Sklep socjalny Spichlerz pojawił się na warszawskim Mokotowie, przy ul. Modzelewskiego 71. To już drugi tego rodzaju punkt po Katowicach - tam pojawił się pod koniec ubiegłego roku. Ceny są bardzo atrakcyjne, bo za produkty klienci zapłacą maksymalnie połowę wartości rynkowej.
Kto może kupować w Spichlerzu?
Margarynę do smarowania można kupić już za 1,50 zł, makaron za 1,80 zł, śmietana kosztuje złotówkę, a ryż 1,20 zł. Oprócz produktów spożywczych, klienci mogą się również zaopatrzyć w odzież w bardzo niskiej cenie.
Inicjatorem sieci sklepów jest stowarzyszenie Wolne Miejsce. Punkty zaopatruje w jedzenie sieć Top Market. Celem tego projektu ma być zmniejszenie ilości marnowanej żywności oraz pomoc osobom o najniższych dochodach.
Zatem tylko klienci, którzy są w najgorszej sytuacji materialnej, mogą zrobić zakupy w Spichlerzu. Trzeba jednak mieć ze sobą dokument potwierdzający niskie dochody.
- Takie skierowanie wydają Ośrodki Pomocy Społecznej. My, jako fundacja, również możemy wydać taki dokument. Wystarczy umówić się na spotkanie z jednym z naszych pracowników. Jeśli ktoś potrzebuje pomocy, to my takie zaświadczenie wydamy - tłumaczy Mikołaj Rykowski, prezes fundacji Wolne Miejsce.
W czasie, gdy ceny w polskich sklepach szybują, sytuacja osób o najniższych dochodach staje się coraz gorsza. Niższe wartości na półkach sklepowych pozwolą im zachować część pieniędzy w portfelu albo umożliwią zakup większej liczby produktów.
Klienci Spichlerza pokazują paragony
Co jeszcze znajdziemy w sklepie? Litr mleka w cenie 1,60 zł. Pieczywa zostało już niewiele, niektóre owoce i warzywa również zniknęły z półek.
Jedna z klientek, która właśnie opuściła sklep, pokazała nam swój paragon. Wydała niewiele ponad 20 zł, a na liście zakupów znalazły się m.in. hamburgery, pasztet, kakao, dżem, kotlet i serki topione.
- Jest taniej, chociaż nie na każdej półce są ceny, więc nie wiem, ile kosztuje część towarów. Jak nie widzę ceny, idę dalej. Ale z zakupów jestem zadowolony - słyszymy z kolei od pana Adama.
Rozmówca również pokazał nam swój paragon. W jego torbie znalazły się trzy butelki wody o pojemności 1,5 l, proszek i mleczko do czyszczenia powierzchni, cztery dżemy, ścierka z mikrofibry, pół kg kawy i dwie herbaty. Koszt? 22,98 zł.
- Za jakiś czas może oferta będzie bardziej rozwinięta, w końcu to dopiero otwarcie. Był tyko jeden rodzaj chleba, nie było już bułek. Mam nadzieję, że tych sklepów powstanie w Warszawie więcej, bo ja przyjeżdżam z Woli i na Mokotów to jest kawałek - dodaje.
Na Warszawie się nie kończy
Inicjatywa jednak dopiero się rozkręca, a Mokotów to właściwe początek. Jak słyszymy od Rykowskiego, plany na najbliższy rok są bardzo ambitne.
- Planujemy otworzyć jeszcze jeden sklep na Pradze. Kolejny, który już jest w trakcie remontu, pojawi się w Wołominie. W regionie warszawskim w planach jest jeszcze otwarcie sklepu w Piasecznie - mówi Rykowski.
- Za kilka tygodni otwieramy również punkt w Dąbrowie Górniczej. Później prawdopodobnie sklep pojawi się w Toruniu, Krakowie, w Łodzi, Kołobrzegu, Włocławku i w Bydgoszczy. Jeszcze wiele miast jest w planach - dodaje.
Rykowski zdradza, że do końca tego roku na mapie Polski pojawi się w sumie od kilkunastu do dwudziestu sklepów socjalnych.
- Ten punkt to nie tylko sklep, ale i miejsce spotkań z drugim człowiekiem. Czasem zakupy trwają dłużej, bo klienci rozmawiają. Chodzi o to, aby nie była to tylko pomoc finansowa, ale i taka, która dotyczy relacji międzyludzkich - tłumaczy prezes stowarzyszenia Wolne Miejsca.
Oprócz sklepu w ramach inicjatywy działa również kawiarnia. W soboty sklep otwarty jest dla wszystkich klientów, aby finalnie jak najwięcej żywności zostało wykupione i nie trafiło na śmietnik.