Emocje mieszkańców stolicy Gruzji wzbudza ustawa o przejrzystości wpływów zagranicznych, zwanej też "ustawą o zagranicznych agentach". Jej zapisy są wzorowane na prawie obowiązującym już w Rosji, o którym pisaliśmy już w money.pl.
Protesty w Gruzji. Nawet 300 tys. osób na ulicach Tbilisi
Było co najmniej 200 tys. ludzi, ale w sumie w ciągu dnia ta liczba prawdopodobnie była większa i zbliżyła się do 300 tys. – przekazał m.in. serwis newsgeorgia.ge na podstawie informacji projektu Visioner (analityka OSINT) na platformie X.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Analitycy oszacowali tę liczbę po przeanalizowaniu nagrań z drona przy pomocy platformy Mapchecking. Umożliwia ona oszacowanie liczby osób na danym terenie na podstawie gęstości tłumu (liczby osób przypadających na jednostkę powierzchni).
Zarówno uczestnicy sobotniego protestu, jak i jego obserwatorzy jeszcze w czasie trwania demonstracji podkreślali, że jest to prawdopodobnie największa z dotychczasowych gruzińskich manifestacji.
Gruzini protestują przeciw ustawie o "agentach zagranicznych"
Gruzini od ponad miesiąca wychodzą na ulice. Żądają od rządzącej partii wycofania się z procedowania ustawy o przejrzystości wpływów zagranicznych, czyli wspomnianej tzw. ustawy o "agentach zagranicznych", nazywanej też ustawą rosyjską.
Jednak 1 maja, mimo trwających od niemal miesiąca masowych protestów, gruziński parlament, przegłosował ustawę o przejrzystości wpływów zagranicznych w drugim czytaniu. Kontrolę w nim ma partia Gruzińskie Marzenie.
Ustawa zakłada dodatkowe prerogatywy do kontroli organizacji pozarządowych i mediów. Oponenci władzy są zdania, że może ona, podobnie jak w Rosji, zostać wykorzystana do niszczenia opozycji i niezależnych mediów.
Zgodnie z jej zapisami osoby prawne i media otrzymujące ponad 20 proc. finansowania z zagranicy podlegałyby rejestracji i sprawozdawczości oraz trafiłyby do specjalnego rejestru agentów obcego wpływu. Ponadto resort sprawiedliwości będzie mógł pod dowolnym pretekstem przeprowadzać kontrole takich organizacji.
Ustawa o "agentach zagranicznych" wzbudza sprzeciw Zachodu
Przedstawiciele Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej wyrażają zaniepokojenie z powodu wznowienia praw nad ustawą. Apelują też do władz Gruzji o wycofanie się z niej. Zwracają też uwagę, że stoi ona w sprzeczności z europejskimi aspiracjami Gruzji i procesem eurointegracji. Gruzja w grudniu 2023 r. otrzymała status kandydata do UE. Wejście do Unii popiera, według sondaży, około 80 proc. Gruzinów.
Zresztą grupa 31 eurodeputowanych już nawołuje do wstrzymania procesu akcesyjnego Gruzji w związku z uchwaleniem tej ustawy. Ich zdaniem kraj ten, poprzez forsowanie prawa niezgodnego z demokratycznymi standardami, przekroczył pewną granicę. Niezrozumienie europejskich polityków budzą też próby brutalnego tłumienia pokojowych demonstracji.
Mimo że Gruzini znowu masowo wyszli na ulice (rok temu po protestach z procedowania ustawy zrezygnowano), partia Gruzińskie Marzenie przekonuje, że nie ustąpi, a krytyczne uwagi i apele ze strony USA, UE czy organizacji międzynarodowych nazywa "ingerencją w sprawy wewnętrzne".
Gruzińskie Marzenie prze do uchwalenia ustawy o "agentach zagranicznych"
Newsgeorgia.ge przekazał, że trzecie czytanie ustawy zaplanowano na poniedziałek 13 maja na posiedzeniu parlamentarnej komisji ds. prawnych, a następnie dzień później na forum parlamentu. Po trzecim czytaniu dokument trafi do podpisu prezydentki Salome Zurabiszwili. Jednak ona już zapowiedziała weto.
Jej zdaniem ustawa jest sprzeczna z proeuropejską drogą Gruzji. To jednak może nie wstrzymać aspiracji partii rządzącej. Gruzińskie Marzenie posiada bowiem w parlamencie większość potrzebną do odrzucenia prezydenckiego weta.
W czasie protestów policja wielokrotnie używała środków specjalnych – armatek wodnych, gazu pieprzowego i łzawiącego. Informowano również, chociaż informacje te nie zostały potwierdzone, o użyciu gumowych kul.
W ostatnich dniach doszło do kilku napaści "nieznanych sprawców" na uczestników protestu oraz przedstawicieli opozycji. Według mediów mogli to być wynajęci przez władze chuligani. Do podobnych sytuacji dochodziło podczas protestów na Ukrainie. Tam wynajętych osiłków nazywano "tituszkami".