Rząd zapowiedział, że płaca minimalna od stycznia 2024 roku będzie wynosić 4242 zł brutto, a od lipca - 4300 zł brutto. W 2023 r. pensja minimalna wzrosła o 19,6 proc., a kolejna podwyżka zakłada wzrost o niecałe 20 proc. Według najnowszych dostępnych danych Głównego Urzędu Statycznego w 2021 r. osoby mające pensję nieprzekraczającą minimalnego wynagrodzenia stanowiły 13,3 proc. ogółu zatrudnionych.
W 2024 roku według głównego ekonomisty Pracodawców RP Kamila Sobolewskiego najniższą krajową otrzyma już więcej niż co czwarty pracownik. Jak mówi ekspert, "to ewenement na skalę światową".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polska już w 2018 roku z odsetkiem 12 procent była w europejskiej czołówce. Stany Zjednoczone są na poziomie kilku procent. Tymczasem według własnych szacunków Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej liczbowo od 2021 do 2024 roku liczba zarabiających "minimalną" urośnie z 1,6 miliona do 3,6 miliona. Na etacie pracuje w Polsce 13,5 miliona osób, czyli minimalną będzie zarabiać 27 proc. Polaków - wylicza Sobolewski w rozmowie z money.pl.
Jak sytuacja wygląda w innych krajach europejskich? W 2018 r. (ostatnie dane prezentowane przez Eurostat) byliśmy na czwartym miejscu wśród państw UE pod względem odsetka osób, które zarabiają mniej niż 105 proc. płacy minimalnej. Przed nami były jedynie Słowenia, Bułgaria i Rumunia. Na drugim końcu skali były z kolei Czechy, Malta, Belgia i Hiszpania.
Sergiej Druczin, starszy analityk w zespole makroekonomii w Polskim Instytucie Ekonomicznym, tłumaczy w rozmowie z money.pl, że w części najmocniej rozwiniętych gospodarek, takich jak Włochy czy państwa Skandynawii, nie ma wynagrodzenia minimalnego, a rozpiętość wynagrodzeń jest niska.
- Stosunkowo wysoki wskaźnik w Polsce jest częściowo efektem specyfiki rynku pracy. Osoby zarabiające minimalną pensję na umowie o pracę nierzadko mają również inne źródła dochodów - komentuje ekspert PIE.
Złota klatka
Z kolei Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich, zauważa, że dla rynku pracy wysoki odsetek i liczba pobierających pensję minimalną oznacza przede wszystkim wypłaszczoną strukturę wynagrodzeń.
Pracownik dopiero rozpoczynający pracę i zdobywający swoje pierwsze doświadczenia zarabia w niektórych przypadkach tyle samo lub niewiele mniej, co jego bardziej doświadczeni współpracownicy z dłuższym stażem pracy. To utrudnia w pewnej mierze premiowanie przez pracodawców większego zaangażowania lub wyższego poziomu kompetencji zawodowych wśród pracowników - mówi nam główny ekonomista FPP.
Jak dodaje, jest to szczególnie problematyczne w sektorze publicznym, który od wielu lat podnosił średnie płace znacznie wolniej od wzrostu płacy minimalnej, a w konsekwencji wielu doświadczonych pracowników budżetówki zarabia teraz najniższą pensję.
Kamil Sobolewski z Pracodawców RP mówi z kolei o wynikającym z tego problemie. "Płaca minimalna, jeśli jest za wysoka, może tworzyć 'złotą klatkę' dla pracujących i barierę dla osób chcących wejść na rynek pracy, szczególnie po długiej przerwie, bez świetnych kwalifikacji" - wskazuje ekspert Pracodawców RP w oficjalnym stanowisku tej organizacji.
Marlena Maląg, szefowa resortu rodziny, powiedziała, że nie chce, aby Polska konkurowała tanią siłą roboczą z państwami Unii Europejskiej, ale wysoką technologią, nowoczesnością i "to cały czas się dzieje". Czy tak będzie w istocie?
Sobolewski ma wątpliwości. "Taka podwyżka płacy minimalnej mogłaby zagrozić polskiej konkurencyjności, która według IMD (International Institute for Management Development, uczelnia ekonomiczna z siedzibą w szwajcarskiej Lozannie - przyp. red.) istotnie się pogarsza: Polska od 2018 roku spadła z 34. na 50. pozycję w światowym rankingu konkurencyjności, dla porównania Czechy i Węgry poprawiły w tym czasie swoją pozycję i zajmują obecnie miejsca odpowiednio 26. i 39." - tłumaczy ekspert.
Co dalej z bezrobociem?
Mimo wszystko - jak słyszymy - nie należy spodziewać się niższego zatrudnienia czy też wzrostu bezrobocia.
- Minimalne wynagrodzenie w Polsce podniesione od stycznia przyszłego roku do poziomu 4300 zł będzie stanowiło ok. 55 proc. średniej pensji - to nieco więcej niż w pozostałych państwach UE. Jednocześnie ta zmiana nie powinna jednak skutkować przypadkami utraty pracy. Takie też są założenia przedstawione w Ocenie Skutków Regulacji. Wskazują one, że osoby, które dotychczas zarabiały między 3600 a 4300 zł, zostaną włączone do grupy odbiorców minimalnego wynagrodzenia - wskazuje Sergiej Druczin z PIE.
Z kolei ekonomiści z PKO Research wskazali w marcu 2023 r. w ocenie efektów podwyżki płacy minimalnej w bieżącym roku, że wpływ wzrostu najniższej krajowej będzie zróżnicowany pomiędzy regionami Polski, stanowiąc relatywnie większe obciążenie kosztowe dla pracodawców ze wschodniej części kraju.
Weronika Szkwarek, dziennikarka money.pl