Co roku w Polsce marnuje się prawie 5 mln ton żywności. Najwięcej marnują konsumenci - 60 proc, zaś produkcja rolnicza odpowiada za 15 proc. strat. Również przetwórstwo jest odpowiedzialne za około 15 proc. strat w żywności.
W porównaniu do wyżej wspomnianych ogniw mniej marnuje się podczas transportu i magazynowania - jest to 1 proc. całej wyrzucanej żywności.
Handel odpowiada za straty na poziomie ok. 7 proc., a gastronomia niewiele powyżej 1 proc.
Marnowaniu żywności przez sklepy i restauracje miała przeciwdziałać ustawa, wprowadzona w lipcu 2019 roku.
Obliguje ona sklepy i hurtownie do zawarcia umów z organizacjami pozarządowymi i bankami żywności oraz przekazywania potrzebującym produktów wycofanych ze sprzedaży, ale zdatnych do spożycia.
Jak podaje prawo.pl, faktyczna realizacja przepisów jest trudna, m.in. ze względu na nieprecyzyjne sformułowania.
Niezdefiniowany jest np. termin "marnowanie żywności", przez co część przedsiębiorców uznaje produkty po dacie ważności za niezdatne do spożycia.
- Przekazywanie żywności organizacji w dniu, kiedy kończy się termin żywności, jest niepoważne. Z drugiej strony widzimy, że sieci pracują z tym tematem dość szeroko. Już nawet w małych sklepach artykuły, których termin przydatności do spożycia kończy się - są przeceniane. Pytaniem otwartym jest, na ile realna jest ta przecena - mówi portalowi prawo.pl Magdalena Krajewska, prezes Banku Żywności SOS w Warszawie.
Duże sieci sklepów często same inicjują akcje, które mają przeciwdziałać marnowaniu jedzenia. Np. w sklepach Lidl co jakiś czas organizowana jest akcja "Kupuję, nie marnuję", podczas której produkty, których data przydatności do spożycia zbliża się do końca, są przeceniane nawet o połowę.
W Polsce działają też aplikacje Too Good To Go czy Foodsi, które pozwalają za niewielkie pieniądze "uratować" wciąż dobre jedzenie, które zostałoby zmarnowane w kawiarniach, restauracjach i sklepach.