"W związku z decyzją Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej o wstrzymaniu finansowania mediów publicznych podjąłem decyzję o postawieniu w stan likwidacji spółek Telewizja Polska S.A., Polskie Radio S.A. oraz Polskiej Agencji Prasowej S.A." - czytamy w komunikacie podpisanym przez ministra kultury Bartłomieja Sienkiewicza.
"W obecnej sytuacji takie działanie pozwoli na zabezpieczenie dalszego funkcjonowanie tych spółek, przeprowadzenie w nich koniecznej restrukturyzacji oraz niedopuszczenie do zwolnień zatrudnionych w ww. spółkach pracowników z powodu braku finansowania. Stan likwidacji może być cofnięty w dowolnym momencie przez właściciela" - tłumaczy minister.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z tych słów wynika, że celem ministra nie jest doprowadzenie do tego, że media publiczne przestaną istnieć. Jest to raczej nowy sposób na wyprowadzenie TVP, Polskiego Radia i PAP z kryzysu, w jakim się znalazły.
Jak czytamy w serwisie biznes.gov.pl, "rozwiązanie spółki następuje z chwilą jej wykreślenia z rejestru przedsiębiorców prowadzonego przez Krajowy Rejestr Sądowy. (...) Dopiero ta czynność pociąga za sobą całkowite zlikwidowanie spółki".
"W trakcie likwidacji spółka zachowuje osobowość prawną, którą traci dopiero po zakończeniu tego procesu, z chwilą wykreślenia jej z rejestru" - tłumaczy w swoim artykule kancelaria CGO Legal. "Likwidację prowadzi się pod firmą spółki z dodaniem oznaczenia 'w likwidacji'. Przejście spółki w stan likwidacji zmienia co prawda cel jej działania, którym jest prowadzenie działalności gospodarczej, jednak w dalszym ciągu zachowuje ona status przedsiębiorcy, jednakże ograniczony celem likwidacyjnym" - wyjaśniają autorzy artykułu.
I dodają, że "z chwilą otwarcia likwidacji mandaty członków zarządu wygasają i tracą oni uprawnienia do prowadzenia spraw spółki i jej reprezentacji, a ich zadania przejmują likwidatorzy. Likwidatorami są członkowie zarządu, chyba że statut lub uchwała walnego zgromadzenia stanowi inaczej".
"PiS nie zamknął ścieżki"
"Co oznacza postawienie mediów publicznych w stan likwidacji? To, że będą działały nadal, tylko traci na znaczeniu spór o to, czy prezesem TVP jest Tomasz Sygut, czy Michał Adamczyk" - komentuje w serwisie X dziennikarz Wirtualnej Polski Patryk Słowik.
A prawnik Patryk Gorgol ocenia, że "o ile kwestia odwołania przez ministra Sienkiewicza Rad Nadzorczych mediów publicznych i powołania nowych budzi olbrzymie kontrowersje, a wręcz wskazać należy, że dotychczas sąd rejestrowy uznawał Radę Mediów Narodowych za właściwy do wskazywania członków zarządu, o tyle PiS nie zamknął ścieżki 'przez likwidację'".
"Podstawa prawna powołania likwidatora będzie bez porównania silniejsza niż 'nowych' zarządów i szansa na wpis w KRS będzie nieporównywalnie większa" - ocenia Gorgol we wpisie w serwisie X. I dodaje, że jako pretekst posłużyło weto Andrzeja Dudy. Podkreśla też to, co zasygnalizował minister Bartłomiej Sienkiewicz - że likwidację "można 'zawrócić', czyli z niej zrezygnować".
Przypomnijmy, że prezydent Andrzej Duda zawetował ustawę okołobudżetową, w której rząd wpisał, że w przyszłym roku media publiczne mogą (choć nie muszą) dostać maksymalnie do 3 mld zł finansowej kroplówki.
"Trzeba będzie robić bardzo dużo porządków"
- Pan prezydent zawetował tę ustawę. Przygotowaliśmy nowy projekt ustawy, gdzie już wprost te 3 mld zł z obligacji będzie do dyspozycji NFZ z przeznaczeniem na onkologię dziecięcą, psychiatrię dziecięcą, na choroby rzadkie, genetyczne, i jeśli coś z tych trzech miliardów zostanie, na inne programy onkologiczne - mówił podczas środowej konferencji prasowej premier Donald Tusk, jeszcze zanim swoją decyzję o postawieniu w stan likwidacji ogłosił Bartłomiej Sienkiewicz.
- Weto pana prezydenta, które w całości kasuje finansowanie z tych obligacji media publiczne, każe podjąć stosowne decyzje ministrowi kultury. Dziś, najpóźniej jutro rano będziecie państwo poinformowani o kolejnych decyzjach ministra kultury - dodał premier.
- Ministerstwo kultury będzie zobowiązane do podjęcia spokojnych, racjonalnych decyzji tak, żeby móc skutecznie działać w obliczu bardzo małych środków, jakie będą przeznaczone na media publiczne. Nam bardzo zależało na tym, byśmy mieli różne pola manewru i reagowali wraz z potrzebami. Dlatego zakładaliśmy furtkę przy jakiejś dramatycznej sytuacji, na przykład przy przekształceniach, restrukturyzacji - tłumaczył.
- Jak się państwo domyślacie, tam są gigantyczne przerosty zatrudnienia. Niektórzy ludzie, którzy służyli propagandzie, zarabiali gigantyczne, nieuzasadnione pieniądze. To jest naprawdę stajnia Augiasza i tam trzeba będzie robić bardzo dużo porządków. Niektóre będą kosztowały. I dlatego zależało nam na tym, żeby mieć taką elastyczną formułę. Jest rezerwa w dyspozycji Prezesa Rady Ministrów, także obligacji, jeszcze przygotowana przez rząd Morawieckiego. To jest duża rezerwa, więc przy nagłych potrzebach, tak, by nie było zawału, media publiczne dostaną wsparcie - wyjaśnił Donald Tusk.