W środę szefowa resortu funduszy pochwaliła się na platformie X, jak dotacje z programu "Czyste Powietrze" pomagają Polakom w kosztownych remontach.
"Pan Zbigniew ze Starego Biskupca 14 miesięcy temu złożył wniosek do programu 'Czyste Powietrze' finansowanego z KPO. Dziś ma już ocieplony dom, nowe okna i nowoczesny piec, który zastąpił kopciucha. Rachunki za prąd i ogrzewanie spadły kilkukrotnie. Dom wygląda pięknie" - napisała Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz. Jednak wpis, który miał promować program i zachęcać do korzystania z niego, wywołał w sieci głośną dyskusję. W piątek po południu miał już ponad 900 komentarzy.
Internauci przypomnieli minister m.in. o nieprawidłowościach związanych z wydatkowaniem dofinansowań. W jednym z najpopularniejszych komentarzy pod wpisem Pełczyńskiej-Nałęcz internauta napisał: "Miliony dla milionerów, widzę. Pan Zbysio ma kotłownię większą niż większość z nas mieszkanie". Minister w odpowiedzi zaznaczyła, że w domu mieszkają cztery pokolenia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jeden z internautów zwrócił uwagę, że w Polsce nie ma miejscowości Stary Biskupiec. Rzeczywiście - w wykazie urzędowych nazw miejscowości i ich części taka nazwa nie pada. Jest jedynie Biskupiec.
W odpowiedzi na nasze pytanie resort funduszy wyjaśnił, że minister Pełczyńska-Nałęcz odwiedziła Stare Biskupice. Taka miejscowość, a nawet dwie, faktycznie w Polsce istnieje.
W rządowym programie często dochodzi do nadużyć
Program "Czyste Powietrze" stworzono głównie z myślą o tych, którzy bez pomocy państwa nie sfinansowaliby wymiany tzw. kopciucha ani termomodernizacji domu. Obecnie dzięki rządowej dotacji osoby z najniższymi dochodami mogą dostać do 135 tys. zł i pokryć nawet 100 proc. kosztów inwestycji.
W praktyce z tego powodu dochodzi również do częstych nadużyć.
Rok temu "Dziennik Gazeta Prawna" informował m.in. o tym, że w jednym z wojewódzkich funduszy ochrony środowiska 18-latek, wykazując zerowe dochody, uzyskał łącznie około 300 tys. zł na wyremontowanie trzech nieruchomości. Mężczyzna był współwłaścicielem każdej z nich (po 1/10 udziału w każdej), udziały zostały mu przepisane przez członka najbliższej rodziny.
Gazeta przypomniała także, że w programie w praktyce weryfikowane są tylko dochody, a nie posiadany majątek. Można jednocześnie złożyć kilka wniosków na kilka nieruchomości, mimo że limity wsparcia ustanowione są na jeden budynek.
Firma zgarnia 100 proc. dofinansowania, człowiek zostaje z problemem
Na liczne luki w programie wskazują też eksperci, z którymi rozmawiał money.pl. Janusz Starościk, prezes zarządu Stowarzyszenia Producentów i Importerów Urządzeń Grzewczych (SPIUG), od dawna sygnalizuje problemy związane z nieprawidłowościami związanymi z wykorzystaniem dotacji z "Czystego Powietrza".
- Problemem rządowego programu jest kwestia wysokości dopłaty do maksymalnie 100 proc. przedsięwzięcia. To rodzi różne patologie. Ich skala jest często przytłaczająca – twierdzi w rozmowie z money.pl Starościk.
Jego zdaniem większość nieprawidłowości dotyczy firm, które są często zakładane tylko po to, aby zarobić na dotacjach. - Znam taką, w której płaci się 6 tys. zł premii przedstawicielowi handlowemu tylko za doprowadzenie do podpisania umowy - wyjaśnia. Tłumaczy też, na czym polega proceder nieuczciwych firm.
W nieszczelnym domu beneficjenta programu firma zazwyczaj instaluje kilka paneli fotowoltaicznych, montuje pompę ciepła o niskiej mocy, co nie przekłada się na niższe rachunki. Firma zgarnia 100 proc. dofinansowania, a biedny człowiek zostaje z problemem - podkreśla nasz rozmówca.
"Polak potrafi. Kombinatorzy sięgają po publiczne środki"
Kolejne przypadki nadużyć mają dotyczyć wykorzystywania rządowych dotacji przez osoby zamożne.
Z tego, co mi wiadomo, prokuratura prowadzi postępowanie w kilku tego typu sprawach. W praktyce często wygląda to tak, że na parkingu stoi wielki i drogi samochód, właściciel ma kilka nieruchomości, ale jego dochody są zerowe. Niestety, jak to się mówi, "Polak potrafi". Kombinatorzy sięgają więc po publiczne środki - podkreśla.
Janusz Starościk uważa jednocześnie, że zmiany w programie, które weszły w życie w czerwcu tego roku, są niewystarczające.
Przypomnijmy, zgodnie z nowymi warunkami programu "Czyste Powietrze" pompy ciepła oraz kotły na biomasę są kosztem kwalifikowanym tylko wtedy, gdy ich parametry techniczne są potwierdzone wpisem na specjalną listę ZUM. Na liście tej znajdują się tylko solidne, sprawdzone urządzenia. Wprowadzono także obowiązek wykonania audytu energetycznego przy wyborze pompy ciepła.
Grozi nam paraliż budowlany? Eksperci ostrzegają
"Polityczna decyzja doprowadziła do patologii"
Prezes SPIUG uważa, że luk w rządowym programie jest więcej. Proponuje w związku z tym, aby audyt energetyczny był wykonywany zarówno przed rozpoczęciem inwestycji, jak i po jej realizacji. - Tylko wtedy wyeliminuje się pole do nadużyć. Chodzi o to, aby zweryfikować stan rzeczywisty - podkreśla.
Jego zdaniem mogłoby to zapobiec zawyżaniu wartości instalowanych urządzeń. Przykład? - Spotkałem się już z przypadkiem faktury za wymianę pieca na nowy kocioł gazowy na kwotę 38 tys. zł, podczas gdy tego typu nowe urządzenie kosztuje ok. 10 tys. zł - zaznacza.
Z kolei Paweł Lachman, prezes Polskiej Organizacji Rozwoju Pomp Ciepła (Port PC), uważa, że tego typu sytuacje będą się zdarzać, jeśli nie będzie się przeprowadzać kontroli. Twierdzi też, że audyt energetyczny powinien być obowiązkowy nie tylko w przypadku montażu pomp ciepła, ale także innych technologii.
Nie mam jednocześnie wątpliwości, że głównym powodem nadużyć związanych z wydatkowaniem pieniędzy z programu "Czyste Powietrze" jest maksymalna wysokość dofinansowania. Decyzja Anny Moskwy, poprzedniej minister klimatu, o przyznaniu 100 proc. dofinansowania w rządowym programie była polityczna, co doprowadziło do patologii - podkreśla.
W efekcie, jak zauważa, klientowi oferowany był najtańszy produkt, często niedopasowany do zużycia energii w budynku. - To o tyle niebezpieczna sytuacja, że chodzi o pieniądze pochodzące z funduszy unijnych, które powinny być wydatkowane w efektywny sposób - podsumowuje.
Kto może dostać dotację z "Czystego Powietrza"?
Przypomnijmy, aby zostać beneficjentem programu "Czyste Powietrze", trzeba być właścicielem lub współwłaścicielem domu jednorodzinnego. Podstawowy poziom dofinansowania dotyczy osoby fizycznej, której dochód roczny nie przekracza 135 tys. zł. Jednocześnie musi być ona właścicielem lub współwłaścicielem budynku jednorodzinnego. Jeśli zarobek pochodzi z różnych źródeł liczy się suma całościowa dochodu.
W poziomie podwyższonym dochód na jednego członka w gospodarstwie jednoosobowym nie może przekroczyć 2651 zł miesięcznie, a w sytuacji, gdy mieszkamy w gospodarstwie wieloosobowym – 1894 zł miesięcznie.
Jeśli prowadzimy działalność gospodarczą, rocznie nie możemy przekroczyć 40-krotności kwoty minimalnej wynagrodzenia za pracę.
Aby uzyskać wsparcie w wysokości 100 proc. wartości przedsięwzięcia, nasz przeciętny miesięczny dochód nie może przekraczać 1526 zł w gospodarstwie jednoosobowym, a w wieloosobowym – 1090 zł.
Jeśli prowadzimy działalność gospodarczą, rocznie dochód nie może przekroczyć 20-krotności kwoty minimalnej wynagrodzenia za pracę.
Osoba kwalifikująca się do najwyższego wsparcia może złożyć kilka wniosków na kilka nieruchomości. Wystarczy, że jest ich współwłaścicielem w dowolnej części, a pozostali współwłaściciele wyrażą zgodę na inwestycję.
Z programu "Czyste Powietrze" mogą korzystać także obcokrajowcy. Warunkiem jest posiadanie numeru PESEL. "Jeżeli właściciel budynku jest zainteresowany uzyskaniem dotacji na termomodernizację budynku mieszkalnego i uzyskał w Polsce numer PESEL oraz spełnia kryteria dotyczące uzyskiwanego dochodu, to może ubiegać się o dofinansowanie" - czytamy na stronie rządowego programu.
Zwróciliśmy się do resortu klimatu (bo to on odpowiada za ten program) z prośbą o komentarz. Zapytaliśmy o możliwe nieprawidłowości związane z tym, że w programie w praktyce weryfikowane są tylko dochody, a nie posiadany majątek, i czy ministerstwo bierze pod uwagę zmiany zmierzające w kierunku uszczelnienia programu. Odpowiedź opublikujemy, gdy tylko je otrzymamy.
Agnieszka Zielińska, dziennikarka money.pl