważania dobrego imienia nie tylko mojej osoby, ale również kierowanych przeze mnie instytucji. W związku z nieprawdziwymi informacjami skieruję sprawę na drogę sądową" - dodaje.
Marian Banaś jest od końca sierpnia prezesem Najwyższej Izby Kontroli. Wcześniej przez niecałe trzy miesiące zajmował fotel ministra finansów. W latach 2017–2019 był wiceministrem finansów i szefem Krajowej Administracji Skarbowej, wcześniej zaś - od 2015 do 2017 roku - szefem Służby Celnej.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl