9 marca minęło pięć lat, od kiedy w polskim prawie obowiązuje nocna prohibicja. Rządzący zostawili jednak decyzyjność władzom gmin. To one mogą postanowić, czy chcą wieczorami zamknąć lodówki z napojami wyskokowymi, a jeśli tak, to w jakich konkretnie godzinach. Można to zrobić nie wcześniej niż o godz. 22 i nie później niż do 6.
Prohibicja w teorii
Założenie jest proste: prohibicja ma sprzyjać zmniejszeniu spożycia alkoholu w Polsce. Statystyki Krajowego Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom (KCPU) wskazują, że jeszcze w 1993 r. spożycie na jednego mieszkańca w litrach 100-proc. alkoholu wynosiło 6,52 l, a już w 2021 r. – 9,70 l. A to i tak nie był rekordowy rok. W 2019 r. wynik ten wyniósł 9,78 l.
Rzeczywistość jednak mocno weryfikuje założenia dotyczące prohibicji. W odpowiedzi na pytania money.pl KCPU wskazuje, że w 2021 r. zakaz obowiązywał w 719 z 2448 gmin, które wzięły udział w badaniu. To mniej niż jedna trzecia wszystkich samorządów. A część z nich już się wycofała z tych zmian.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Prohibicja w praktyce
Jedną z miejscowości, gdzie obowiązuje prohibicja, jest Olsztyn. Radni wprowadzili ją we wrześniu 2018 r. O mieście zrobiło się głośno, gdy jeden z przedsiębiorców wymyślił sposób obejścia przepisów. Przed wejściem sprzedawał klientom wejściówki na imprezę zamkniętą. Tego typu eventy nie są objęte zakazem sprzedaży alkoholu. Jak jest teraz? Sprawdziliśmy.
Wybraliśmy się do sklepu, w którym - jak się dowiedzieliśmy - można kupić alkohol pomimo nocnej prohibicji.
Po wejściu dostajesz bilet, wychodzisz z piwem
Wspomniany sklep w weekend to jedyne miejsce w centrum, gdzie można kupić w nocy alkohol, dlatego zazwyczaj są tam tłumy. My idziemy tam w środku tygodnia i klientów też nie brakuje.
W środku spotykamy: klientkę, ochroniarza i sprzedawczynię. Na starcie otrzymujemy bilet. Następnie kupujemy piwo, którego nie powinniśmy móc kupić. Wszystko bez większego problemu.
Ale nie wszyscy handlowcy sięgają po tak kreatywne sposoby na obejście nocnej prohibicji.
Idziemy do kolejnego sklepu. W środku jest jedynie sprzedawczyni. Nie ma żadnego ochroniarza. Bez problemu kupujemy piwo i to bez "zaproszenia" na degustację. Podobnie jest w kolejnym sklepie tej samej sieci, w innej lokalizacji. W środku też jest tylko jedna sprzedawczyni, żadnych ochroniarzy. Piwo kupujemy tak jakby zakaz handlu alkoholem po g. 22 w Olsztynie nie obowiązywał.
Skontaktowaliśmy się ze sklepem z prośbą o komentarz w tej sprawie. – Nie mamy nic do powiedzenia – odpowiedział nam mężczyzna, który się nie przedstawił, po czym się rozłączył. Wysłaliśmy też SMS-a, lecz w odpowiedzi zobaczyliśmy wyłącznie krótkie "Pozdrawiam".
Ratusz: mniej osób spędza noc na izbie wytrzeźwień
Skontaktowaliśmy się z dyrektorem Miejskiego Zakładu Profilaktyki i Terapii Uzależnień w Olsztynie. Błażej Gawroński przyznaje, że jest niemile zaskoczony tym, że niektóre sklepy przestają zachowywać już nawet pozory. Przyznaje, że miasto wyczerpało formalne ścieżki miejskim zakazem i nie ma możliwości zaostrzenia przepisów. Do sklepów ma zostać wysłana kontrola.
Lekceważenie prawa z punktu widzenia przekazu profilaktycznego to jest jedna z najbardziej destrukcyjnych form działania społecznego. Chwalenie się tym, że łamie się prawo, jest najbardziej szkodliwym działaniem, jakie możemy sobie wyobrazić – komentuje Błażej Gawroński w rozmowie z money.pl.
Dyrektor MZPiTU wspomina, że po wprowadzeniu zakazu w Olsztynie kontaktowały się z nim służby, które pytały, jak mają reagować, choć to one powinny egzekwować prawo. Olsztyńska policja w odpowiedzi na nasze pytania przekazała, że w 2022 r. nie otrzymała żadnego zgłoszenia dotyczącego złamania zakazu sprzedaży alkoholu po godz. 22.00. Na odpowiedź straży miejskiej czekamy.
– Nadmieniam także, że w sytuacji stwierdzenia złamania prawa w tym zakresie działania policji są prowadzone dwutorowo. Z jednej strony kierowany jest wniosek do Gminnej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych o cofnięcie koncesji na sprzedaż alkoholu przez dany podmiot gospodarczy – tłumaczy mł. asp. Andrzej Jurkun z Komendy Miejskiej Policji w Olsztynie.
Drugim krokiem są czynności wyjaśniające dotyczące naruszenia art. 54 Kodeksu wykroczeń. Przepis ten mówi o wykroczeniach wobec porządku publicznego, za co grozi grzywna do 500 zł lub nagana.
Trzeba tu jednak podkreślić, że to pojedyncze przykłady. Pozostałe sklepy w Olsztynie oferujące napoje procentowe dostosowują się do obowiązującej prohibicji. Biuro prasowe magistratu zapewnia nas, że od momentu jej wprowadzenia znacząco spadła liczba osób spędzających noc na izbie wytrzeźwień.
Alkohol na dowóz
Olsztyński przypadek imprez biletowanych nie jest jednak odosobniony. W 2018 r. o podobnym działaniu jednego z przedsiębiorców z Mielna informowały "Fakty" TVN. Na drzwiach jednego ze sklepów oferujących napoje wyskokowe pojawiła się kartka: "Lokal gastronomiczny. Alkohol otwieramy! Prosimy klientów o konsumpcję na miejscu". W materiale przedstawiciele magistratu przestrzegali, że takie działanie grozi odebraniem koncesji nawet na trzy lata.
Pomysłowość przedsiębiorców to niejedyny problem z zakazem prohibicji. Włodarze części samorządów, które się na nią zdecydowały, podkreślają, że zakaz niewiele daje, jeżeli w gminie obok już nie obowiązuje. Na przykładzie Raszyna opisywała to szczegółowo warszawska "Gazeta Wyborcza".
Wskazywała, że mieszkańcy tej miejscowości, gdy najdzie ich ochota w nocy na napój procentowy, przekraczają po prostu granicę ze stolicą i zaopatrują się w trunki na pobliskiej stacji, która dzięki temu ma rekordowe obłożenie w godzinach wieczornych.
Prawo.pl z kolei opisywało przypadki miejscowości Kartuzy i Biała Podlaska, które uchyliły przepisy o prohibicji po niespełna roku. W przypadku tej pierwszej powody były dwa: fakt, że nadal dochodziło do burd, tyle że w lokalach gastronomicznych, a także pojawiły się meliny, gdzie sprzedawano nielegalnie pędzony bimber lub alkohol z przemytu. Druga natomiast zmagała się z tym samym problemem, co Raszyn.
Okazało się, że mieszkańcy bez problemu mogli kupić alkohol nocą w punktach zlokalizowanych w gminie Biała Podlaska, a odległość do tych punktów była mniejsza niż między punktami w mieście. Pojawiły się zarzuty o ograniczeniu konkurencji. Z drugiej strony traciliśmy wpływy z zezwoleń, które przeznaczamy na finansowanie prewencji przeciwalkoholowej – wskazywał wówczas Adam Klej z Urzędu Miasta w Białej Podlaskiej, cytowany przez prawo.pl.
Osobnym przypadkiem jest ten opisywany przez "Tygodnik Podhalański". W październiku 2022 r. w Zakopanem weszła w życie prohibicja w godzinach 23:00-6:00. Niemal natychmiast taksówkarze zaoferowali usługę "alkoholu na dowóz" z sąsiadujących gmin, gdzie takiego obostrzenia nie ma. Koszt usługi wynosił 70 zł, do tego doliczyć trzeba było cenę alkoholu.
Z perspektywy samorządów problemy pojawiają się też wtedy, gdy chcą wprowadzić nocną prohibicję tylko w części gminy. Kwestionują to sądy administracyjne, gdyż wskazują, że łamie to konstytucyjną zasadę równości wobec prawa. Taki los spotkał Kraków, który szykuje się obecnie do wprowadzenia prohibicji w całym mieście.
Liczba lokali sprzedających alkohol spada
Nie należy też spodziewać się zmian w obecnych przepisach. Ministerstwo Zdrowia w odpowiedzi na pytania money.pl podkreśla, że nie prowadzi obecnie prac nad nowelizacją ustaw o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi ani o przeciwdziałaniu narkomanii.
Pewne skutki działań przeciwko spożyciu alkoholu (oprócz prohibicji trzeba tu też wymienić tzw. opłatę od małpek oraz rosnący co roku podatek akcyzowy) już widać. Jak podawał "Dziennik Gazeta Prawna", w 2019 r. w Polsce były 124 133 punkty sprzedające alkohol, a w 2021 r. – już 123 345 punktów. Spada też liczba zezwoleń na jego sprzedaż – z 310 tys. w 2019 r. do 309 365 dwa lata później.
Krystian Rosiński, dziennikarz i wydawca money.pl
Michał Krawiel, dziennikarz i wydawca money.pl
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.