Kulisy walki o NIK opisuje "Rzeczpospolita". Czytamy w niej, że obecnie trwa przeciąganie liny pomiędzy Marianem Banasiem i marszałek Sejmu Elżbietą Witek.
Chodzi o nominacje do kolegium Najwyższej Izby Kontroli. W skład tego podmiotu wchodzi prezes, wiceprezesi, dyrektor generalny oraz 14 członków. Tych ostatnich powołuje na wniosek prezesa marszałek Sejmu.
Witek z Banasiem muszą się więc dogadać. I wydawało się, że jest na to szansa. Banaś zaproponował dwie osoby: Marię Smereczyńską oraz prof. Izabelę Zawiślińską.
Pod koniec kwietnia jednak sytuacja się zmieniła. Podczas obrad sejmowej komisji ds. kontroli państwowej, Banaś wycofał poparcie dla Zawiślińskiej, a prawnicy NIK udowadniali, że to możliwe. Z kolei Biuro Analiz Sejmowych utrzymywało, że prezes Izby nie ma takiej kompetencji.
Ostatecznie Witek Zawiślińską powołała. Zdaniem wiceszefa sejmowej komisji - Jana Łopaty z PSL - Banaś boi się, że ekonomistka będzie głosowała przeciwko niemu.
Wszystko po to, by mieć większość we wspomnianym kolegium. To natomiast jest kluczowe w kontekście kontroli przeprowadzanych na przykład w ministerstwach. To właśnie w takim trybie na światło dzienne może wychodzić wiele niewygodnych faktów dla PiS.
A w kolegium NIK już jest wielu nominatów ze strony PiS, m.in. Tomasz Sobecki, syn wpływowej posłanki Anny Sobeckiej, związanej ze środowiskami Radia Maryja. Wiceprezesi również pojawili się w Izbie z poparcia partii rządzącej.
- Walka o kolegium jest zasadna też z tego względu, że ma ono obecnie jedynie 13 członków z 19, których wymaga ustawa. Wystarczy przekonać zaledwie siedmiu, by wygrać głosowanie i w praktyce ubezwłasnowolnić prezesa - mówi informator "Rz". I dodaje, że walka o niezależność kolegium to również walka o niezależność kontroli.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl