MEN negocjuje z nauczycielami - rozmowy "ostatniej szansy"
Ministerstwo Edukacji Narodowej (MEN) od poniedziałku prowadzi z nauczycielami negocjacje w sprawie zapowiadanego strajku. W Centrum Partnerstwa Społecznego "Dialog" w Warszawie trwają rozmowy "ostatniej szansy". Do tej pory nie przyniosły one żadnego przełomu.
- Wychodzimy naprzeciw związkowcom. Jutro rozmawiamy dalej - zapewniała w poniedziałek wicepremier Beata Szydło, która reprezentowała stronę rządową. Była szefowa rządu poinformowała, że "pojawiło się na stole pięć propozycji, które w tej chwili strona związkowa chce przeanalizować i będzie się do nich odnosić".
W dalszym ciągu brak porozumienia w sprawie podwyżek dla nauczycieli. - Rozmowy nie przybliżyły nas nawet o złotówkę do realizacji naszych postulatów i decyzji o odwołaniu strajku – powiedział na konferencji prasowej szef Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz.
Zgodnie z zapowiedziami ZNP, jeśli nie dojdzie do porozumienia w sprawie postulatów, ogólnopolski strajk nauczycieli rozpocznie się 8 kwietnia i potrwa do odwołania. Główne żądania dotyczą m.in. podwyższenia wynagrodzeń zasadniczych o tysiąc złotych.
MEN skieruje do strajkujących szkół inspekcje pacy?
Jak wynika z informacji Dziennika Gazety Prawnej, Państwowa Inspekcja Pracy na zlecenie resortu edukacji sprawdzi, które placówki mają prawo do strajku. Jak podaje dziennik, może się okazać, że w niektórych regionach nawet 45 proc. dyrektorów nie zgłosiło sporu z nauczycielami do PIP. Protest bez dopełnienia tego wymogu może mieć poważne konsekwencje – dyrektorom szkół grożą poważne kary, z utratą pracy i ograniczeniem wolności włącznie. Problemy mogą mieć też pedagodzy.
– Kilka tysięcy dyrektorów nie zgłosiło do okręgowych inspekcji pracy, że są w sporze z pracownikami. A to jest naruszenie przepisów ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych przez niedopełnienie obowiązków, za co grozi kara grzywny i ograniczenia wolności. Na naszą prośbę inspekcje pracy ogłosiły szczegółowe kontrole – mówiła w poniedziałek osoba z otoczenia Anny Zalewskiej, cytowana przez DGP.
Różnice między placówkami, które deklarują strajk, a tymi, które zgłosiły się do PIP w niektórych województwach, są bardzo duże. W województwach kujawsko-pomorskim czy lubelskim różnica jest kilkuprocentowa, natomiast np. w warmińsko-mazurskim sięga 30 proc., a lubuskim nawet 45 proc. W tym ostatnim do okręgowego inspektoratu pracy napłynęło 289 zawiadomień od placówek, tymczasem kurator wie o ponad 500 szkołach z przeprowadzoną procedurą sporu zbiorowego - podaje DGP.