Program "Polskie Szwalnie" powstał w marcu 2020 r. To była odpowiedź rządu na braki maseczek ochronnych na początku epidemii koronawirusa w kraju. Z ujawnionych maili ze skrzynki Michała Dworczyka, szefa kancelarii premiera, wynika, że Elżbieta Witek miała lobbować za prywatną firmą, która chciała być bezpośrednim dostawcą masek.
Najwyższa Izba Kontroli wyjaśnia sprawę. Wezwała Witek do stawienia się w siedzibie NIK w środę 19 stycznia w charakterze świadka. Do przesłuchania jednak nie doszło, bo marszałek Sejmu z "zaproszenia" nie skorzystała. Choć jak przekonywała na konferencji prasowej, w ogóle wezwanie do niej nie dotarło.
- Żadnego zaproszenia do Najwyższej Izby Kontroli nie otrzymałam — oświadczyła Witek. I dodaje: - Przyszła przez ePUAP informacja, ale bez załącznika. Pusta informacja. Mimo prośby naszego pracownika, że otrzymaliśmy pustą informację, po raz kolejny przyszło dokładnie to samo.
Marszałek Sejmu broni się na konferencji
Marszałek Sejmu, chociaż na pytania NIK o "Polskie Szwalnie" nie odpowiedziała, ale do sprawy odniosła się na wspomnianej konferencji. Nie ma sobie nic do zarzucenia. - Był całkowity lockdown, ta firma chyliła się ku upadkowi, przekształciła się w szycie maseczek — opowiadała. Dodała, że spytała premiera, czy przedsiębiorstwo może otrzymać państwowe wsparcie, jak inne zakłady pracy.
Firma do programu się dostała. To jednak nie pomogło. Elżbieta Witek poinformowała bowiem w środę, że przedsiębiorstwo przegrało walkę z pandemią. Zakład został sprzedany.
- Jeżeli pan Marian Banaś uważa, że interwencja w obronie miejsc pracy krawcowych w małej miejscowości jest aferą, to chyba zupełnie inaczej rozumiemy pojęcie, czym jest afera — powiedziała w środę marszałek Sejmu.
Nowy termin i kara dla Witek
NIK nie ma zamiaru odpuścić Elżbiecie Witek. RMF FM podało, że za niestawienie się na przesłuchanie Izba naliczyła marszałek karę wysokości najniższego wynagrodzenia, czyli 3010 zł brutto. Kontrolerzy wyznaczyli także nowy termin (połowa lutego), na który zaprasza polityczkę PiS.
- Na dzisiejsze czynności przyjechała specjalna grupa kontrolerów ze Szczecina. Więc nie jest to akt lekceważenia przez drugą osobę w państwie Mariana Banasia, tylko jest to akt lekceważenia Najwyższej Izby Kontroli i ciężkiej pracy kontrolerów. Możemy także mówić o marnowaniu publicznych środków pieniężnych - poinformował Łukasz Pawelski, rzecznik NIK cytowany przez TVN24.