Fundusz Przeciwdziałania COVID-19 powstał wiosną 2020 r. tuż po wybuchu pandemii. To, co na początku miało pomóc sfinansować wydatki na zdrowie, szybko stało się skarbonką rządu na działania wszelkie - od kosztów związanych z Polskim Ładem, po subwencje inwestycyjne dla samorządów czy dodatki węglowe oraz programy osłonowe np. dotyczące cen energii. Na koniec 2022 r. fundusz był zadłużony na blisko 200 mld zł, a rząd spodziewa się, że w 2026 r. może to być kwota rzędu 250 mld zł.
Marian Banaś, szef NIK kontroluje Fundusz Przeciwdziałania COVID-19 w BGK
Teraz za ten fundusz wzięła się Najwyższa Izba Kontroli. Sprawdziła ona, w jaki sposób są z niego wydatkowane pieniądze — dowiedział się money.pl.
- Kontrola w BGK funduszy COVID się już zakończyła. Badaliśmy, jakie zasady są stosowane przy wydatkowaniu tak gigantycznych pieniędzy publicznych, jeżeli nie jest to stricte fundusz celowy. Należało sprawdzić w oparciu o jakie procedury i zasady budowane są plany wydatkowe w tym obszarze. I my to zrobiliśmy. NIK jako jedyna instytucja przekaże szczegółowo, jak to wygląda, ponieważ do dzisiaj nie została przedstawiona opinii publicznej rzetelna informacja w tym zakresie - mówi nam osoba z NIK znająca kulisy sprawy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Efekty pracy kontrolerów mamy poznać za ok. dwa miesiące. - Wystąpienie do premiera ws. tej kontroli jeszcze nie zostało wysłane. Premier i minister mają prawnie 21 dni, aby wysłać swoje ewentualne zastrzeżenia. Musi się jeszcze zebrać kolegium NIK w tej sprawie. Przewiduję, że pewnie poznamy efekty naszych działań kontrolnych za jakieś dwa miesiące - dowiadujemy się z naszego źródła.
Finanse publiczne pod lupą NIK
Prześwietlanie BGK to nie jedyna kontrola przeprowadzana w ostatnim czasie przez Departament Budżetu i Finansów NIK.
W środę w "Dzienniku Gazecie Prawnej" czytaliśmy, że Izba sprawdza również, w jaki sposób resort finansów przygotował tegoroczny plan dochodów i wydatków państwa. Co ciekawe, gazeta zwracała uwagę, że "w przeszłości kontrolowano raczej realizację, a nie opracowywanie budżetu". "Pod lupą kontrolerów może się znaleźć m.in. proces wypychania wydatków do funduszy celowych czy sposób finansowania samorządów" - wskazywano.
- W przypadku kontroli przygotowania ustawy budżetowej efekty prac poznamy zapewne pod koniec lutego - mówi nam osoba z Izby.
Dlaczego jest to tak ważne? - NIK już od dwóch lat wskazuje na bardzo niebezpieczne trendy o dużej skali polegające na zaciemnianiu pełnego obrazu finansów publicznych naszego kraju. Chodzi przede wszystkim o szerokie finansowanie zadań publicznych z pominięciem ustawy budżetowej, czyli bez ścieżki parlamentarnej. A przecież ustawa budżetowa jest według konstytucji corocznie najważniejszą ustawą, na której opiera się cały plan wydatkowy państwa. Nie powinna być ona dziurawa - wyjaśnia nasz informator.
Niepokojące zjawisko
Podobnego zdania jest sam Marian Banaś. W wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" sprzed dwóch tygodni przekonywał on, że to, co dzieje się z finansami Polski jest "bardzo niepokojącym zjawiskiem".
"Jesteśmy po dwóch kontrolach budżetu państwa za lata 2020–2021. Mamy do czynienia z coraz mniej przejrzystym i transparentnym budżetem. Na koniec 2021 r. zadłużenie krajowe było liczone według metodologii krajowej na poziomie ponad 1,148 biliona złotych. Deficyt budżetowy kształtował się na poziomie 26,5 miliarda. Jednak jeśli liczyć to metodologią unijną, to zadłużenie wyniosło 1,410 biliona, a deficyt 131 miliardów złotych. Różnica między oboma sposobami liczenia wyniosła 262 miliardy. To oznacza, że 262 miliardy były wydatkowane poza budżetem państwa, do których nie zastosowano ustawy o zamówieniach publicznych. Te środki zostały wydane poza kontrolą parlamentu, z pełną uznaniowością. Na koniec 2015 r. nakłady inwestycyjne były na poziomie 20 proc. PKB. Na koniec 2021 r. było to już 16 proc. PKB. Mamy do czynienia z ewidentnym spadkiem nakładów inwestycyjnych, a przecież tylko one dają gwarancję kolejnych dochodów, co za tym idzie gwarancję bezpieczeństwa finansowego państwa i dochodów dla obywateli. Środki poza budżetem napędzają również inflację, przez co tracimy wszyscy" - wyjaśniał szef NIK.
Na tym właśnie polega główny trik rządu. Wypychanie wydatków np. do Banku Gospodarstwa Krajowego oznacza, że politycy nie muszą wykazywać ogromnej dziury budżetowej, co chroni ich przed rodzimymi konstytucyjnymi limitami zadłużenia Polski (chodzi o limity długu na poziomie 55 i 60 proc. PKB). Dzięki temu nie muszą ścinać wydatków, mrozić pensji w budżetówce, szukać szeroko zakrojonych oszczędności itp.
Wydatki BGK są za to raportowane do Komisji Europejskiej, która wlicza je do zadłużenia Polski, co jest publikowane pod nazwą długu sektora instytucji rządowych i samorządowych wg metodologii unijnej. Na koniec 2021 r. był on na poziomie ok. 54 proc., co jest, zważywszy na ostatnie kryzysowe lata, całkiem niezłym wynikiem i stawia nasz kraj poniżej średniej unijnej. Nie o poziom długu tu jednak chodzi, a o przejrzystość finansów i wiedzę Polaków na temat wydawania publicznych pieniędzy.
Oto prawdziwa dziura budżetowa - 235 mld zł
Plan finansowy Funduszu Przeciwdziałania COVID-19 zatwierdza bowiem sam premier. Jego działania nie są więc przedmiotem debaty parlamentarnej. Prezes Forum Obywatelskiego Rozwoju i członek Rady Gospodarczej przy Marszałku Senatu dr Sławomir Dudek fundusze przy BGK nazywa wprost "prywatnym rajem wydatkowym" Mateusza Morawieckiego.
W ostatnim raporcie prezes FOR podał rzeczywisty jego zdaniem deficyt budżetu państwa. Ma on wynieść nie 68 mld zł, jak to zapisał rząd w ustawie budżetowej, a ponad 235 mld zł.
- To jest 345 proc. tego deficytu, który rząd pokazał społeczeństwu – mówił podczas seminarium w Senacie ekspert FOR. Jego zdaniem przejrzystość finansów publicznych jest dramatycznie niska. - Rząd przesłał do parlamentu fikcyjny budżet. Senat powinien go odesłać na Świętokrzyską – powiedział dr Dudek, nawiązując do siedziby Ministerstwa Finansów.
Zgodnie z szacunkami autorów raportu dochody budżetowe będą o 23,6 mld zł niższe, niż zakłada rząd. Z kolei rzeczywiste wydatki mają być o 143,4 mld większe, niż przewiduje ustawa budżetowa na 2023 r. Autorzy raportu ocenili, że zadłużenie państwa w funduszach wydatkujących poza kontrolą parlamentu wyniesie 638 mld zł.
Według niego PiS nie wykazuje też wielu operacji związanych z realizacją zadań państwa, mających wpływ na wzrost deficytu budżetu. - Dzięki kreatywnej księgowości rząd PiS może manipulować wysokością deficytu, a parlament traci kontrolę nad budżetem państwa. W efekcie rząd oszukuje podatników, którzy składają się na budżet państwa, a ten przestaje mieć istotne znaczenie dla oceny sytuacji finansowej Polski - przestrzega ekonomista.
Rząd wypchnął już co czwartego złotego
Jak wyliczył, zadłużenie różnych funduszy utworzonych przez Zjednoczoną Prawicę, które nie są częścią budżetu państwa, osiągnie na koniec przyszłego roku "kosmiczną wielkość 422 miliardów złotych – 9 razy więcej niż w 2015 roku". Kwota ta odpowiada 13 proc. PKB. A to oznacza, że już co czwarty złoty długu jest poza kontrolą parlamentu i społeczeństwa.
Rząd swoje działanie tłumaczy z kolei pragmatyką rządzenia. Kiedy należy szybko podejmować decyzje łatwiej korzysta się z funduszy utworzonych poza ustawą o finansach publicznych, gdyż nie trzeba nowelizować budżetu i przeprowadzać zmian przez parlament, co zajmuje czas. Ekonomiści jednak wskazują, że można by ominąć ten problem, wiążąc w budżecie potrzebne rezerwy. Od lat jednak PiS woli posiłkować się finansowaniem pozabudżetowym.
Damian Szymański, zastępca szefa redakcji money.pl