To, ile zarabiają najważniejsze osoby w państwie, wywołuje silne emocje. Ostatnio temat ten poruszył prezydent Andrzej Duda.
- Jeśli chodzi o zarobki ministrów w dzisiejszych czasach, to rzeczywiście jak na skalę odpowiedzialności, którą ponoszą i pracy, jaką wykonują, są one nieadekwatne do tego, co zarabia się na różnych stanowiskach w firmach czy bankach. Wiceministrowie zarabiają bardzo mało – tłumaczył prezydent w audycji w mediach należących do ojca Tadeusza Rydzyka.
Do zarobków jeszcze wrócimy, ale na tym prezydent nie zakończył swojej wypowiedzi. Głowa państwa odniosła się też do wydatków urzędników. Tym, co szczególnie niepokoi prezydenta, są koszty wynajmu mieszkań w Warszawie. Jak wyjaśnił Andrzej Duda, nie są to niskie kwoty, bo wynoszące około 1 tys. zł.
- Więc jeśli zarabia [minister - red.] na rękę, powiedzmy, 7 tys. zł, to jak płaci 1 tys. zł za mieszkanie, to znacząco obniża mu pensję. To nie są wynagrodzenia adekwatne do odpowiedzialności, jaką się ponosi. A jeśli to zestawimy z Zachodem Europy, to szkoda o czymkolwiek mówić. To jest po prostu śmieszne – wyjaśnił Duda.
Z cała pewnością do śmiechu nie jest też urzędnikom, którzy tworzą prawo, reprezentują kraj, dbają o interesy obywateli. W skrócie: mają odpowiedzialną pracę, za którą powinni otrzymywać konkurencyjne wynagrodzenie. Problem w tym, że Andrzej Duda, będąc przywódcą 39-milionowego państwa, ma spore braki w wiedzy o warunkach życia jej obywateli.
Wróćmy zatem do pensji. To, ile zarabia minister, jest sumą trzech elementów: wynagrodzenia zasadniczego oraz dodatków za wysługę lat i funkcję. Samo 7 tys. zł jak na ministra, to być może faktycznie za mało - opinie pewnie są podzielone. Nierzadko jest jednak tak, że minister ma kilka funkcji. Przykład? Szef resortu sprawiedliwości, który jest jednocześnie prokuratorem generalnym. Jego miesięczna pensja wynosi ponad 19 tys. zł netto.
Do tego, jak zauważyło radio RMF FM, w liczącym 112 ministrów i wiceministrów rządzie, ponad połowę stanowią parlamentarzyści (dokładnie 55 posłów i dwóch senatorów). Oznacza to, że pobierają jednocześnie wynagrodzenie ministerialne i pensję poselską.
Mieszkanie za 1 tys. zł w Warszawie? Zapomnij
Jedną z najważniejszych osób w rządzie jest minister szkolnictwa wyższego i wicepremier Jarosław Gowin. Polityk dodatkowo jest też posłem. Jak pisaliśmy w money.pl, w 2018 roku Gowin dostał 29 tys. zł nieopodatkowanej diety poselskiej i 195 tys. zł z kancelarii premiera w ramach wynagrodzenia ze stosunku pracy.
Oznacza to, że miesięcznie wicepremier zarabiał ok. 18 tys. zł netto. Jest to równowartość blisko czterech przeciętnych pensji osoby zatrudnionej w prywatnej firmie w Warszawie (według GUS-u na początku roku takie wynagrodzenie wynosiło ponad 6,6 tys. zł brutto, czyli ok. 4,7 tys. zł netto przy umowie o pracę)
.
Jest więc szansa, że polityk z innego regionu kraju, który wykonuje swoje obowiązki w Warszawie, nie zbiednieje z powodu kosztów wynajmu mieszkania. Szczególnie jeśli korzysta z puli mieszkań służbowych.
Prezydent Andrzej Duda powiedział, że ministrowie i wiceministrowie absolutnie nie mieszkają za darmo. Muszą płacić, jak wszyscy. Problem w tym, że wydatek rzędu 1 tys. zł miesięcznie to dla głowy państwa dużo. Najwyraźniej polityk dawno nie wynajmował lokalu na wolnym rynku.
W stolicy praktycznie nie da się wynająć mieszkania w cenie 1 tys. zł. Raczej mały pokój z dala od centrum. Z raportu Expandera wynika, że pod koniec 2019 roku średnia cena wynajmu kawalerki (35 metrów) wynosiła ponad 2,4 tys. zł. Z kolei za dwupokojowy lokal (ok. 50 metrów) trzeba zapłacić 2,8 tys. zł.
Z rachunków Andrzeja Dudy wynika, że po opłatach za mieszkanie w kieszeni ministra pozostanie ok. 6 tys. zł (jeśli zajmuje tylko to jedno stanowisko). Pan prezydent powinien uświadomić sobie, że w przypadku przeciętnego Warszawiaka, który nie może liczyć na służbowy lokal, będzie to ok. 2 tys. zł.
Sprzątanie po Banasiu
Przypomnijmy jednocześnie, że w listopadzie ubiegłego roku o zmianach w kwestii wynajmowania mieszkań służbowych informowało Ministerstwo Finansów. Był to efekt ujawnienia informacji o Marianie Banasiu, byłym ministrze, a obecnie szefie NIK, który korzystał z takiego lokalu, choć miał w tym czasie mieszkanie w Warszawie.
Marian Banaś miał mieszkanie z Ministerstwa Finansów od grudnia 2015 roku, ponieważ złożył oświadczenie, że nie ma lokalu w stolicy. Było to 35-metrowe mieszkanie składające się z pokoju, kuchni i łazienki.
W marcu 2017 kupił jednak własne mieszkanie, w atrakcyjnej lokalizacji na strzeżonym osiedlu na Pradze. W oświadczeniu majątkowym napisał, że 40-metrowe mieszkanie to jego własność. Służbowego lokalu nie zwolnił.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl