Michał Kołodziejczak rozpoczął kontrole marketów razem z inspektorami Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych (IJHARS) oraz Głównego Inspektoratu Sanitarnego (GIS). Polityk sprawdza, w jaki sposób oznakowane są warzywa i owoce oraz czy towary nadają się do spożycia.
"Mamy plan i będziemy go realizować. (...) Pzed nami zmiany w handlu warzywami i owocami. Będzie porządek, polscy producenci będą docenieni, polscy konsumenci będą szanowani" - napisał na swoim profilu na Facebooku.
Jednocześnie w specjalnym nagraniu przyjrzał się bliżej ziemniakom, które jak wynika z publikacji, nie są dobrze oznakowane.
"Szczyt absurdu"
I tutaj mamy proszę państwa szczyt absurdu tego, co widzimy w sklepach wielkopowierzchniowych. Czyli brak jakiegokolwiek oznakowania. Worek ziemniaków bez jakiegokolwiek znaczka, etykiety w kartonie po jabłkach. Inne ziemniaki - widać, że nie są z Polski - w kartonie po arbuzach - tłumaczył Kołodziejczak.
Następnie pokazał karton z oznakowaniem produktu pochodzenia z Francji, a w pudełku były ziemniaki z Hiszpanii oraz Grecji. - Tak naprawdę nie wiemy, co tutaj, skąd jest. A tu karton po marchwi, a worek ziemniaków bez żadnej informacji - wskazywał wiceminister rolnictwa.
- Nie jest to dobrze oznakowany produkt. Konsument na podstawie tych informacji nie wie, jaki towar zakupuje - odpowiedział inspektor IJHARS.
Kołodziejczak podsumował, że jest to "miszmasz i bałagan". - Dlatego teraz brygady tygrysa są w akcji i będziemy kontrolować sklepy w całej Polsce, żeby ludzie wiedzieli, co i skąd kupują - zapowiedział.
Duży problem był także z rzodkiewką. "Rzodkiewka w skrzynkach bez oznaczeń, pęczki też bez oznaczeń, a na cenówce informacja, by szukać kraju pochodzenia na opakowaniu. Wiele wskazuje na to, że była to rzodkiewka z Włoch. Skandal!" - dodał.
28 maja Kołodziejczak spotka się z przedstawicielami supermarketów, gdzie będą omawiane wyniki kontroli.