Rolnicy z AgroUnii w ramach protestu rozsypali żywność na Żoliborzu, blisko domu wicepremiera i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Wszystko, by - jak zapewnia lider AgroUnii Michał Kołodziejczak - zwrócić uwagę na dramat producentów żywności.
Jednak rolnicy takim działaniem przysporzyli sobie sporo wrogów, nawet we własnym środowisku. A wystarczyło zwrócić się do banku żywności, by przywiezione do stolicy produkty wykorzystać z pożytkiem.
- Idea niemarnowania żywności od samego początku przyświeca Bankom Żywności. Jesteśmy mocno przeciwni jakiejkolwiek formie wyrzucania jedzenia, tym samym produktów rolnych - powiedziała w rozmowie z money.pl Dorota Jezierska, wiceprezes Federacji Polskich Banków Żywności.
- Przed świętami każdy kilogram żywności jest niemal na wagę złota. Banki Żywności z olbrzymią wdzięcznością przyjmą darowizny produktów spożywczych jak i rolnych, tak aby móc przekazać je tym potrzebującym. Szczególnie teraz, kiedy chcemy, aby ludzie mieli święta godne a nie głodne - dodała Jezierska.
W taki sposób akcja protestacyjna rolników mogła nieść za sobą akt dobroczynności. Jednak protestu w takiej formie, w jakiej się odbył, czyli z marnowaniem żywności, broni sam jego głównodowodzący, lider AgroUnii Michał Kołodziejczak. Tłumaczy też, dlaczego rolnicy zdecydowali się na tak drastyczny ruch.
- Zamiast skupić się na istocie problemu, ludzie skupiają się na szczegółach, którymi chcieliśmy pokazać ogromny problem. Nie jest normalne, że ludzie na świecie głodują, a w supermarkecie kilogram francuskich ziemniaków kosztuje 6 zł, a nasze są dostępne w dużych ilościach. Nienormalne jest to, że rolnicy sprzedają kurczaki czy indyki poniżej kosztów opłacalności. Tym powinni się zająć dziennikarze - stwierdził.
- Ta świnia symbolizuje upadek polskiej hodowli. Widzimy problem, który postępuje, a który trzeba rozwiązać. Problem, który będzie bardzo poważny i dotknie konsumentów. My nie produkujemy żywności, by ją rozdawać, tylko po to, by nasze rodziny mogły godnie żyć - dodał lider AgroUnii.
Wystosował też apel do rolników. - Nie przejmujcie się krytyką, bo jest całkowicie nie na miejscu. Ludzie, którzy nie są zaangażowani w produkcję rolną, nie wiedzą co dzieje się z tysiącami ton żywności, których nikt nie chce odebrać - powiedział.
Zdaniem Kołodziejczaka "miasto musi zrozumieć problemy wsi". - Zarzuca się nam, że nie szanujemy swojej produkcji, ale problemem jest to, że rolnicy nie są szanowani przez władzę, przez kupujących żywność, przez supermarkety i handel, który jest zorganizowany w sposób lichwiarski - powiedział.
Kołodziejczak podkreślił, że "żadna forma (protestu - przyp.) nie będzie odpowiadać wszystkim".
- Dlatego nie będziemy jej dostosowywać do krytykantów. Osobiście dziękuję za każde wsparcie. Jesteśmy silni i będziemy jeszcze silniejsi - podsumował Kołodziejczak.
Czytaj również: Emil Wąsacz uniewinniony. Chodzi o prywatyzację PZU
Sprzeciw wobec takiej formy protestu płynie również od osób związanych z rolnictwem. Magda Urbaniak, która prowadzi bloga "TRACTORmania - dziewczyna na traktorze" twierdzi, że ta akcja rykoszetem uderzy w całe rolnicze środowisko.
W internetowym wpisie napisała: "to zachowanie to jest jakieś kolosalne strzelenie sobie w kolano, podjęcie kontrowersyjnych działań, które na maxa zaszkodziły wszystkim rolnikom".
"Mało mam zrozumienia dla rozrzucania stert jedzenia, ale martwa świnia? Jeśli dialog wsi z miastem był trudny to w moim odczuciu autorzy tego działania właśnie postawili na tej linii wielki mur, który zburzyć będzie trudno nie tylko im, ale wszystkim rolnikom, którzy oberwą rykoszetem" - dodała.
Zdaniem Urbaniak, nie tak się zwraca uwagę na problem. "Tak się rozjusza wszystkich, dokładnie wszystkich, bo choć nie było to konsultowane ze wszystkimi rolnikami, we wszystkich uderzy. To miało naprostować "miasto" w działaniach legislacyjnych? To zakopało jakiekolwiek szanse na konstruktywną rozmowę na długi czas" - stwierdziła blogerka.
Rolnicy protestowali w Warszawie w niedzielę 13 grudnia. Kilka minut po północy z soboty na niedzielę pojawili się na ul. Piłsudskiego, a z ich samochodów dostawczych prosto na ulicę posypały się: jaja, kapusta, ziemniaki oraz świńskie tusze.
Jak poinformował rzecznik prasowy Komendy Stołecznej Policji nadkomisarz Sylwester Marczak, cztery osoby dostały mandaty za tamowanie ruchu i zaśmiecanie drogi. Na podstawie wideo-relacji umieszczonej przez AgroUnię policja skieruje również wnioski o ukaranie do sądu.