Geländewagen to po niemiecku samochód terenowy. I dlatego klasa G nazywana jest po prostu gelendą. Ale jeśli ktoś się przejęzyczy i powie "legenda", nie będzie to błąd. Bo produkowana od blisko 50 lat Klasa G na to miano w pełni zasłużyła. Od 1979 r. z zewnątrz zmieniła się niewiele, za to wewnątrz przeszła prawdziwą rewolucję. Kiedyś była lekkim i mocnym samochodem terenowym, odpowiadającym na potrzeby armii i służb. Dziś? To lifestyle'owy SUV, choć nadal wiele potrafi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zaglądam do specyfikacji. Mercedes G 63 AMG może unieść dodatkowe 200 kg na dachu, pociągnie 3,5-tonową przyczepę (z hamulcami), może brodzić w wodzie na głębokość 70 cm i "wspinać się" pod kątem natarcia prawie 31 stopni. A mimo wszystko trudno mi go sobie w takich sytuacjach dzisiaj wyobrazić.
Mercedes G 63 AMG to samochód, który prędzej zobaczymy na eleganckich bulwarach i przed modnymi restauracjami niż w trakcie forsowania leśnego potoku. Poradzi też sobie z zaśnieżoną drogą do górskiego kurortu. I na wydmach niedaleko Dubaju.
Mercedes G 63 AMG. Legenda za milion złotych
Egzemplarz, który widać na moich zdjęciach, wyceniono na 1 mln 90 tys. 209,92 zł w cenach katalogowych. Nie ma tu "wodotrysków" w postaci rozkładanego jak leżanka tylnego fotela, lodówki na szampana czy kinowego ekranu dla pasażerów z tyłu. A mimo to naprawdę "jest jakby luksusowo". W konfiguratorze nie było już za bardzo czego "dokładać", dlatego dodatki to zaledwie kilka pakietów, w tym wykończenie wnętrza Superior z nagłośnieniem Burmester 3D oraz 22-calowe kute obręcze kół.
Tutaj nie tylko zmieści się pięć dorosłych osób, ale i ich bagaż. Za tylną kanapą 480 litrów wolnej przestrzeni, w dodatku foremnej i z łatwym dostępem. Rozstaw osi to 289 cm.
O wielu luksusowych (i premium) samochodach można powiedzieć, że zwracają na siebie uwagę, wyróżniają się w tłumie innych aut. Gelenda robi to dosłownie. W katalogu ma prawie dwa metry szerokości, 467 cm długości i aż 197 cm wysokości. Pierwszy raz do garażu podziemnego pod moim blokiem wjeżdżałem z duszą na ramieniu. Wariant AMG jest jednak nieco obniżony i w praktyce Klasa G wjedzie tam, gdzie mieści się klasa V.
Do Mercedesa Klasy G się nie wsiada, a niemalże wskakuje. Siedzi się naprawdę wysoko i... wygodnie. Choć to duże auto, widoczność jest naprawdę dobra, a od lewego do prawego rogu masywnej maski wręcz doskonała. Przednia szyba wcale nie jest taka mała, na jaką może wyglądać z zewnątrz.
Jak jeździ się Mercedesem G 63 AMG?
Co ważniejsze, gelenda bez większego trudu wjeżdża na standardowe miejsca parkingowe. Manewrowanie ułatwiają czujniki parkowania i kamera cofania (warto tylko pamiętać o wystającym kole zapasowym). Dość krótkie drzwi sprawiają, że nawet tam, gdzie jest stosunkowo ciasno, łatwo wysiąść i wsiąść.
Mercedes G 63 AMG ma czterolitrowy silnik V8 produkcji AMG. Oznacza to, że składany jest przez jedną osobę, której imię i nazwisko oraz podpis znajdziemy na metalowej plakietce. Generuje do 585 KM mocy i 850 Nm momentu obrotowego. Ważącego ponad 3 tony kolosa można rozpędzić do "setki" w czasie poniżej 4,5 s.
Maksymalna prędkość 220 km/h może się przydać na niektórych odcinkach niemieckich autostrad. Dobrze, że Klasa G od Mercedesa ma zbiornik mieszczący 100 litrów benzyny. Bo G 63 AMG potrafi mieć naprawdę spory apetyt na paliwo. Jadąc tyle, ile tylko znaki na autostradzie pozwalają i wyprzedzając wszystkich, 25 l/100 km to naprawdę nie problem. Niewiele mniej gelenda pokaże zresztą w mieście. Podczas mojego testu w warunkach mieszanych na dystansie ponad 550 km średnie zużycie paliwa wyniosło 13,2 l/100 km. A to naprawdę dobry wynik jak na tak duże i stojące w kontrze do aerodynamiki auto.
Ile kosztuje Klasa G od Mercedesa?
O testowanym egzemplarzu już napisałem. Prawie 1,1 mln zł w cenach katalogowych. W polskiej ofercie Mercedesa konfiguratora dla Klasy G na razie nie znajdziemy. Na niemieckim rynku cennik tego modelu otwiera się kwotą ponad 118 tys. euro za wariant G 300d. Model G 63 AMG startuje od 187 tys. euro.
Pytanie też, ile osób na naszym rynku nabywa takie auto za gotówkę? W leasingu rata za taki samochód wyniosłaby około 20 tys. zł miesięcznie przy wpłacie własnej na poziomie 200 tys. zł.
Górnych "widełek" cenowych konfiguracji Klasy G nie ma. Tam, gdzie wyczerpią się wszystkie opcje Mercedesa, zaczynają się cenniki firm tuningowych. Bo Geländewagen to jeden z ulubieńców konkurencyjnego wobec AMG Brabusa czy firmy Marques ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Za najdroższą Klasę G uchodziła dotychczas zbudowana w 99 egzemplarzach pożegnalna wersja nadwozia cabrio, czyli Mercedes-Maybach G650 Landaulet z silnikiem V12. Kosztowała 749 tys. 700 euro, czyli równowartość około 3,2 mln zł. Marques przerabia obecną G 63 AMG na jeszcze bardziej luksusowe cabrio za około 1,2 mln euro, czyli około 5 mln zł. Jak pisała "Rzeczpospolita", zaplanowana seria 20 egzemplarzy miała rozejść się na pniu.
Gelenda będzie elektryczna
I w ogóle mnie nie dziwi fakt, że Mercedes, przestawiając się na produkcję aut wyłącznie elektrycznych, w swojej przyszłej gamie modelowej przewidział miejsce dla następcy Klasy G. Światu pokazano już nie tylko wizualizacje, ale i koncept. Oficjalna światowa premiera wersji produkcyjnej zaplanowana jest na 2024 r.
Marcin Walków, dziennikarz i wydawca money.pl