Chodzi o postanowienie, które na początku czerwca wydał łódzki sąd. Udzielił zabezpieczenia klientom, którzy dzięki decyzji sądu mogli nie spłacać rat kredytów. Pisaliśmy o tym w money.pl.
"mBank zaskarżył to postanowienie Sądu Apelacyjnego w Łodzi jako wydane w warunkach nieważności oraz z naruszeniem szeregu przepisów proceduralnych, co w ocenie banku skutkuje naruszeniem prawa do sprawiedliwego procesu. Oprócz licznych naruszeń formalnych, mBank kwestionuje także, że istniały podstawy do udzielenia zabezpieczenia" - napisano w komunikacie. Cytuje go Polska Agencja Prasowa.
O sprawie poinformowali sami frankowicze na Twitterze, nazywając postanowienie sądu "bombą atomową". W załączeniu przedstawiają również treść decyzji Sądu Apelacyjnego w Łodzi.
Co z niej wynika? Sąd zdecydował, że części klientów, którzy przystąpili do pozwu zbiorowego, należy się zabezpieczenie spłaty rat kredytu. To znaczy mniej więcej tyle, że na ten moment nie muszą oni ich spłacać, a bank nie może się od nich domagać pieniędzy.
Wystarczy tylko złożyć odpowiednie oświadczenie w banku. Musi ono zawierać m.in. numer umowy kredytowej oraz datę, od której kredytobiorcy zamierzają skorzystać z zabezpieczenia.
Frankowicze sugerują, że bank nie zorientował się, że taki wniosek wpłynął do sądu i dlatego nie zareagował. Ich zdaniem mBankowi nie przysługuje więc zażalenie na to postanowienie sądu.
Co na to główny zainteresowany? W oświadczeniu, cytowanym m.in. przez "Parkiet" czytamy, że "wniosek o zabezpieczenie nie jest doręczany pozwanemu (bankowi), zanim nie zostanie rozpoznany przez sąd. Sąd podejmuje decyzję o udzieleniu zabezpieczenia wyłącznie w oparciu o wniosek. W konsekwencji bank jako pozwany nie ma możliwości wypowiedzenia się co do wniosku przed jego rozpoznaniem".
Bank podkreślał, że zaskarży postanowienie, gdy tylko otrzyma treść postanowienia. Teraz stało się to faktem.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl