Podczas wtorkowej dyskusji nad budżetem w Senacie, wicemarszałek Bogdan Borusewicz postulował zwiększenie dotacji na Europejskiego Centrum Solidarności. Jak przypomina ”Wyborcza”, na działalność potrzeba 16 mln zł, a przychody ECS wynoszą 4 mln zł.
Różnicę pokrywa gdański magistrat, marszałek pomorski oraz Ministerstwo Kultury, które w 2007 rok w umowie zadeklarowało przekazywanie na Centrum 4 mln zł. Kiedy jednak w 2014 ECS przyjęło pierwszych gości, dotacja wyniosła 6 mln zł. Później wsparcie było jeszcze większe, nawet za czasów ministra Glińskiego w 2017 i 2018 na pomnik Solidarności resort przekazywał 7,1 mln zł – pisze ”Wyborcza”.
Jednak minister Gliński zdanie względem dotowania ECS zmienił w październiku i zapowiedział powrót do minimalnej zadeklarowanej kwoty 4 mln zł. Cięcia to poważny cios dla Centrum, zwłaszcza w tym roku, kiedy będą organizowane obchody 30. rocznicy upadku komunizmu.
ECS miało popaść w niełaskę szefa resortu kultury, który zarzucał Centrum ”działania o chatakterze politycznym”. Choć rzeczywiście na terenie obiektu spotykał się z dziennikarzami choćby prezydent Gdańska Paweł Adamowicz, czy też Lech Wałęsa z Grzegorzem Schetyną, to jak zaznaczał dyrektor obiektu, hol i ogród zimowy centrum są przestrzeniami ogólnodostępnymi – czytamy w ”Wyborczej”.
To nie przekonało Glińskiego, który zdecydował o ścięciu dodatkowych 3 mln zł na ECS. Ale resort nie zabrał wszystkich pieniędzy. Jak przypomniał w Senacie wicemarszałek Bogdan Borusewicz, historyczna sala BHP, należąca do Komisji Krajowej NSZZ Solidarność, która w ostatnich latach otrzymywała z resortu za pośrednictwem Centrum po 800 tys. zł, dotacje utrzymała. - Mimo, że tam odbywały się zjazdy ONR” – argumentował Borusewicz.
Dodajmy, że to właśnie pytania o dotacje dla ECS zbulwersowały ministra kultury na tyle, że rzucił mikrofonem i ostentacyjnie zakończył rozmowę z studio z RMF FM.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl