Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Agnieszka Zielińska
Agnieszka Zielińska
|

Mieszkania. Deweloperzy naginają przepisy, aby zarobić jak więcej. Liczy się tylko zysk

406
Podziel się:

Mikrokawalerki o powierzchni mniejszej, niż więzienna cela i osiedla szeregowców budowane w polu pod miastem, które przypominają przewrócone bloki. Deweloperzy w pogoni za zyskiem starają się jak najwięcej "wycisnąć" z budowanej powierzchni, nie przejmując się obowiązującymi przepisami.

Mieszkania. Deweloperzy naginają przepisy, aby zarobić jak więcej. Liczy się tylko zysk
Szeregi identycznych domów budowane są pod miastem w szczerym polu. fot. Agnieszka Zielińska

Rosnące ceny materiałów budowlanych i działek sprawiły, że dziś każdy centymetr jest na wagę złota. Efektem jest budowanie przez deweloperów coraz mniejszych mieszkań i nagminne obchodzenie przepisów. Wiele firm najwyraźniej uznało, że dziś sprzeda się dosłownie wszystko. W rezultacie powstają prawdziwe dziwolągi.

W ostatnim czasie zrobiło się głośno zwłaszcza o projekcie dewelopera z Koszalina, firmy 100-SIO, która reklamuje swoją ofertę hasłem: ‘’Wynajmujemy wszystko co może być przedmiotem wynajmu". Spółka zaprezentowała m.in. projekt budynku mieszkalnego, w którym powierzchnia najmniejszego lokalu wynosi zaledwie 2,5 m kw. W efekcie w sieci rozpoczęła się gorąca dyskusja. Aktywista Jan Śpiewak napisał na Twitterze, że projekt "łączy najlepsze tradycje polskiego więziennictwa i polskiej deweloperki".

Zobacz także: Patodeweloperka. Minister reaguje: Tam żyją ludzie, zmienimy przepisy

Okazuje się, że te niewielki metraż lokalu to rezultat podziału 68-metrowego mieszkania na siedem części, które będą przeznaczone pod wynajem. W efekcie jeden z "lokali" ma zaledwie 2, 4 m kw. powierzchni. Jest w nim m.in. miejsce na łóżko, na antresoli pod którą mieści się z kolei toaleta z prysznicem, wraz z "kuchnią", czyli niewielką przestrzenią, gdzie jest umieszczona m.in. szafka kuchenna. W niewielkiej przestrzeni nie znalazło się za to miejsce np. na stół, szafę czy lodówkę.

Zdaniem ekspertów to ewidentne naginanie prawa. - Ten projekt nie spełnia żadnych norm i nie może być samodzielnym lokalem mieszkalnym, bo nie ma 25 m kw. powierzchni, a jest to minimalny metraż, który dopuszczają polskie przepisy. Moim zdaniem nie może być także lokalem użytkowym - wyjaśnia Tomasz Błeszyński, ekspert rynku nieruchomości.

Dodaje, że tego typu przedsięwzięcia nazywane są na rynku tzw. pakami inwestycyjnymi. Są to mieszkania dzielone na niewielkie klitki, które następnie sprzedawane są inwestorom z opcją wynajmu. W ten sposób na lokale do wynajęcia przerabiane są garaże, strychy, a nawet lokale użytkowe nieprzystosowane do stałego pobytu osób. - Są tacy, którzy próbują zabudować nawet balkony, byle zarobić na wynajmie - twierdzi ekspert.

Podzielone mieszkania są następnie wynajmowane studentom lub osobom pracującym. Przebudowy są zazwyczaj robione na dziko, w lokalach nie ma wentylacji, ale znajduje się często np. płyta elektryczna.

- Gdy zmienia się sposób użytkowania pomieszczeń wymaga to zgłoszenia do urzędu, w przeciwnym wypadku jest to samowola budowlana. Moim zdaniem w tym wypadku to nie tylko pogoń za zyskiem, ale również problem ludzi, którzy się na to godzą - dodaje Jacek Kosiński, partner w kancelarii Jacek Kosiński Adwokaci i Radcowie Prawni, który przyznaje, że zjawisko kupowania większych lokali i dzielenia ich na mniejsze jest dziś powszechne.

- Właściciele takich mieszkań obchodzą przepisy, bo powierzchnia mieszkaniowa dzielona jest wtórnie dzielona. Nowe pomieszczenia wynajmowane są np. na doby, jako quasi hotel. Ludzie przebywają w urągających warunkach, mimo to nikt nie interweniuje. To rezultat dziurawego prawa i braku egzekwowania przepisów - oburza się Tomasz Błeszyński.

Ekspert przypomina, że w przypadku np. wynajmowania biurowych powierzchni konieczny jest odbiór m.in. sanepidu, Państwowej Inspekcji Pracy i straży pożarnej. W tym wypadku jednak żaden z wymienionych organów tym się nie interesuje.

Zbudować można wszystko, bo zawsze ktoś to kupi

W efekcie powstają ciągi identycznych domów na maleńkich działkach, w polu. Często są to potrójne albo poczwórne szeregowce podzielone na nieduże mieszkania. Wizualnie wygląda to fatalnie, w szczerym polu stoją rzędy identycznych domów sklejonych ścianami, które ciągną się nawet kilkaset metrów.

Deweloperzy wykorzystują w takich projektach do maksimum definicję budynku jednorodzinnego. Zgodnie z nią dom jednorodzinny to budynek wolnostojący lub w zabudowie bliźniaczej albo szeregowej stanowiący konstrukcyjnie samodzielną całość, w którym dopuszcza się m.in. wydzielenie nie więcej niż dwóch lokali mieszkalnych.

- Teoretycznie, jeżeli deweloper zbuduje 10 segmentów z 20 mieszkaniami, wówczas każdy budynek jest domem jednorodzinnym w świetle prawa, mimo że w rzeczywistości jest to budynek wielorodzinny. W praktyce jest więc to trochę taki wyrób "domopodobny" - dodaje Tomasz Błeszyński.

Jacek Kosiński uważa z kolei, że takie sytuacje są skutkiem zbyt małej szczegółowości miejscowych planów zagospodarowania. Prawnik zaznacza: jeżeli deweloper będzie chciał obejść plan, to zawsze to zrobi.Ostatnio robiliśmy audyt pod Warszawą dla parku handlowego, powstającego w chronionej strefie z uwagi na środowisko. Został on sztucznie podzielony na cztery obiekty, każdy nieprzekraczający pół hektara. Wszystko po to, aby obejść ustawę środowiskową - komentuje.

Rynek nieruchomości to zweryfikuje

Ekspertów niepokoi też fakt, że coraz więcej nowych inwestycji pod miastami realizują nieznane nikomu firmy bez doświadczenia w sektorze deweloperskim.

- Kapitał tych spółek jest minimalny. Dodatkowo duża część ich inwestycji najprawdopodobniej nie jest w ogóle objęta ustawą deweloperską. To oznacza, że nabywca w razie problemów nie będzie chroniony. Jeżeli spółka nie ma odpowiedniego kapitału to będzie trudno od niej coś uzyskać. Obawiam się, też, że tego typu "wyroby domopodobne" w przyszłości będą kłopotem dla właścicieli, zwłaszcza, jeśli będą chcieli je sprzedać. - twierdzi Tomasz Błeszyński.

Zgadza się z nim Mariusz Kurzac, dyrektor zarządzający w firmie Cenatorium. - Z punktu widzenia inwestycyjnego to nie są trafione inwestycje. Zawsze warto zadać sobie pytanie, czy w przyszłości znajdzie się nabywca na tego typu nieruchomości. - komentuje.

Dodaje, że w najbliższym czasie dojdzie do weryfikacji takich projektów. Nie wszystko, co się sprzedawało się na etapie dziury w ziemi, w przyszłości również będzie w cenie. Nieruchomości w dobrej lokalizacji zawsze się jednak obronią - podsumowuje.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(406)
WYRÓŻNIONE
Warszawiak
3 lata temu
A od czego są plany zagospodarowania i instytuje które wydają zezwolenia i nadzorują te projekty? Przecież to są urzędnicy z imienia i nazwiska!
Czuły Stefan
3 lata temu
Nie byłoby patodeweleperow bez patoinwestorow. Kto zdrowy na umyśle kupuje taki budynek... Patodweloper bez sprzedaży takiego bubla, drugiego już by nie wybudował. Tak długo, jak będzie klient, tak długo takie dziwolągi będą w ofercie
wieże dwie
3 lata temu
Odkąd nie wolno skazywać deweloperów łapówkarzy..... to tka się dzieje. Ryba psuje się do ...Kartofla
NAJNOWSZE KOMENTARZE (406)
Tomek
4 miesiące temu
Wystarczy nie kupować. Dopóki są jelenie dopóty trzeba ich strzyc.
shalom biali...
3 lata temu
wystarczy budowac mieszkania komunalne by usadzic na starcie podobnych spekulantow mozna? mozna!
sondażysta
3 lata temu
Czyli małymi kroczkami zbliżamy się do Chin i Japonii. Czyli do ucywilizowanych slumsów. Ciekawe kiedy zaczną budować brazylijskie favele z blachy. Tak naprawdę odsyłam do tradycji familoków na Śląsku, czy czynszówek sprzed I wojny światowej na Pradze - 1 zlew + 1 kibel na piętro. Z drugiej strony biedny zniesie wszystko w nadziei na karierę w mieście.
regergergregr...
3 lata temu
polskie unalazki urbanistyczne przerazaja, w przyszlosci beda ogromne problemy z tymi osiedlami, ale takich mamy planistow
rolnik
3 lata temu
artykuł totalnie tendencyjny. Już osądził i skazał deweloperów. Za to że "gonią" za zyskiem. Rozumiem że wszyscy którzy kupują mieszkania pracują wyłącznie ku chwale ojczyzny i swojego szefa. Niech się cieszą wszyscy że takie dziwolągi są. Bo tych którzy je kupują widocznie nie stać na ładne mieszkania "zgodne z przepisami". To rynek ma decydować jakie mieszkania są dostępne. Rynek, a nie przepisy. Co innego lokalizacja.
...
Następna strona