"Okazuje się, że mieszkając w bloku można mieć przyzwoity ogród" - ironizował użytkownik Wykopu Whys, który wrzucił zdjęcie mikroogródka z Poznania.
W rozmowie z money.pl doprecyzował, że to zdjęcie z bloku powstałego w ramach inwestycji Park Podolany, która powstaje na północy miasta.
Użytkownicy serwisu nie mieli litości. "To wygląda jak wybieg dla żółwia" - komentował jeden z nich.
Zadzwoniliśmy do dewelopera, wielkopolskiej spółki PWD. Przedstawiciele firmy przekonują, że klienci wcale nie są skazani na takie mikroogródki. W ramach osiedla powstają również mieszkania parterowe z "prawdziwymi" ogrodami. Takimi o wielkości przynajmniej 35 metrów kwadratowych. A jedno z mieszkań ma nawet 120-metrowy ogród.
Pracownicy PWD szybko pokazują nam plan przestrzenny osiedla - i pokazują, że inwestycja jest pełna zieleni. W części wspólnej są też dwa place zabaw, a nawet całkiem spory staw.
- To, jaki ogród będzie się miało, zależy od wyboru konkretnego mieszkania - zapewniają nas sprzedawcy ze spółki PWD Deweloper.
"Patodeweloprka", czyli miasta pełne absurdów
W ostatnim czasie internet jest pełen wpisów o absurdalnych pomysłach polskich deweloperów. Zjawisko zostało zresztą ochrzczone przez internautów mianem "patodeweloperki".
Przykłady można mnożyć. "Dziennik Wschodni" opisywał na przykład lubelskie osiedle, które powstało tuż obok terenów rolnych. Przez to mieszkańcy bloków mogą podziwiać z okien i balkonów m.in. pracujące tuż obok kombajny.
Opisywaliśmy natomiast wrocławskie osiedle, przy którym powstał plac zabaw. Nie byłoby w tym może nic zaskakującego, gdyby nie to, że na starannie wygrodzonym placyku może się pobawić tylko dwójka dzieci.
Grodzone place zabaw to jednak ciągle wyjątek. Co innego grodzone osiedla - ten trend rozpoczął się kilkanaście lat temu i ciągle ma się świetnie. Nie zawsze jednak grodzenie wychodzi mieszkańcom na dobre. W Krakowie na przykład deweloper postanowił... ogrodzić furtkę wejściową na osiedle. W konsekwencji nie można było z niej skorzystać.
Absurdy absurdami, ale dla niektórych to nic w porównaniu do coraz wyższych cen w wielkich miastach. Często nawet płacąc kilkaset tysięcy złotych trudno oczekiwać przynajmniej minimum wygody.
Jakiś czas temu miejski aktywista Jan Śpiewak wrzucił do sieci ofertę mieszkania z Poznania za ok. 400 tys. zł. Tyle że na mieszkanie składa się przede wszystkim... korytarz. Śpiewak ironizował, że korytarz jest w tym lokum wart aż 265 tys. zł, a więc więcej niż cała reszta lokalu.