Majowe wyniki wpływów do budżetu, które resort finansów pokazał w połowie czerwca, wzbudziły niepokój. Wpływy z VAT, czyli głównego źródła podatkowych dochodów budżetu, były relatywnie słabe i wyniosły 124 mld zł, czyli niespełna 40 proc. poziomu zakładanego na cały rok. Gdyby nic się nie zmieniło, to pod koniec roku luka we wpływach mogłaby wynieść nawet 30 mld zł.
Zapytaliśmy o te szacunki MF. Zdaniem resortu taka prosta ekstrapolacja jest niemiarodajna, bo ministerstwo zakłada, że od czerwca nastąpi stały wzrost rok do roku (r/r) dochodów z tego podatku. I choć dane o tym, ile wpłynęło z tego tytułu w czerwcu, zostaną pokazane w połowie miesiąca, to - jak się dowiedzieliśmy - z już dostępnych liczb widać, że dochody z VAT ruszyły.
VAT w końcu ładnie odbił - słyszymy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kolejne miesiące będą kluczowe
Ale wydaje się, że nadal nie jest to ten poziom, który pozwoli osiągnąć zakładane wpływy. MF liczy na lepszy wynik z VAT w kolejnych miesiącach, bo "zagra" wówczas kilka czynników.
Po pierwsze, brak widocznych efektów tarczy antyinflacyjnej z 2023 r. Po drugie, wzrost dochodu rozporządzalnego gospodarstw domowych, czyli więcej pieniędzy na konsumpcję. Trzecim powodem ma być poprawa sytuacji w realnej części gospodarki.
"Średni prognozowany wzrost sprzedaży detalicznej będzie dodatni, podczas gdy w okresie czerwiec-grudzień ubiegłego roku zanotowano spadek o średnio 1,6 proc. r/r. Produkcja przemysłowa w ujęciu realnym w omawianym okresie ma wzrosnąć, podczas gdy w analogicznym okresie roku ubiegłego zanotowano spadek rzędu 1,7 proc. r/r." - informuje nas resort.
Ministerstwo zwraca także uwagę, że kiepski wynik w pierwszych miesiącach tego roku to także efekt tego, że w marcu mieliśmy do czynienia z wyjątkowo głębokim spadkiem produkcji przemysłowej. Ta spadła w ujęciu nominalnym w porównaniu do marca 2023 r. o 14,6 proc. (dane GUS). I w kwietniu wciąż odnotowaliśmy spadek, lecz dużo niższy (-1,3 proc. r/r). Do tego w pierwszym kwartale tego roku cały czas obowiązywała VAT-owska tarcza na żywność, co zaniżało wpływy z tego podatku.
Ekonomiści zgadzają się z resortem, że w kolejnych miesiącach roku powinno być lepiej.
- Wydaje się, że cykliczne ożywienie gospodarki, przybierające na sile zwłaszcza w obszarze konsumpcji, będzie sprzyjało Ministerstwu Finansów - mówi nam Piotr Bujak główny ekonomista PKO BP.
Luka na 20-30 mld zł. Takie były szacunki
Podkreśla, że ożywienie wzrostu konsumpcji, także w ujęciu nominalnym, spowoduje poprawę dynamiki bazy podatkowej, a więc i wpływów podatkowych. Dodatkowo powinna się zmniejszać luka VAT, co ekonomiści tego banku wiążą z jej procyklicznością. W okresie spowolnienia istotnie się zwiększyła, ale to spowolnienie nominalne gospodarki ma się ku końcowi, co wpłynie na procykliczne zmniejszenie luki VAT.
Lukę pomiędzy planowanymi a faktycznie wykonanymi wpływami z VAT na koniec roku szacowaliśmy pomiędzy 20 a 30 mld zł, ale jeśli nastąpi poprawa, to pewnie będziemy bliżej tej dolnej granicy. To ciągle spory ubytek, ale do odrobienia w kolejnym roku, jeśli gospodarka będzie utrzymywać się na ścieżce solidnego wzrostu, a w pewnych obszarach wręcz przyspieszać - podkreśla Piotr Bujak.
Także Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole, uważa, że konsumpcja w kolejnych kwartałach będzie nakręcać wzrost, a więc także wpływy podatkowe. Zwraca jednak uwagę na trzy ryzyka.
Po pierwsze, rosnąca inflacja sprawia, że spowolni tempo wzrostu płac realnych. - Choć zwiększenie dynamiki konsumpcji będzie postępować, to zobaczymy, jak na to zareagują gospodarstwa domowe - podkreśla Borowski.
Wzrost konsumpcji może być przez to niższy od oczekiwań.
Drugim czynnikiem ryzyka jest gorsza sytuacja w zewnętrznym otoczeniu naszej gospodarki, co było widać po pogarszających się wskaźnikach PMI u naszego głównego gospodarczego partnera czyli w Niemczech, ale także w innych krajach UE.
Do tego dochodzi zapowiadane przez ministra Krzysztofa Paszyka przesunięcie na początek przyszłego roku programu 'Kredyt mieszkaniowy #naStart' - zauważa ekonomista.
Krzysztof Paszyk zapowiedział to w wywiadzie dla money.pl. Opóźnienie programu oznacza mniejszą sprzedaż mieszkań, a to także ma wpływ na dochody z VAT, bo w przypadku mieszkań dla prywatnych osób podatek wpływa do budżetu.
Jak widać, choć wpływy z VAT odbiją, to ekonomiści nie spodziewają się, by wystarczyło to do wypełnienia prognoz w sprawie dochodów z tego podatku założonych w budżecie.
Resort finansów założył bowiem bardzo ambitnie, że będą one aż o blisko jedną trzecią wyższe niż rok temu. Liczbowo to ponad 76 mld zł, czyli więcej, niż założone do budżetu wpływy z CIT.
MF liczy się z tym, że mimo lepszych wyników w VAT od czerwca, do końca roku nie uda się zrealizować założonych wpływów. Jeśli jednak luka nie będzie duża, to do realizacji budżetu może wystarczyć to, że - jak co roku - nie zostaną wykonane w pełni wydatki. Np. w ZUS e-składka rok do roku rośnie o 15 proc., sytuacja Zakładu jest dobra, więc dotacja (z budżetu państwa do FUS) na koniec roku może być niższa od założonej.
Element większej układanki
Jest również mało prawdopodobne, by resorty wykonały swoje budżety wydatkowe w 100 proc., bo taka jest polska specyfika. W najgorszym razie MF może pod koniec roku zablokować część wydatków, jak to się działo w przeszłości. Ostateczność to nowelizacja budżetu, ale choć była o niej mowa na początku roku, to obecnie szef resortu nie wraca do tematu.
Sytuacja budżetu państwa to tylko element większej układanki, która pokazuje sytuację w finansach publicznych. Bruksela zapowiada procedurę nadmiernego deficytu i będzie oczekiwała od nas jego redukcji.
Zdaniem Piotra Bujaka jak na razie nic nie wskazuje, by groził nam tu negatywny scenariusz.
Nie powinno być większych problemów z redukcją deficytu o ok. 0,5 proc. PKB rocznie, czego może wymagać od nas KE w ramach procedury nadmiernego deficytu. Będzie można to osiągnąć nawet bez cięć wydatków, gdy strona dochodowa będzie pod mniejszą presją niż teraz - podkreśla ekonomista.
Chodzi o to, że inflacja mocno spadła w tym roku z wysokiego, dwucyfrowego poziomu w poprzednim roku. To znaczy, że programowane w kolejnym budżecie wzrosty wydatków na niektóre pozycje powiązane w inflacją - jak waloryzacja emerytur - nie będą tak wysokie.
- W przyszłym roku inflacja lekko wzrośnie, co będzie sprzyjać wpływom podatkowym, jednocześnie po stronie wydatkowej waloryzacje i indeksacje będą dużo niższe dzięki niskiej inflacji w tym roku - podkreśla ekonomista.
Pytanie jednak o polityczną presję na budżet. Po serii wyborów partie koalicyjne chcą realizacji swoich wyborczych obietnic, co może oznaczać niższe wpływy - jak w przypadku pomysłów na obniżkę składki zdrowotnej - lub wyższe wydatki - jak przy postulacie renty wdowiej. Z tego punktu widzenia dla ministra finansów w kolejnych miesiącach większym wyzwaniem może być polityka niż sytuacja w gospodarce.
Grzegorz Osiecki, Tomasz Żółciak, dziennikarze money.pl