Bardzo ważni donatorzy na rzecz Republikanów i ich kandydata w tegorocznych wyborach prezydenckich to w dużej mierze miliarderzy "nowej generacji", którzy dalecy są od konserwatyzmu w jego dawnym znaczeniu, nie są też zainteresowani zachowaniem status quo - pisze Kristol, pisarz i komentator, jeden z najbardziej znanych amerykańskich neokonserwatystów.
"Nigdy nie miałem wysokiego mniemania o cnotach czy poglądach ludzi super-bogatych. Ale zakładałem, że skoro odnieśli sukces w Ameryce w ostatnich dekadach, to będą 'konserwatywną' siłą działającą na rzecz zachowania obecnego porządku politycznego i gospodarczego" - zaznacza autor.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zdaniem Kristola należy jednak wziąć pod uwagę, że Trumpa i jego kandydata na wiceprezydenta poparli "nowi oligarchowie Elon Musk, Peter Thiel i inni oraz niektórzy zradykalizowani (miliarderzy) poprzedniego pokolenia". Oni zrozumieli, że teraz właśnie nastał moment, kiedy mogą zagwarantować sobie zapewne wpływy w ewentualnym rządzie Trumpa.
Kapitalizm i obrona demokracji
Autor ostrzega, że połączenie "arogancji oligarchów" z "populistyczną demagogią" zagraża nie tylko politycznemu, ale też gospodarczemu porządkowi Ameryki.
Kristol przypomina przemówienie Franklina Delano Roosevelta z konwencji Demokratów w 1936 r., gdy został oficjalnie kandydatem partii na prezydenta i powiedział: "nowe dynastie ekonomiczne są głodne władzy i sięgają po kontrolę nad samym rządem".
Debata Harris-Trump. Tak reaguje rynek
Uratowanie zdrowej, liberalnej, kapitalistycznej demokracji będzie wymagało "uznania, że konieczne są (w niej) zdrowe elementy tradycji socjaldemokratycznej, o których część z nas zapomniała w ostatnich dekadach (...). Obrona kapitalizmu jest zbyt ważna, by pozostawić ją kapitalistom" - konkluduje Kristol.
W czerwcu "Financial Times" zwrócił uwagę, że rosnąca grupa inwestorów i prezesów firm technologicznych z Krzemowej Doliny idzie za przykładem Muska i zaczyna popierać Donalda Trumpa oraz finansować jego kampanię wyborczą.
Brytyjski dziennik ocenił wówczas, że w dużym stopniu szefowie gigantów technologicznych liczą na to, że ewentualna administracja Trumpa nie będzie walczyła z ich monopolistyczną pozycją, nie podniesie im podatków i zaprzestanie ciągania po sądach takich firm jak Meta, Google, czy Apple w ramach polityki ochrony konkurencji.
Musk na wiecu z Trumpem. "To będą ostatnie wybory"
Jednak najprostszym wytłumaczeniem tego nowego trendu jest rosnące przekonanie, że Trump wygra wybory prezydenckie, a zatem warto pozyskać wcześnie wpływy w jego otoczeniu - podkreślił "FT".
Według "Wall Street Journal" Musk zapowiedział, że będzie przeznaczał około 45 mln dol. miesięcznie na swój nowy tzw. super PAC, czyli komitet nieoficjalnie wspierający Trumpa, niezwiązany formalnie z jego kampanią. Telewizja Fox News podała zaś, że miliarder oferuje wysoką stawkę godzinową - 30 dol. - oraz dodatkowe premie osobom, które zaangażują się w mobilizowanie wyborców Republikanów.
Trump zapowiedział, że jeśli wygra wybory, postawi Muska na czele specjalnej komisji ("komisji wydajności państwa") mającej opracować plan cięć budżetowych.