Gdyby pokusić się o stworzenie listy przebojów ekonomicznych tematów, którymi żyły światowe media w XXI wieku, to przewidywanie kryzysu gospodarczego w Chinach z pewnością znalazłoby się w tym zestawieniu wysoko. Wynika to zarówno z rosnącego w skali znaczenia gospodarki Państwa Środka, jak i odmiennego od zachodniego modelu zarządzania kwestiami ekonomicznymi przez chińskie władze. Lata mijają, potężnego krachu w Chinach wciąż nie widać, jednak błędem byłoby lekceważenie ogromnych wyzwań, przed którymi stoi Pekin.
Największa fabryka świata zwalnia
W drugim kwartale tego roku wzrost chińskiego PKB wyniósł jedynie 4,7 proc., co było rezultatem gorszym zarówno od odnotowanego w pierwszym kwartale (5,3 proc.), jak i od oczekiwań ekonomistów (5,1 proc.). Wprawdzie tempo wzrostu wciąż jest relatywnie wysokie w skali świata, to w przypadku ChRL nie mówimy tylko o gospodarce, ale i polityce – za Wielkim Murem to władze deklarują, w jaki wzrost PKB celują.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
– W efekcie część aktywności nie jest motywowana ekonomiczne i nie ma produktywnego charakteru – komentuje Maciej Kalwasiński, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich.
Plan na 2024 r. zakłada wyniki na poziomie "około 5 proc.", wobec czego nie ma już marginesu na kolejne gorsze od oczekiwań rezultaty. Chińska propaganda, kierowana do wewnątrz i do zewnątrz, wymaga "dowożenia" wyników gospodarczych.
– Niższy niż w przeszłości cel PKB świadczy o akceptacji Pekinu dla wolniejszej ekspansji. Dziś priorytetem jest bezpieczeństwo ekonomiczne, nie »sztuczny« wzrost – dodaje Kalwasiński.
W ostatnim zestawie comiesięcznych danych z chińskiej gospodarki odbijają się długoterminowe wyzwania przed nią stojące. Sprzedaż detaliczna (2 proc. r/r) wypadła mocno poniżej oczekiwań (3,4 proc. ), a ogólny obraz ratowała produkcja przemysłowa (5,3 proc. wobec oczekiwanych 5 proc.). Tymczasem w kontekście dalszego rozwoju ChRL eksperci niczym mantrę od lat przypominają o potrzebie przestawiania gospodarki z torów eksportowo-inwestycyjnych i pobudzania popytu wewnętrznego.
W ten sposób Chiny, będące w ostatnich dekadach "fabryką świata", mogłyby częściowo uniezależnić się od zagranicznych odbiorców swoich towarów, którzy zakupy ograniczać mogą zarówno ze względu na własną koniunkturę, jak i decyzje polityczne. Jak na dłoni widać to np. w kontekście sporu na linii ChRL-UE dotyczących samochodów elektrycznych. Również na kierunku amerykańskim widać tarcia (m.in. w obszarze technologii), które mogą jeszcze nasilić się po listopadowych wyborach prezydenckich, zwłaszcza w przypadku wygranej Donalda Trumpa.
Chińczyków ubywa, problemów przybywa
Dlaczego więc Chińczycy po prostu nie zaczną więcej wydawać na produkowane w swoim kraju towary? Po części dlatego, że ledwo co wyszli z masowych lockdownów, a już mają na głowie inne poważne problemy.
– Zarobki nie rosną tak szybko jak przed pandemią, sytuacja na rynku pracy jest trudna. Wielu Chińczyków straciło wiarę w lepszą przyszłość i wolą więcej odkładać na czarną godzinę – mówi Kalwasiński.
W centrum finansów osobistych wielu obywateli ChRL znajdują się nieruchomości, które odpowiadają za ok. 70 proc. aktywów gospodarstw domowych. Chińska skłonność do oszczędzania to temat na osobny artykuł (depozytów w bankach Chińczycy też mają sporo, "raptem" ok. 20 bilionów dolarów), jednak warto przypomnieć, że wynika ona m.in. z niskiego poziomu zabezpieczeń socjalnych. Tymczasem w ostatnich miesiącach ceny mieszkań spadały, rosły zaś obawy o kondycję zadłużonych pod korek deweloperów. Głośno omawiane na Zachodzie problemy Evergrande nie okazały się odpowiednikiem upadku Lehman Brothers, jednak nie znaczy to, że chiński sektor nieruchomości jest już zdrowy. Narosłe przez lata problemy próbują rozładować władze w Pekinie, choć wsparcie dla deweloperów nie jest bezwarunkowe, co widać choćby w zniżkujących kursach akcji spółek giełdowych (w których nota bene zwykli Chińczycy też ulokowali swój majątek).
Nawet pobieżnej analizy chińskich problemów gospodarczych nie można dokonać bez poruszenia tematu demografii. To, że Ludowe Chiny nie są już najludniejszym państwem świata to tylko wierzchołek góry lodowej. "ChRL dotknęły problemy demograficzne podobne do tych występujących w większości państw rozwiniętych. Skutki kryzysu populacyjnego ujawniają się tu jednak w krótszym czasie i – przy wyraźnie niższym poziomie zamożności społeczeństwa – mają bardziej negatywny wpływ na ludność i gospodarkę" – twierdzi Michał Bogusz, analityk OSW i autor komentarza o wymownym tytule "Katastrofa na własne życzenie. Kryzys demograficzny w Chinach".
Poza próbą zwiększenia dzietności, władze Chin upatrują szansy na wyjście z kryzysu w technologii – skoro liczba pracowników w wieku produkcyjnym się kurczy z roku na rok, to pojawia się zapotrzebowanie na robotyzację. Próba transformacji ChRL z kraju bazującego na taniej sile roboczej do technologicznej potęgi już trwa, a oczkiem w głowie Pekinu są sektory takie, jak sztuczna inteligencja, energetyka, elektromobilność czy produkcja żywności. "Chiny stały się technologicznym supermocarstwem" – ogłosił w czerwcu "The Economist".
Mocne postawienie na technologię ma przygotować ChRL na konfrontację z USA, zarówno pod kątem ewentualnych sankcji, jak i w wymiarze czysto militarnym. Wyciągając wnioski z sankcji nakładanych przez Zachód na Rosję, Chiny chcą nie tylko uodpornić się poprzez większą samowystarczalność, ale i uczynić ewentualną rezygnację z własnych technologii wysoce kosztownym działaniem dla zagranicznych partnerów. W gospodarce, w której tak duże znaczenie ma państwo, rozkładanie akcentów jest szczególnie istotne – nie da się jednocześnie wspierać gospodarstw domowych, rozwijać wysokich technologii i szykować armię na lokalne czy globalne starcia.
– Mając do wyboru złagodzenie problemu niskiej konsumpcji oraz umocnienie "fortecy" oblężonej przez Amerykanów, Pekin wybiera opcję technologicznej "ucieczki do przodu". Dla władz ChRL bezpieczeństwo i postęp technologiczny są ważniejsze niż wzrost jakości życia Chińczyków – komentuje Maciej Kalwasiński z OSW.
Chiny kontra USA, plenum kontra wybory
Kreśląc konfrontacyjny krajobraz nie można zapominać, że Chińska Republika Ludowa to państwo rządzone według dalece innych standardów od zachodnich potęg. W momencie, w którym w USA kampania prezydencka trwa w najlepsze, w Pekinie zebrało się III Plenum Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Chin, w trakcie którego Xi Jinping wygłosił przemówienie o kierunkach rozwoju.
– Podczas obrad III Plenum podkreślono, że aby dalej pogłębiać w sposób wszechstronny reformy, konieczne jest trzymanie się marksizmu-leninizmu, myśli Mao Zedonga, teorii Deng Xiaopinga, ważnej myśli "trzech reprezentacji" oraz poglądu naukowego rozwoju oraz należy wszechstronnie wdrażać myśl Xi Jinpinga o socjalizmie o chińskiej specyfice w Nowej Erze – czytamy w podsumowaniu zamieszczonym na stronie chińskiej ambasady.
Jak twierdzi analityk OSW, "władze KPCh nie wykorzystały plenum do pokazania, że mają konkretne rozwiązania problemów i zamierzają wesprzeć koniunkturę". – Priorytetem Pekinu pozostają przygotowania na konfrontację z USA – ocenia Kalwasiński.
Michał Żuławiński, Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych